7🔥

273 16 5
                                    

- Na Merlina Morgan, co się stało? - zapytała zdziwiona Carl.

- Mówił Ci? - zapytała szlochającym głosem, wskazując na siedzącego po turecku George'a.

- Niby o czym miał mi mówić? - zadała kolejne pytanie Carl i pytająco spoglądała to na George'a, to na Morgan.

- No to ja Ci już mówię, razem z Fredem wpadli na genialny plan aby wziąć udział w turnieju Trójmagicznym. Trzeba oczywiście zaznaczyć, że karku będą nadstawiać dla paru złotych galeonów. A no i jeszcze są nieletni.

- George - wyszeptała zbita z tropu Carl - George powiedz że Morgan sobie żartuje.

- Miałem Ci powiedzieć...

- George wy nie możecie przecież to jest... - wtedy do pomieszczenia wpadł zdyszany Fred.

- MCGONAGALL TU IDZIE! WSZYSCY DO DORMITORIÓW! - wykrzyczał a wszyscy zaczęli uciekać po krętych schodach w stronę pokoi, oprócz Freda. Kiedy Morgan i Carl znalazły się u szczytu schodów, usłyszały bardzo charakterystyczne skrzypnięcie otwierającego się obrazu oraz głos McGonagall.

- Panie Weasley, czy wie pan który jest obecnie godzina ?

- Niestety nie jestem świadom, pani profesor.

- To ja pana uświadomię, że jest za piętnaście pierwsza. W Nocy jeżeli nie byłby pan tego też świadomy, a nie po południu.

- Jeżeli mam być z panią profesor szczery to myślałem, że jest później, nieźle się uwinąłem.

- Widzę, że humor panu dopisuje, myślę jednak że zmieni pan nastawienie jeżeli w sobotę zamiast wyjść do Hogsmeade pójdzie pan posegregować alfabetycznie wszystkie karty uczniów w bibliotece, w dodatku odejmuję gryffindorowi dziesięć punktów. A teraz dobranoc.

-Dobranoc pani profesor.

Nauczycielka zaczęła kierować się w stronę obrazu, jednak zatrzymała się przed nim i dodała nie odwracając się:

- I radziłabym panu już się dzisiaj nie pałętać po szkole, gdyż zgodnie z moim zegarkiem, swój dyżur zaczyna pełnić profesor Snape, a myślę że on nie będzie już na tyle łaskaw co ja.

Fred skinął głową sam do siebie, a profesorka wyszła i zniknęła za cichym skrzypnięciem obrazu.

Następnego ranka między przyjaciółmi panowała stosunkowo napięta atmosfera. Chodź wszyscy usiedli razem przy śniadaniu, nikt z nikim nie zamienił ani słowa, a później wszyscy rozeszli się na swoje zajęcia, które rano mieli oddzielnie.

Dopiero po południu całą czwórką spotkali się na eliksirach, które odbywały się w lochach.

Ich zadaniem było w parach uwarzyć amortencję oraz napisać krótki esej zawierający składniki, sposób przygotowania oraz skutki zażycia takiego napoju.

Fred usilnie chciał pracować wraz z Morgan, wypychając wręcz krukonkę, która chciała się dosiąść.

- Wychodzi na to, że będziemy pracować razem - zaczął, odkładając swoją torbę na bok.

- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać - odpowiedziała Morgan i zaczęła wertować swój podręcznik w poszukiwaniu przepisu na amortencję.

- No wiesz Morguś, nie masz za bardzo wyboru. Daj mi to wyjaśnić.

- Potrzebujemy pięć płatków irysów zebranych o północy, skórkę pomarańczy, korzeń mandragory i zarodnik paproci, idź po to.

Fred niechętnie wstał z ławki i poszedł w kierunku półki z składnikami, a w tym samym czasie Morgan zaczęła z boku na pergaminie przepisywać składniki oraz sposób przygotowania.

Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz