Ludjais zazwyczaj się nie spóźniał. Zawsze szanował czas innych i wymagał tego samego od osób, z którymi się umawiał. Czasami jednak świat krzyżował mu plany i uniemożliwiał pojawienie się na miejscu o czasie.
Miał być w budynku Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego już piętnaście minut temu, a jeszcze nawet nie dojechał na miejsce. Nie z jego winy oczywiście – wyszedł z domu odpowiednio wcześnie, ale na mieście był większy korek, niż mu się wydawało. Samochody stojące jeden za drugi powoli próbowały poruszać się do przodu, ale przejechanie z jednej części miasta na drugą wydawało się wręcz niemożliwe.
Denerwowało go to. Nie miał na to wpływu, ale i tak czuł, że spóźnienie będzie później źle świadczyć o nim. Tym bardziej że nie jechał po prostu do pracy, a dopiero się o nią starał.
Mimo początkowych problemów udało mu się zdać egzamin z informatyki z bardzo wysokim wynikiem. Co prawda znowu był gorszy o te trzy procenty od Mikkela, ale i tak uważał to za swój sukces. W końcu jego brat poświęcił sporo czasu na naukę do tego egzaminu, kiedy Ludjais miał naprawdę niewiele czasu.
Chciał pracować w ministerstwie. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej miał wrażenie, że odnajdzie się w tym miejscu. Kariera żołnierza była dalej kusząca, ale czuł, że tutaj będzie w stanie zdziałać więcej dla dobra Nikeolu i jego mieszkańców.
A przecież zawsze chodziło o to, by wszystkim w państwie żyło się lepiej.
Spodziewał się, że początkowo nie będzie miał na nic wpływu, ale był cierpliwy. A być może za kilka lat będzie mógł rzucać swoje propozycje, jak ulepszyć cały ten system. Już ucząc się wszystkiego na egzamin z prawa, wymyślił kilka całkiem logicznych rzeczy, które uważał, że należało wdrożyć.
Najpierw jednak musiał porozmawiać z Annemette. Tą Annemette, która najpewniej czekała na niego już od dłuższego czasu, bo o tej godzinie miał się u niej pojawić. A czekało go przynajmniej jeszcze dziesięć minut jazdy w tym korku.
Odetchnął z ulgą, kiedy w końcu zaparkował samochód. Upewnił się jeszcze, czy ma odpowiednie dokumenty przy sobie i skierował się do budynku. Wszedł do środka i już po chwili znajdował się w windzie, która miała zabrać go na odpowiednie piętro.
Zapukał do drzwi pewniej, niż ostatnio. Teraz nie czuł już tego wahania, co ostatnio, a dodatkowo wcale nie miał czasu na jakieś przemyślenia. Był spóźniony o prawie pół godziny, a to działało na jego niekorzyść. Musiał to wyjaśnić, aby przypadkiem nie stracić szansy, jaką miał.
Słysząc dość wyraźne „proszę", lekko nacisnął klamkę i wszedł do środka.
Annemette siedziała przy biurku, rozmawiając przez telefon. Dłonią wskazała mu krzesło, sama jednak wstała i podeszła do okna.
– Jeśli tu przyjdziesz i będziesz próbował kontrolować to wszystko, wybiorę inną opcję – powiedziała, jednocześnie szukając czegoś w torebce. – Wszystko już ustaliliśmy, nie mogę teraz rozmawiać, jestem zajęta. Tak, do widzenia.
Ludjais zajął swoje miejsce i skupił się na obserwowaniu kobiety. Dzisiaj miała na sobie ciemne dżinsy i błękitny golf. Do tego na jej szyi był jakiś złoty łańcuszek, wydawało się też, że miała wyraźniejszy makijaż niż ostatnio.
Po chwili wyjęła z torebki jakieś małe pudełko i wróciła do biurka.
– Zastanawiałam się, czy się pan tutaj dzisiaj pojawi – stwierdziła, siadając na swoim fotelu.
– Nie spodziewałem się takich korków, stąd to spóźnienie – wyjaśnił od razu. – Ale zdałem już wszystkie egzaminy, tak jak pani o tym wspominała.
CZYTASZ
Nadludzie || ABO
FantasyNadludzie - «przedstawiciele wyższej rasy ludzkiej» Lucca pragnął mieć równie wielką władzę i posłuszeństwo, co jego ojciec, kiedy Mikkel po prostu posłusznie złożył swoje papiery w ramach odbycia służby wojskowej. Dalej jednak miał w sobie dużo wię...