12. Zostajesz kupiony

236 27 15
                                    

Gorączka. Nazwa naturalnego dla Omegi okresu płodnego, charakteryzującego się konkretnymi objawami – silnymi falami gorąca, podwyższoną temperaturą, niezwykłą potrzebą bliskości i przede wszystkim, braku możliwości skupienia się na czymkolwiek poza naturalną chęcią przedłużenia swojego gatunku.

Każda Omega przez kilkanaście lat swojego życia musiała w pewnym stopniu dostosowywać swoje życie do pojawiającej się gorączki. W przypadku dobrego zdrowia zarówno psychicznego jak i fizycznego, a także posiadania stałego partnera, nie było to trudne. Gorączka, będąca w praktyce tym samym co ruja u zwierząt, występowała regularnie co kwartał, nie licząc momentu bycia już w ciąży.

Nie wszystkie Omegi mogły jednak pozwolić sobie na bycie wyłączonym z życia co trzy miesiące, czasami nawet częściej. Z pomocą przyszły więc leki, które były zbawieniem dla wielu ludzi. Pozwalały one przesunąć gorączkę o określony czas lub też wcale do niej nie dopuścić, pod warunkiem stałego przyjmowania leków.

Problemem była jedynie regularność. Im dłużej przyjmowało się chemiczne środki zapobiegające ów gorączce, tym trudniejsza do zniesienia ona była. Objawy stawały się tak nasilone, że przeżycie jej bez obecności Alfy wydawało się wręcz niemożliwe.

O tym akurat Eirik doskonale wiedział. Dlatego teraz siedział w pomieszczeniu przypominającym trochę małą świetlicę, z kilkoma stolikami, dwoma kanapami, małym telewizorem i półkami z jakimiś starymi książkami. Było to miejsce z pewnością przyjemniejsze niż to, gdzie wcześniej musiał być. Docierały do niego słowa mówione przez postacie z jakiegoś dennego filmu, a kolory przynajmniej dawały złudne poczucie bycia w lepszym miejscu.

Właściwie, to wcześniejsze nie było takie złe. Eirik nawet wytrzymałby całkiem sporo czasu na niewygodnych krzesłach, chociaż doceniał kanapę, na której mógł teraz bezczelnie się położyć. Śniadanie też nie było tragiczne – dwie bułki posmarowane masłem, z szynką, sałatą, serem i pomidorem. Tego ostatniego szybko się pozbył, ale pieczywo było nawet świeże.

No i dali mu kawę, chociaż gorzka nie smakowała zbyt dobrze. Wypił kilka łyków, ale uznał, że jednak woli wodę, którą także dostał. Raczej po to, żeby mógł popić dwie białe tabletki, na których właściwie mu zależało.

Były inne, to na pewno. Te, które posiadali z Fredeirikiem, były kolorowe, przypominały kształtem cukierki. Te za to musiały być jakieś lepsze, być może pozwalały dłużej wytrzymać lub też nie wpływały tak bardzo na samopoczucie?

Przez chwilę się im przyglądał. Miał jeszcze czas, w końcu miał tutaj trochę poczekać. Do Lukketu mieli zawieźć go dopiero wtedy, gdy więcej Omeg się przyzna, co powinno potrwać do wieczora.

Żołnierze doskonale wiedzieli, co robili. Przetrzymywali złapanych, głodnych ludzi, nie dając im dostępu do leków. W ten sposób Omegi, które zaczynały odczuwać pierwsze objawy gorączki, były zmuszone przyznać się, aby nie zwariować.

Dlatego też Eirik tutaj był. Nie wyobrażał sobie, by przy tych wszystkich ludziach odczuwać coś tak trudnego, nawet jeśli nie raz rozmyślał o tym, jakie uczucia miałoby to ze sobą nieść. Podobno, jeśli miało się swoją Alfę, był to całkiem przyjemny okres, choć ciężko było sobie wyobrazić taką sytuację.

Chwilę się wahał, nim połknął obie tabletki. Pierwsza powstrzymująca gorączkę, druga ukrywająca jego naturalnie słodki zapach przed Alfami. To dawało mu poczucie bezpieczeństwa, choć jednocześnie wcale tego nie lubił. Każde leki bardzo źle na niego wpływały – czuł się tragicznie z samym sobą, coraz bardziej siebie nienawidził. Bezsilność i niemoc przygniatały go tak mocno, że zrobienie czegokolwiek wydawało mu się praktycznie niemożliwe.

Nadludzie || ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz