15🔥

205 12 3
                                    


W pomieszczeniu paliło się kilka lamp naftowych. Przez wielkie okiennice wpadał blask księżyca. Fred dźwignął się na łokcie, po czym spojrzał w bok i ujrzał Morgan, opierająco swój policzek o pięść, oddychała miarowo - zasnęła. 

Obok niej leżał kawałek pergaminu, cały zarysowany. Fred delikatnie po niego sięgnął, próbując nie obudzić dziewczyny. W skrzydle szpitalnym panował półmrok, jednak to nie przeszkadzało  Fredowi rozszyfrować, co zostało zawarte na papierze.

Oprócz krótkiej notatki od Carl,  Morgan zaczęła szkicować tam polany, doliny oraz małe sówki. Było to strasznie słodkie.

Wtedy podeszła do nich pani Pomfrey, niosąc fiolkę na srebrnej tacy.

- Nareszcie się Pan obudził, Panie Weasley. Już myślałam, że to kolejny skutek uboczny eliksiru - oznajmiła półszeptem, by nie obudzić Morgan. - Dziewczyna wytrwale siedziała tu przez cały czas, ma Pan szczęście. - dodała z dwuznacznym uśmiechem.

- Nie, nie my się tylko przyjaźnimy - poprawił szybko kobietę.

- Oh, Panie Weasley ile razy to ja już słyszałam od takich jak wy, że się tylko przyjaźnicie. A w rezultacie wychodzili z tej szkoły jak zakochane kundelki. A nawet jak nie to i tak prędzej czy później byli razem. Nie pracuje w tej szkole od dziś. A teraz pij.

Fred wziął od Pani Pomfrey fiolkę i wypił ją jednym duszkiem. Była nie do opisania w smaku, jej płyn, mimo faktu że dopiero został wyciągnięty z kociołka, mroził cały przełyk. Chwilę później poczuł lekkie ukucie w brzuchu i wszystko zaczęło wracać do normy. Kilka sekund później na łóżku siedział już zwyczajny Fred.

- No, Zuch chłopak - oznajmiła pielęgniarka, po czym sprzątnęła fiolkę i wróciła do swojego gabinetu.

Fred spojrzał na swoje dłonie, które nie były już pomarszczone jak rodzynki. Dotknął swojej twarzy - była gładka w dotyku. Spojrzał na szybę, w której odbijało się całe pomieszczenie, w tym on - miał z powrotem swoje rude włosy. Nigdy nie sądził, że będzie się tak cieszył na swój widok.

Wtedy też z snu podniosła się Morgan. Rozciągnęła się, przetarła oczy i zobaczyła Freda, który posłał do niej szczęśliwy uśmiech.

- Witam Śpiącą Królewnę! Przegapiła pani całe show - powiedział, a ta uśmiechnęła się i przez ziewnięcie odpowiedziała:

- Już wrócił Mój Freddie? - te słowa uderzyły jak nigdy wcześniej w Freda. ,,Mój"  To brzmiało dla niego inaczej - tak idealnie inaczej - Co ty ze mną robisz Morgan?

- Tak, już wrócił. Chodź Księżniczko, zaprowadzę cię do sypialni - oznajmił, po czym wziął Morgan za jej ciepłe dłonie.

- Nie dam rady iść - odpowiedziała, nie wstając z stołka. - Zostańmy tutaj. Na tym taborecie jest stosunkowo wygodnie. - Fred zaśmiał się.

- Nie możemy tu zostać, to skrzydło szpitalne.

- Ale dormitorium jest tak Szaa-leea-koo! - odrzekła ziewając, co jeszcze bardziej wprawiło Freda w rozbawienie.

Fred ujął dziewczynę pod pachami, po czym wziął ją na ręce tak, jak bierze się panny młode. Morgan momentalnie zasnęła wtulona w jego tors. Ten widok urzekł Freda, a jego myśli rozmarzyły się nad tym, że gdyby mógł, to tak właśnie codziennie by ją traktował.

Wyszedł z pomiędzy łóżek i ruszył w stronę mosiężnych drzwi, z śpiącą Morgan na rękach - a temu wszystkiemu przyglądała się Pani Pomfrey, z malującym się uśmiechem na twarzy.

Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz