3🔥

366 26 4
                                    

Morgan uchyliła oczy. W pomieszczeniu było kompletnie ciemno, a w kominku nie żarzył się już żaden węgielek. Lekko uniosła swoją dłoń i z trudem odczytała godzinę z zegarka na jej nadgarstku. Była czwarta dwadzieścia. 

Dziewczyna  uniosła się na kanapie i dopiero wtedy spostrzegła, że nie jest sama, gdyż obok niej, spowity w głębokim śnie, leżał Fred. Morgan chwilę przyglądała mu się z zaciekawieniem, po czym zaczęła lekko szturchać go w ramie, mówiąc przy tym:

- Freddie, Freddie obudź się - chłopak nie reagował na żaden z bodźców, więc dziewczyna nachyliła się nad nim i zaczęła stukać go dłonią w piegowaty policzek - Fred, Fred zbudź się...

Wtem chłopak otworzył oczy, przez łaskotanie na skroni, spowodowane włosami Morgan, a na widok jej twarzy, tak blisko jego, przeraził się i spadł z kanapy, pociągając za sobą dziewczynę.

- Aua kretynie! - szepnęła wściekła Morgan w zagłębienie w jego szyi , po czym niezgrabnie wstała z Freda.

- Przepraszam - oznajmił Fred, także wstając i poprawiając swój mundurek. 

W mroku niewiele było widać, jednakże chłopak dobrze wiedział, jako minę przybrała teraz twarz Morgan, co go rozbawiło.

- Coś cię bawi? - zapytała wyzywająco dziewczyna.

- Skądże, nic mnie nie bawi - odparł poważniejąc, wiedząc, że niewyspana Morgan jest niebezpieczniejsza nawet od Snape'a.- Która godzina?

- Zaraz w pół do piątej. Zbierajmy się lepiej do dormitoriów - oznajmiła dziewczyna, podnosząc z ziemi swoją szatę oraz skórzaną torbę.

Fred uczynił to samą i już po chwili wspinali się razem po stromych stopniach. Kiedy doszli do rozwidlenia, które prowadziło do męskiej i damskiej części, pożegnali się krótkim uściskiem.

- Tylko pamiętaj, żeby cicho wchodzić tymi twoimi słoniowatymi ruchami, bo George i Jordan cię zabiją - oznajmiła Morgan, czym wywołała cichy chichot u Freda.

- Będę uważał, dobranoc - odpowiedział, po czym oboje się rozeszli.

   Następnego dnia, po zajęciach, Morgan udała się do biblioteki, aby napisać dość długo odkładane już wypracowanie z astronomii, na temat gwiazdozbioru Herkulesa. Pewnym krokiem weszła przez dość masywne, drewniane drzwi biblioteki, skinęła głową na dzień dobry w stronę bibliotekarki i udała się do działu z książkami o tematyce astronomii.

Morgan stała i przeglądała stare księgi,a kiedy w którejś pojawiła się wzmianka na temat gwiazdozbioru Herkulesa, od razu lądowała na niewielki stosik obok dziewczyny.

Kiedy przejrzała już wszystkie wyższe półki, przykucnęła przy regale i zaczęła przeszukiwać dolne. Była tak pochłonięta tym zajęciem, że w pewnym momencie uderzyła w kogoś, który tak jak ona przeszukiwał księgi. Jej głowa odbiła się z cichym łupnięciem od głowy drugiej osoby, przez co oboje wylądowali na zimnej posadzce.

- Przepraszam - powiedziała Morgan, pocierając sobie obolałe miejsce. Na odpowiedzieć otrzymała jedynie cichy chichot.

- Nic się nie stało - dziewczyna spojrzała w stronę tajemniczej osoby, którą okazał się Cedrik Diggory, Puchon z tego samego roku. Morgan w całym swoim życiu widziała go może kilka razy, kiedy to mieli wspólne zajęcia, jednak nie za bardzo przykuwał on zainteresowanie Jones, czego nie można było powiedzieć o innych  dziewczynach, które śliniły się na sam jego widok.

Cedrik wstał i  wyciągnął rękę do Morgan. Dziewczyna niezgrabnie ujęła jego dłoń i podciągnęła się do pozycji stojącej.

- Dzięki - powiedziała i zaczęła się otrzepywać z kurzu - podłogi to za czyste tu nie są - rzuciła w ramach żartu, co zadziałało, gdyż chłopak cicho zachichotał.

- Prawda - oznajmił z perlistym uśmiechem. - Czy mi się wydaję, czy chodzimy razem na Historie Magii?

