27🔥

164 4 2
                                    

Fred i George weszli do domu wraz z swoim rodzeństwem. Od progu dobiegł ich zapach łakoci, które piekła ich matka. 

- Wesołych świąt! - krzyknęła z kuchni pani Weasley, po czym wyłoniła się zza rogu, ubrana w fartuszek pobrudzony mąką.

- Wesołych świąt! - krzyknęli całą czwórką. Ginny od razu pobiegła przytulić matkę, w jej ślady poszli także Ron i George. Po chwili dołączył do nich także Fred.

- A ty co taki nie w sosie? - zapytała matka, przytulając go na powitanie.

- Zmęczony - odparł Fred.

- Oj tam, od razu zmęczony - zaśmiała się matka, po czym nagle mina jej spoważniała. - A właśnie! Wy dwaj! - wskazała na bliźniaków. - Jak ten wasz burdel w pokoju nie będzie ogarnięty do kolacji, to będziecie spać na podwórku albo w szopie ojca, zrozumieliśmy się? 

- Tak, mamo - odpowiedzieli chórem. 

- No, i tak ma właśnie być - odparła krzepko Molly i ruszyła z powrotem do kuchni. - Kolacja za dwie godziny! - krzyknęła jeszcze.

Fred z George'em udali się do swojej sypialni. Faktycznie, kiedy tylko otworzyli drzwi, uderzył w nich zapach prochu strzelniczego. Po podłodze walało się pełno prototypów. Na łóżkach leżało pełno kartek i starych podręczników. Na biurku Freda leżał wywalony kałamarzyk, a atrament, który z niego wypłynął już dawno wsiąknął w drewno blatu.

Okno także nie należało do najczystszych. Najwidoczniej nawet świat nie chciał oglądać tego bałaganu, który panował w ich pokoju. 

- Na Merlina, jaki tu syf! - powiedział George, próbując przedrzeć  się do okna, a żeby to je chociaż uchylić. Kiedy mu się to udało, z parapetu pospadały książki i listy, wysyłane przez Morgan i Carl podczas wakacji. 

- My naprawdę tak to zostawiliśmy? - zapytał Fred, ciężko wzdychając.

- Mogliśmy jednak to ogarnąć przed wyjazdem. 

- Fakt. Mogliśmy. Lepiej bierzmy się do roboty, bo niedane nam będzie nawet pół ciastka z wigilijnego stołu.

 ~*~

Morgan przebudziła się jakoś godzinę po tym, jak zasnęła. Sen nie był jednym z lepszych, ale lepszy taki niż żaden.

Kotki już obok niej nie było. Za to za oknem zrobiło się ciemno. Morgan wstała i zapaliła światło na korytarzu, po czym zeszła na dół.

- Wesołych świąt, kochanie! - krzyknęła do niej z kuchni mama, kiedy tylko ją zobaczyła. Wytarła swoje ręce o fartuszek kuchenny i podeszła, by uściskać swoją córkę. 

- Wesołych świąt, mamo! - odpowiedziała Morgan, także przytulając kobietę.

- Kiedy z tatą wróciliśmy, zastaliśmy ciebie śpiącą, więc cię nie budziliśmy. - oznajmiła kobieta, a wtedy z salonu wyłonił się wysoki mężczyzna, o ciemnych włosach i brodzie, ubrany w świąteczny czerwony sweter i beżowe spodnie. W dłoniach trzymał światełka świąteczne.

- A kogóż to moje oczy widzą? Czyżby to była moja córa? - oznajmił, odkładając lampki na stolik stojący w holu.

- Tata!! - krzyknęła radośnie i rzuciła się w jego objęcia, w akompaniamencie rozbawionych rodziców. 

- Taka duża, a jednak dalej potrzebuje tego swojego staruszka! - zaśmiała się pani Jones, opierając o framugę. 

- Wiadomo! - wymruczała Morgan w pierś ojca, co wywołało kolejną salwę śmiechów. 

Morgan w skrócie opowiedziała rodzicom o swoim pierwszym semestrze. Oczywiście pominęła fakt o swoim miłosnych przebojach, nie chcąc martwić rodziców. 

Psikus (nie)doskonały • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz