29🔥

194 6 5
                                    

Bliźniacy byli razem w swoim pokoju. George siedział przy biurku, majstrując nowy prototyp do sklepu, za to Fred leżał na łóżku, bawiąc się kostką Rubika.

- Pisałeś coś do Morgan? - powiedział nagle George.

- Nie - odparł drugi bliźniak, odkładając kostkę na bok. - Dlaczego pytasz? - George wstał i otworzył okno, wychylając się przez nie.

- Bo chyba właśnie leci jej sowa do nas - oznajmił, a Fred podbiegł do okna. 

- Niemożliwe...

- Zobacz, niesie coś dużego - kiedy to powiedział, obaj odsunęli się a ptak wleciał do środka i zrzucił na łóżko karton, niedbale oklejony taśmą. 

Obaj szybko do niego podbiegli. Był on zaadresowany do Freda. Widać było, że dziewczyna pisała go to na szybko.

- Otwierasz? - zapytał George, a Fred z delikatnością sapera powoli pozbywał się taśmy.

Kiedy mu się to udało, chwilę patrzył na pudełko, po czym delikatnie otworzył wieko. To, co zobaczył, sprawiło, że pękło mu serce.

Na samym wierzchu leżała kartka, na której widniał niedbały napis: Nie chce mieć tego w domu...

- Fred... - zaczął George, jednak chłopak na to nie reagował, zabrał kartkę i położył ją z boku, ze środka wyciągnął bluzę od Quidditcha, którą dał dziewczynie i jeszcze jedną zwykło, także od niego.

Na samym dnie było pełno zdjęć jego i dziewczyny. Na samym wierzchu było te, na którym leżą wtuleni na kanapie w pokoju wspólnym .

- Japierdole! - krzyknął sfrustrowany i odrzucił karton, przez co zdjęcia rozleciały się po całym pokoju. Fred usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach, a George siadł obok niego, poklepując go w ramie. 

- Przykro mi - powiedział, kiedy cisza się przedłużała. - Ale musisz sobie jakoś z tym poradzić, może...

- Jadę do Londynu - powiedział nagle Fred, po czym wstał i podszedł do swojej szafy, wyciągając z niej cieplejsze ubrania oraz kurtkę.

- Oszalałeś? Kompletnie zgłupiałeś... - odpowiedział George. - Nie możesz tak po prostu jechać do Londynu. 

- Ojciec zaraz jedzie do Ministerstwa. To moja jedyna szansa, żeby tam dojechać. - powiedział z nadzieją w głosie. - Muszę do niej pojechać. 

- Wiesz, że jest szansa, że cię nie wpuści do domu... - odparł mniej entuzjastycznie George.

- Wiem, ale wtedy wejdę tam choćby oknem...

- Dobra - oznajmił, unosząc ręce w geście kapitulacji. - Rób jak uważasz. - kiedy to powiedział, Fred wyszedł z pokoju, jednocześnie zakładając kurtkę. 

Morgan leżała przykryta kocem na kanapie w salonie. Kotka spała jej na nogach, a ona sama w zamyśleniu wpatrywała się w ścianę.

Zbliżał się wieczór, więc niedługo powinni pojawić się jej rodzice. Nagle po domu rozniósł się dźwięk dzwonka.

Morgan od razu pomyślała, że to jej tata, który miał w nawyku zapominać kluczy. Niechętnie wstała i pokierowała się w stronę drzwi, kiedy znowu rozniósł się dźwięk dzwonka.

- Tato, czemu ty ciągle zapominasz klu... - zaczęła mówić, kiedy otwierała drzwi, jednak przerwała.  W progu jej domu stał Fred z ogromnym bukietem białych róż oraz pudełkiem, które wysłała mu. Jego twarz była przemarznięta, tak samo jak dłonie.

- Morgan, ja... - zaczął, a dziewczyna stała wpatrzona w niego. - Ja chciałbym ci to wszystko wytłumaczyć... - nastała cisza, która dla Freda ciągnęła się w nieskończoność. W końcu Morgan przerwała ją:

Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz