28🔥

163 4 10
                                    

Morgan i Caspian jeszcze długo przebywali na placu zabaw. Nie przeszkadzało im ani zimno, ani prószący śnieg. Chłopak był dla niej oparciem w tym trudnym czasie. I można śmiało powiedzieć, że dziewczyna pierwszy raz po wydarzeniu z Fredem szczerze się rozbawiła. 

Morgan spojrzała w górę, gdzie spod chmur starał przebić się księżyc. Uroczy był to widok. Nagle jednak w  zamyśleniu przeszkodziło jej uderzenie zimna prosto w policzek. Tak zimne i tak przeszywające, że aż bolące.

- Co do...Caspian! - wykrzyczała dziewczyna, otrzepując z policzka śnieg.

- Jakby powiedział to klasyk: Trafiony, zatopiony! - zaśmiał się chłopak, odgarniając z twarzy brązowe włosy, które na nią opadły. 

- Właśnie podpisałeś cyrograf z diabłem - wymamrotała Morgan, po czym rzuciła się na chłopaka z pełną ręką śniegu.

- Cholera! - krzyknął, uciekając, przy czym prawie wpadł w piaskownice, co wywołało śmiech u Morgan.

Ganiali się tak z dobre dziesięć minut, śnieg prószył  coraz mocniej, jednak nastolatkom to nie przeszkadzało. Morgan w końcu dopadła Caspiana w szpony sprawiedliwości, kiedy to chłopak nie wyrobił w zakręcie i upadł prosto w zaspę. Dziewczyna oczywiście korzystając z sytuacji wymierzyła mu śnieżkę sprawiedliwości prosto w już i tak czerwony nos chłopaka.

- Japierdole...- krzyknął otrzepując się.- Ale zimno...

- Może już wracajmy, Smerfie - zaproponowała Morgan, za czym zaoponował chłopak.

Wychodząc z placyku Caspian zaliczył kolejny upadek, przeceniając swoje możliwości na drodze, którą pokrywała warstwa lodu. Oczywiście, w akcie desperacji, jaka go wtedy dosięgła, pociągnął za sobą Morgan, przez co oboje boleśnie wylądowali na ziemi.

- No dzięki... - burknęła Morgan, próbując dźwignąć się do góry. - Twoje wsparcie jest nieocenione...

- Chyba twoje... - odparł chłopak, udając obrażonego. - Gdybym miał w tobie wsparcie, to nie leżałbym na ziemi chyba no nie? 

- Głupi jesteś wiesz? - zaśmiała się, wstając i wyciągając w stronę chłopaka rękę. - Naprawdę głupi.

~*~

Promienie słońca przebijały się przez zasłonę w oknie, wprost na twarz Morgan. Dziewczyna mruknęła coś przez sen, zasłaniając twarz i odwracając się na drugi bok.

Było już po ósmej, pierwszy dzień roboczy po świętach, przez co większości ciężko było się pozbierać. 

Kiedy Morgan w końcu zebrała się i zeszła na dół, spotkała tam zombie, w postaci jej taty, który bezlitośnie przemierzał korytarz do kuchni, w niebieskim szlafroku i kubkiem bardzo mocnej kawy w prawej dłoni. 

Pani Jones wcale jeszcze nie wstała. Szczęśliwym trafem udało jej się wylicytować jeszcze dziesięć minut drzemki, ponieważ Grek zaoferował, że wyprowadzi oba auta z garażu. 

Innymi słowy mówiąc: poranki po świętach są o wiele gorsze, niż te normalne. 

   Rodzice Morgan rozeszli się do godziny dziesiątej do swoich prac, żegnając się z jedyną córką. Dziewczyna sama długo grzała się w piżamie pod kocem, oglądając powtórki jakieś komedii w telewizji. Jednak, kiedy to dochodziła dwunasta, stwierdziła, że nie może spędzić całego dnia na kanapie, ciągle myśląc o krzywdach, które wyrządził jej Fred. Postanowiła dostosować się do rad Caspiana.

Jedynym zadaniem, jakie sobie postawiła za cel, było zaniesienie kliszy do fotografa, aby ten wywołał z niej zdjęcia. 

Morgan ubrała się bardzo ciepło, po czym zgarnęła swój aparat i jeszcze szczelniej okrywając się swoim płaszczem udała się na przystanek autobusowy, którym dojechała do centrum Londynu. 

Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz