- Na Merlina Morgan, co się stało? - zapytała zdziwiona Carl.
- Mówił Ci? - zapytała szlochającym głosem, wskazując na siedzącego po turecku George'a.
- Niby o czym miał mi mówić? - zadała kolejne pytanie Carl i pytająco spoglądała to na George'a, to na Morgan.
- No to ja Ci już mówię, razem z Fredem wpadli na genialny plan aby wziąć udział w turnieju Trójmagicznym. Trzeba oczywiście zaznaczyć, że karku będą nadstawiać dla paru złotych galeonów. A no i jeszcze są nieletni.
- George - wyszeptała zbita z tropu Carl - George powiedz że Morgan sobie żartuje.
- Miałem Ci powiedzieć...
- George wy nie możecie przecież to jest... - wtedy do pomieszczenia wpadł zdyszany Fred.
- MCGONAGALL TU IDZIE! WSZYSCY DO DORMITORIÓW! - wykrzyczał a wszyscy zaczęli uciekać po krętych schodach w stronę pokoi, oprócz Freda. Kiedy Morgan i Carl znalazły się u szczytu schodów, usłyszały bardzo charakterystyczne skrzypnięcie otwierającego się obrazu oraz głos McGonagall.
- Panie Weasley, czy wie pan który jest obecnie godzina ?
- Niestety nie jestem świadom, pani profesor.
- To ja pana uświadomię, że jest za piętnaście pierwsza. W Nocy jeżeli nie byłby pan tego też świadomy, a nie po południu.
- Jeżeli mam być z panią profesor szczery to myślałem, że jest później, nieźle się uwinąłem.
- Widzę, że humor panu dopisuje, myślę jednak że zmieni pan nastawienie jeżeli w sobotę zamiast wyjść do Hogsmeade pójdzie pan posegregować alfabetycznie wszystkie karty uczniów w bibliotece, w dodatku odejmuję gryffindorowi dziesięć punktów. A teraz dobranoc.
-Dobranoc pani profesor.
Nauczycielka zaczęła kierować się w stronę obrazu, jednak zatrzymała się przed nim i dodała nie odwracając się:
- I radziłabym panu już się dzisiaj nie pałętać po szkole, gdyż zgodnie z moim zegarkiem, swój dyżur zaczyna pełnić profesor Snape, a myślę że on nie będzie już na tyle łaskaw co ja.
Fred skinął głową sam do siebie, a profesorka wyszła i zniknęła za cichym skrzypnięciem obrazu.
Następnego ranka między przyjaciółmi panowała stosunkowo napięta atmosfera. Chodź wszyscy usiedli razem przy śniadaniu, nikt z nikim nie zamienił ani słowa, a później wszyscy rozeszli się na swoje zajęcia, które rano mieli oddzielnie.
Dopiero po południu całą czwórką spotkali się na eliksirach, które odbywały się w lochach.
Ich zadaniem było w parach uwarzyć amortencję oraz napisać krótki esej zawierający składniki, sposób przygotowania oraz skutki zażycia takiego napoju.
Fred usilnie chciał pracować wraz z Morgan, wypychając wręcz krukonkę, która chciała się dosiąść.
- Wychodzi na to, że będziemy pracować razem - zaczął, odkładając swoją torbę na bok.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać - odpowiedziała Morgan i zaczęła wertować swój podręcznik w poszukiwaniu przepisu na amortencję.
- No wiesz Morguś, nie masz za bardzo wyboru. Daj mi to wyjaśnić.
- Potrzebujemy pięć płatków irysów zebranych o północy, skórkę pomarańczy, korzeń mandragory i zarodnik paproci, idź po to.
Fred niechętnie wstał z ławki i poszedł w kierunku półki z składnikami, a w tym samym czasie Morgan zaczęła z boku na pergaminie przepisywać składniki oraz sposób przygotowania.
CZYTASZ
Psikus (nie)doskonały • Fred Weasley
Fiksi PenggemarW życiu miłosnym bliźniaków Weasley zaczęło mieszać się jak w kociołku z eliksirem. Niespodziewanie odkrywają, że ich serca mogą należeć do czegoś niezwiązanego z psikusami a kogoś, co powoduje ogromny misz masz. Szósty rok w Hogwarcie rozpoczyna...