– Nie wiem, ile razy to już powiedziałem, ale jest pan naprawdę wspaniały – powiedział Dymiann, kiedy już kończyli spotkanie. Even już kilkukrotnie mu pomagał i regularnie orientował się w jego sprawach. Był człowiekiem całkiem inteligentnym, właścicielem małego biznesu, ale w kwestiach prawnych zawsze wolał polegać na kimś innym. – Zawsze się czuję pewniej po takiej rozmowie z panem. To naprawdę fantastyczne, że można jeszcze znaleźć tak dobrych prawników. Ale nie myślał pan o zrobieniu czegoś dalej w tym kierunku?
Even zebrał wszystkie rozłożone wcześniej papiery i schował je do plastikowej koszulki.
– Być może za jakiś czas zacznę to rozważać – stwierdził szczerze i bez większego zastanowienia. Właściwie już w liceum planował, że jego miejscem pracy stanie się sąd, ale to zawsze w pewien sposób zbliżało go do nielubianego świata polityki. Póki co nie mógł narażać Liv, a później...
Nie był pewien, czy obecność Svana w jego życiu nie krzyżowała mu tych planów.
– Mój ojciec zawsze powtarzał, że gdyby wszyscy robili to, do czego zostali powołani, uniknęlibyśmy wielu problemów – dodał, odkładając wszystkie papiery.
– Też tak sądziłem, ale podobno nasi rządzący też robią to, do czego zostali powołani – mruknął mężczyzna, poprawiając marynarkę. – I przez to chyba ostatnio zacząłem w to szczerze wątpić.
– Hm?
– Nie słyszał pan? To, co się dzieje w sprawie Khamira Zaremena. Chociaż ja tam się nie dziwię, że ludzie się sprzeciwiają. Sam mam dwie córki w Lukkecie, boli mnie to, że dziewczynki muszą tam siedzieć, ale prawo to prawo. Ja tam nic zrobić nie mogę, ale ktoś taki jak Zaremen być może coś zdziała.
Even lekko uniósł brwi. Faktem było, że ostatnio nie śledził wszystkich ważnych wydarzeń na bieżąco – ostatnie wieczory zamiast na nadrabianiu wszystkich informacji poświęcał na słuchanie ćwiczeń Svana, który starał się radzić sobie z nowym instrumentem. Z pewną przyjemnością obserwował starania Omegi, nawet jeśli widział u niej nieskutecznie ukrywaną irytację. Ale chłopak sam stwierdził, że jest muzykiem, więc żaden instrument nie będzie dla niego wyzwaniem. Zwątpił w to, gdy Even – nie mogąc się wprost powstrzymać przed tym drobnym żartem – zaproponował mu przyszłoroczny prezent w postaci ukulele.
– Ostatnio nie obserwowałem wszystkiego na bieżąco, co się stało? – spytał, czując lekkie napięcie przez fakt, że być może umknęło mu coś naprawdę ważnego.
– Z dwa dni temu chyba, albo może trzy, nie pamiętam tak szczerze, padła ta propozycja, by Omegi musiały odpracowywać tę stratę, jeśli do dwudziestych piątych urodzin nie urodzą żadnego dziecka – zaczął wyjaśniać mężczyzna, jednocześnie lekko marszczy brwi. – Sam się trochę zdenerwowałem, bo moje dziewczynki wcale tego nie chcą i w pełni je popieram, bo to zwykłe bestialstwo, ale to tak między nami. Trochę zrobiło się szumu, a wczoraj wyszło na jaw, że Zaremen jest ukrywającą się Omegą. Kto by pomyślał, że przez te kilkadziesiąt lat nie wyszło to na jaw. Sam się przyznał, aresztowano go, ale to logiczne, że część żołnierzy stanęła po jego stronie. Mówią coś o jakiejś demonstracji w stolicy, wielu ich ostatecznie nie było, ale pan jest prawnikiem, a ja z zainteresowania historykiem. Chyba obaj wiemy, jakie skutki mogą mieć takie sytuacje.
Even lekko skinął głową. Nigdy nie wypowiadał się na temat polityki, jedynie skupiał się na swoim zadaniu, czyli doradzaniu ludziom w kwestiach prawnych. Ale to nie pozbawiało go poglądów, tym bardziej, kiedy w jego domu znajdowała się Omega. Nigdy nie uważał Lukketów za dobre rozwiązanie, a to, co aktualnie się działo brzmiało przynajmniej niepokojąco.
Khamir Zaremen był wybitnym strategiem. Jedną z tych osób, które od lat nazywano bohaterami. Mówiono, że bez niego Nikeol dużo więcej straciłby na wojnie i właściwie nikt tego nie negował. Być może zawsze miał dość delikatne rysy twarzy, ale raczej nikt nie podejrzewałby go o to, że ciągle się ukrywał. Tylko dlaczego teraz zdecydował się ujawnić, skoro sam i tak nie mógł nic zdziałać?
CZYTASZ
Nadludzie || ABO
FantasyNadludzie - «przedstawiciele wyższej rasy ludzkiej» Lucca pragnął mieć równie wielką władzę i posłuszeństwo, co jego ojciec, kiedy Mikkel po prostu posłusznie złożył swoje papiery w ramach odbycia służby wojskowej. Dalej jednak miał w sobie dużo wię...