W Hogwarcie uczniowie ze wszystkich domów zaczęli się gromadzić na dziedzińcu szkoły, aby przywitać kandydatów z innych magicznych szkół.
Morgan odnalazła Freda w tłumie uczniów, ponieważ idąc z pokoju wspólnego zagapiła się i zgubiła z pola widzenia znajomych.
-Nie myślałam, że kiedyś będę aż tak cieszyć się na twój widok Fred.
-Normalnie kopnął cię zaszczyt że weź - odpowiedział chłopak i posłał jej radosny uśmiech. - Pamiętaj o naszym spotkaniu.
-Pamiętam, pamiętam - odpowiedziała Radośnie Morgan.
-Plan jest taki, że zwijamy się od razu po tym całym przedstawieniu, później nam się to nie uda przez tych wszystkich bufonów.
-Nie ma sprawy.
-No i super, pilnuj się mnie i jak zrobi się zamieszanie, spadamy na błonia
-Idziemy na błonia? - zapytała podekscytowana Morgan.
-Kurde - powiedział Fred, uświadamiając sobie, jak zniszczył właśnie niespodziankę dla dziewczyny - Nie było tego, zapomnij o tym, wykasuj to sobie z pamięci. - dodał zmarnowanym głosem i walnął się w czoło - Ale jestem głupi.
Morgan tylko zaśmiała się na słowa przyjaciela i zaczęła się z nim drażnić, chcąc dowiedzieć się co czeka na nią na szkolnych błoniach.
Chwile później odnaleźli też Carl i George'a i razem ustali przy innych gryfonach.
Kiedy ostatni goście zostali przywitani przez dyrektora Hogwartu, wszyscy uczniowie tłocznie ruszyli w kierunku wielkiej sali, oprócz Morgan i Freda, którzy to przeciskali się między uczniami w kompletnie przeciwnym kierunku.
-Fred, zaczekaj ! - krzyknęła Morgan do oddalającej się postaci, chłopak odwrócił się i wyciągnął w stronę dziewczyny piegowatą dłoń, którą bez wahania Morgan złapała.
Oboje już chwilę później zbiegali po stromym zboczu Hogwardzkich błoni.
-Szybciej Morguś! - krzyczał Fred z uśmiechem i radością w głosie - Szybciej bo nas złapią! A kto ostatni ten gargulec!
-Nie no! Tylko nie gargulec!
Gdy tak zbiegali, Morgan poczuła ogromną radość, której dawno nie odczuwała z Fredem i szczerze za tym tęskniła, więc chciała napawać się każdą najdrobniejszą chwilą nie przesączoną złością tylko radością.
-Zamknij oczy - oznajmił Fred zatrzymując się, co też Morgan uczyniła. - A teraz złap moją dłoń..tutaj jest - dodał pomagając dziewczynie złapać jego rękę. - A teraz ostrożnie... powoli - Fred prowadził dziewczynę, która ufając mu szła ku niemu. - Już prawie jesteśmy...Możesz otworzyć oczy!
Morgan to zrobiła, a ku jej oczom ukazała się majestatyczna płacząca wierzba tuż nad jeziorem, w której gałęziach zostały umieszczone zaklęciem słoiczki z świetlikami, dające nieziemski klimat w jesienną noc, i których światło odbijało się uroczo w wodzie. Pod jej konarem leżał koc z pokoju wspólnego Gryffindoru, na którym to leżało dużo łakoci z szkolnej kuchni. Z małego radyjka była cicho nucona piosenka. Na wodzie dryfowała drewniana łódka.
-Fred... - wyszeptała dziewczyna, jak gdyby nie chcąc zniszczyć klimatu jaki towarzyszył temu miejscu. Chłopak zaszedł dziewczynę od tyłu i wyszeptał do jej ucha:
-Podoba Ci się?
-Czy mi się to podoba? To jest niesamowite...Fred ja... dziękuję.
Na twarz Freda wkradł się lekki uśmiech, któremu towarzyszył rumieniec niewidoczny w lekkim świetle.
CZYTASZ
Psikus (nie)doskonały • Fred Weasley
Fiksi PenggemarW życiu miłosnym bliźniaków Weasley zaczęło mieszać się jak w kociołku z eliksirem. Niespodziewanie odkrywają, że ich serca mogą należeć do czegoś niezwiązanego z psikusami a kogoś, co powoduje ogromny misz masz. Szósty rok w Hogwarcie rozpoczyna...