W Wielkiej sali zapanowała cisza, którą przerywały co chwilę jakieś szepty. Przy stole profesorów powstał rumor, ponieważ rzecz, jaka aktualnie miała miejsce była niczym wybryk natury. Była niedopuszczalna, więc jakiem cudem do niej doszło?
- HARRY POTTER! - powtórzył Dumbledore. Chłopak po chwili wstał, jednak było widać po nim ogromny strach, a wzrok wszystkich tu zgromadzonych nie pomagał mu. Morgan odwróciła swój, chcąc ulżyć chociaż jedno parą oczu chłopakowi. -Biedny - pomyślała analizując wątki. Znała Harry'ego, wiedziała, że sam nie mógł tego zrobić. Ten chłopak nigdy nie pragnął sławy, a jednak ta lgnęła do niego, jak do magnezu. Przez myśli Morgan przechodziły najróżniejsze scenariusze, jednak to nie było ważne, ona siedziała bezpieczna i niezauważalna przy stole gryfonów, a Harry stał na środku sali, obserwowany przez wszystkich bez możliwości ucieczki, oskarżany o coś czego nie zrobił, a czego się bał, ponieważ niemożliwe stało się możliwe.
Dumbledore szepnął coś do chłopaka i wskazał mu boczne drzwi, gdzie też Harry się pokierował. Morgan śmignął jeszcze przed oczyma fakt iż McGonagall przytuliła Harry'ego z troską, kiedy ten szedł w stronę drzwi - Biedny - pomyślała znowu.
Chwilę później Dyrektor Hogwartu wyprosił wszystkich z sali, zaganiając ich do łóżek, co nie spotkało się z wielkim aplauzem.
Morgan wraz z bliźniakami i Carl szli z tłumem w stronę dormitorium, kiedy to minęła ich grupka przyjaciół Cedrika. Wtedy też usłyszała strzępek rozmowy.
- Walony Potter i jego gwiazdorzenie! Nie mało mu że jego starzy zginęli w fajerwerkowy sposób, sam chce podzielić ich los - powiedział chłopak o czarnym kolorze skóry.
- Ej! - krzyknęła za nim Morgan, przykuwając uwagę chłopaka oraz całej reszty - jak śmiesz tak mówić!
- O proszę, Jones! Teraz przerzucasz się na Pottera? - odgryzł się - On jeszcze za malutki jest, więc pewnie ty za niego wrzuciłaś głos, co?
- Nie wiedziałam, że można zachowywac się tak arogancko - odpowiedziała - za krzty wychowania w tobie człowieku. Naskakujesz na Harry'ego nie mając pojęcia jak wygląda ta cała sytuacja. Idąc do Dumbledore'a był bliżej płaczu niż euforii. Tak się nie zachowuje osoba, która sama wrzuciła swoje nazwisko do Czary ognia.
- Mówisz tak, bo to twój przyjaciel! Prawda jest taka, że Potter cuchnie kłamstwem, intrygami i oszustwem. Za mało mu sławy w ostatnim czasie i tyle.
- Człowieku, do ciebie nie trafiają logiczne argumenty czy jak?
- Morgan - zaczął Fred, łapiąc ją za ramie - nie warto, z idioto nie wygrasz. Chodźmy stąd.
- Jak ty mnie nazwałeś, Śmierdzielu? - nagle wyrwał do niego Puchon.
- Nazwałem cię idioto, bo taka jest prawda - oznajmił, a wtedy John podszedł do niego o kilka kroków.
- Odszczekaj to!
- Nie mam zamiaru - odpowiedział Fred, także zbliżając się do chłopaka.
- jesteś Śmieciem, a ta twoja lalunia - wskazał na Morgan - Jest zwykłą Kur... - nie dokończył, ponieważ pięść Freda uderzyła z głuchym dźwiękiem o jego policzek, powalając go.
- Jak śmiesz! - krzyczał Fred szamocząc się z chłopakiem - Nie masz prawa jej tak nazywać !- kolejny raz wycelował w jego twarz, tym razem trafiając w nos. - Jesteś zwykłym sukinsynem!
Wokół nich zrobiło się ogromne zgromadzenie ludzi, większość to Gryfoni, którzy dopingowali Fredowi.
- Zostaw mnie pajacu! - Wykrzyczał John osłaniając się od ciosów.
CZYTASZ
Psikus (nie)doskonały • Fred Weasley
FanfictionW życiu miłosnym bliźniaków Weasley zaczęło mieszać się jak w kociołku z eliksirem. Niespodziewanie odkrywają, że ich serca mogą należeć do czegoś niezwiązanego z psikusami a kogoś, co powoduje ogromny misz masz. Szósty rok w Hogwarcie rozpoczyna...