- Masz rację - odpowiedziała Morgan, zakładając pasmo włosów za ucho - Plus pięć punktów dla Hufflepuffu za spostrzegawczość  i kreatywne myślenie.

- Dziękuje bardzo - powiedział Cedrik i dygnął, co wywołało cichy chichot u Morgan.

Dziewczyna ,dalej chichocząc, schyliła się po książki, które już znalazła, mając cicho nadzieję,że one wystarczą i nie będzie musiała grzebać już po zakurzonych regałach, przez które na samą myśl chciało jej się kichać.

- Niech zgadnę, gwiazdozbiór Herkulesa? - zagadnął Cedrik, widząc pierwszą książkę, która leżała na stosie.

- A żebyś wiedział - westchnęła Morgan - Astronomię samą w sobie lubię, jednak te wypracowania mnie dobijają.

- Jeżeli chcesz, mogę ci pomóc. Sam już oddałem swoje i nie chwaląc się, dostałem wybitny.

- Wiesz, nie chciałabym zabierać ci czasu wolnego - zaczęła nieśmiało Morgan, chociaż nie pogardziła by towarzystwem, bo nie można było powiedzieć, że dziewczyna była słaba z astronomii i potrzebowałaby pomocy. Wręcz przeciwnie, bo już w wieku siedmiu lat Morgan przestudiowała swoją pierwszą książkę o wszechświecie i gwiazdach, a ten temat ją po prostu interesował.

- I tak nie mam nic lepszego do zajęcia  - odpowiedział Cedrik z szelmowskim uśmiechem, a dziewczyna po chwili zastanowienia odpowiedziała:

- W takim razie z wielką chęcią.

   Morgan i Cedrik od razu złapali wspólny język i bez problemu znajdowali ciekawe tematy do rozmowy. Oboje uwielbiali astronomię i dobre dwie godziny spędzili właśnie na rozmowie o niej, a  wypracowanie, jakby samo się napisało, bo tu Morgan coś napisała, tam dodał coś Cedrik i zanim się obejrzeli, mieli już zapisane dwie rolki pergaminu, z czego jedna była nadprogramowa. 

 Dochodziła już dziewiętnasta, więc musieli się rozstać, ponieważ Cedrik, jako prefekt, miał akurat wyznaczony wieczorny patrol na siódmym piętrze. 

- Miło było rozmawiać - oznajmiła Morgan, kiedy razem opuścili bibliotekę.

- Mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy - powiedział Cedrik i przeczesał swoje włosy dłonią.

- Może w najbliższej przyszłości - rzekła Morgan, po czym odwróciła się i zaczęła odchodzić.

- Czyli kiedy? - krzyknął za nią Cedrik z nutą rozbawienia, jednak dziewczyna uśmiechnęła się do niego przez ramie i zniknęła za zakrętem. 

  Kiedy doszła do wierzy Gryffindoru i weszła do środka, od razu rzuciła się na kanapę obok Freda.

- Jestem wykończona - oznajmiła.

- Czemu nie było cię na kolacji, Morgan? - zagadnął George, siedzący na jednym z czerwonych foteli. 

- Właśnie - zawtórował Fred.

- Byłam w bibliotece - powiedziała, ściągając z siebie szatę z godłem gryffindoru.

- Od końca zajęć, aż do teraz? - zapytał zdziwiony Fred - Co ty, wszystkie książki alfabetycznie układałaś, czy jak?

- Nie, to nie tak - zaczęła - Po prostu szukając książek, których potrzebowałam, natrafiłam na Cedrika Diggory'ego i...

- Na kogo?! - zapytał oburzony Fred.

- Na Cedrika, okazało się, że mamy sporo wspólnych tematów i w ogóle, a w dodatku pomógł mi w wypracowaniu. 

- Morgan, przecież my nienawidzimy go, po tym jak nie fair zagrał z nami mecz w tamtym roku - zarzucił dziewczynie Fred, czym wywołał u niej małą frustrację.

- Fred, to ty i George macie do niego problem nie ja, więc nie rozumiem, po co mnie w to mieszacie. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało i mam do tego prawo - oznajmiła na jednym tchu, po czym wstała i zebrała swoje rzeczy - Dobranoc - rzuciła i pokierowała się do dormitorium.

- Diggory Sriggory, jeszcze zobaczymy - wycedził przez zęby Fred, przez co George zaśmiał się, jednak na widok wściekłego spojrzenia swojego brata darował sobie śmieszki.



Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz