Przez chwilę Eirik sądził, że ma więcej szczęścia niż ktokolwiek inny. Albo przynajmniej, że los postanowił z niego zakpić, zmusić go do cierpienia, a teraz jakoś go za to wynagrodzić w naprawdę dobry sposób.
Nie miał pojęcia, jaki cud był odpowiedzialny za postanowienie na jego drodze akurat tego mężczyzny, ale nie umiał tego logicznie wyjaśnić. Z wszystkich, którzy akurat mogli chcieć go kupić, trafił mu się ten, o którym już tyle razy myślał.
Nie wiedział, jak się nazywał. Nie miało to właściwie znaczenia, skoro ratował Eirika przed piekłem, jakim zapewne byłby Lukket. I jeszcze zapewne mógł odmienić jego życie w naprawdę cudowny sposób.
Może to było głupie. Zapewne tak, głupie i żałosne. Ale oczami wyobraźni Eirik był już w jego domu, a nawet w jego sypialni. Wśród miękkiej pościeli, skupiony jedynie na dotyku, którego tak bardzo pragnął.
To już musiała być desperacja.
Ale ten mężczyzna praktycznie nie zwracał na niego uwagi. Odebrał odpowiednie dokumenty, powiedział, że sam odwiezie go na badania i kazał mu ze sobą iść. Eirik czuł, jak żołądek mu się mocno ściska, bo w końcu, dlaczego taki facet go kupował i zupełnie ignorował?
Wyszedł za nim i skrzyżował ramiona. Mężczyzna obejrzał się tylko na chwilę i podszedł do jednego z samochodów, o którym Eirik potrafił powiedzieć jedynie tyle, że był srebrny i prezentował się całkiem przyzwoicie.
– Nie mam wieczności, żeby na ciebie czekać – odezwał się w końcu malarz. Eirik przewrócił oczami i podszedł do niego. Z tak bliska odkrył, że mężczyzna nie jest od niego jakoś bardzo wyższy, dzieliło ich może z dziesięć centymetrów. Na tyle mało, że gdyby Omega teraz stanęła na palcach, na pewno dosięgłaby ust Alfy.
I, chociaż Eirik miał ochotę to zrobić, nawet nie próbował. Nie uważał, by robienie z siebie idioty tutaj miało jakikolwiek sens, skoro tak naprawdę nie wiedział, dlaczego ten mężczyzna postanowił go wykupić.
Co było ogólnie idiotyczne. Z jednej strony mogło być ratunkiem, życie w Lukkecie było trudne i pełne różnych ograniczeń. Słyszał jednak też o kilku Omegach, które miały okazję należeć do konkretnej Alfy – czasami było to jeszcze większe piekło, pełne wykorzystywania ich i zmuszania do różnych rzeczy, o których Eirik nawet nie chciał myśleć.
Próbował skupiać się na pozytywach.
Chwilę później siedział już w aucie obok mężczyzny. Z radia grała jakaś piosenka, którą miał wrażenie, że pierwszy raz słyszał. Ledwo ją właściwie było słychać, a kierowca nie odzywał się, całkowicie skupiony na drodze.
Eirik za to nie ukrywał, że mu się przygląda. Przesuwał spojrzeniem po jego profilu, ciemnych, gęstych włosach, opalonej skórze i oczach, których spojrzenie pochłaniała droga przed samochodem. Był przystojny, ale bardziej podobał mu się w tej galerii – teraz wyglądał na dziwnie zirytowanego.
– Po co mnie wykupiłeś? – spytał w końcu Eirik, przenosząc spojrzenie na przednią szybę. Skupił spojrzenie na samochodzie przed nim, którego kolor określiłby jako ciemnoniebieski. Albo granatowy. Właściwie nie był pewien, czy te określenia mówiły o tym samym odcieniu, ale chyba użyłby tego drugiego.
– Nie teraz – odparł mężczyzna, nawet na chwilę na niego nie zerkając. – Porozmawiamy, jak za ciebie zapłacę, muszą cię przebadać.
– Po co?
– Po to, że możesz okazać się śmiertelnie chory, a ja nie będę przepłacać za kogoś, kto może nie dożyć do następnego roku. Albo za kogoś, kto może zarazić mnie jakimś świństwem. I nic nie mów, głowa mnie boli.
CZYTASZ
Nadludzie || ABO
FantasyNadludzie - «przedstawiciele wyższej rasy ludzkiej» Lucca pragnął mieć równie wielką władzę i posłuszeństwo, co jego ojciec, kiedy Mikkel po prostu posłusznie złożył swoje papiery w ramach odbycia służby wojskowej. Dalej jednak miał w sobie dużo wię...