Wziąłem od Morgan łakocie.
- Może chciałbyś dokończyć je ze mną? - zapytał Fred ochrypniętym głosem, starając się patrzeć tylko i wyłącznie na jej twarz.
- Nie, już późno - odpowiedziała, co lekko zabolało chłopaka - Ale jeśli nie zjesz wszystkiego do jutra, to z chęcią je z tobą dokończę... A przynajmniej to, co zostanie - dodała, a on lekko się zaśmiał.
- Dobrze, a więc schowam je i dokończymy je jutro rano.
- Dasz radę?
- Postaram się - odpowiedział i tym razem to Morgan się zaśmiała.
- Dobrze, a więc postaraj się. Jeszcze raz, dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedział, po czym odprowadził dziewczynę wzrokiem po krętych schodach. Kiedy Morgan tylko zniknęła z jego wzroku, szybko zamknął drzwi i zaczął mówić sam do siebie.
- Krety, no debil ! - powtarzał uderzając się wolną dłonią w czoło - JAKIM OSZOŁOMEM TRZEBA BYĆ, ŻEBY ZAPOMNIEĆ NACIĄGNĄĆ CHOLERNĄ BLUZKĘ ! - rzucił słodycze na biurko, po czym sam opadł na łóżko twarzą do poduszki i wybąkał w nią - Jestem skończonym idioto.
Zanim się obejrzał, zasnął wtulony w poduszkę.
Następnego dnia, Fred obudził się przez straszliwy hałas, który dobiegł go z łazienki . szybko dźwignął się na łokcie i spojrzał na Lee Jordana, który został tak samo obudzony.
- Co to było? - zapytał Fred, po czym spojrzał w stronę łóżka George - A on gdzie?
- To pewnie on bawi się w baletnice pod prysznicem - oznajmił wściekle Lee, po czym wstał z łóżka, a w jego ślady poszedł Fred. - George! Co ty tam robisz !? - krzyknął pod drzwiami od łazienki.
- Au! - usłyszeli w odpowiedzi.
-Żyjesz? - zapytał Fred, przybliżając swoje ucho do drzwi. Usłyszał otwieranie zamka, odsunął się, a zza białej chmury pary, która wydostała się z środka po otworzeniu drzwi, wyszedł George, trzymający się za kręgosłup w odcinku lędźwiowy.
- Coś ty zrobił tam? - zapytał Lee, a George minął ich i powoli położył się na łóżku, stękając z bólu.
- Trochę mi się poślizgnęło - oznajmił po chwili sycząc przez zęby. Fred i Lee przez chwilę patrzyli na George bez żadnej reakcji, aż wybuchli gromkim śmiechem.
- No strasznie zabawne! Ja prawie życie straciłem! - powiedział wściekły George, przez co przyjaciele wybuchli jeszcze większym śmiechem.
- Jak...Jak ty to zrobiłeś? - zapytał Lee ledwo łapiąc oddech.
- Pewnie dawał koncert szamponom i chciał im saltem zaszpanować! - powiedział Fred, przez co jeszcze bardziej zaczęli się śmiać - Stary, słabo trajektorie lotu wyliczyłeś!
- Ależ wy zabawni - oznajmił po czym ponownie syknął z bólu - Idźcie wy już na śniadanie czy coś.
- Chodź Fred, widać ktoś nie w humorze. Może zimny prysznic ci pomoże?
- Won! - krzyknął George rzucając w nich poduszką, którą akurat miał pod ręką - Nie chce widzieć dzisiaj żadnego na oczy !
Fred i Lee dalej podśmiechując się z George'a ubrali się i razem udali się do wielkiej sali na śniadanie.
Kiedy tylko przekroczyli jej próg, Fred wśród uczniów z dwóch innych szkół, którzy siedzieli przy stole Gryffindoru szukał Morgan oraz Carl. Nie trwało to długo, szybko dostrzegł je i ruszył w ich stronę. Po drodze do nich, Lee dosiadł się do kilku członków z drużyny Quidditcha.
CZYTASZ
Psikus (nie)doskonały • Fred Weasley
Fiksi PenggemarW życiu miłosnym bliźniaków Weasley zaczęło mieszać się jak w kociołku z eliksirem. Niespodziewanie odkrywają, że ich serca mogą należeć do czegoś niezwiązanego z psikusami a kogoś, co powoduje ogromny misz masz. Szósty rok w Hogwarcie rozpoczyna...