Ludjais wierzył, że kluczem do idealnego świata było społeczeństwo przestrzegające prawa.
To właściwie zawsze wydawało mu się logiczne – rządzący ustanawiali zasady, które miały pomóc ludziom. Wskazywali, co było dobre, a co nie. Zadaniem ludzi było dostosowywanie swojego zachowania do ustanowionego prawa. W ten sposób nikt nie musiałby martwić się bezpieczeństwem, bo zakazane były rzeczy, które mogły naruszyć czyjś spokój.
Świat pełen prawych ludzi to świat bez złodziei, bez morderców, bez terrorystów. Świat gdzie każdy robił swoje, jednocześnie nikomu nie przeszkadzając. Świat pełen odpowiedzialnych ludzi, którzy nie wsiadali za kierownicę po alkoholu, którzy pracowali, uczciwie odprowadzając podatki służące całemu społeczeństwu, którzy nie wykorzystywali swoich pracowników.
I to był świat, do którego Ludjais Berwegallelion dążył.
Tyle że teraz musiał zrobić pełen mały wyjątek. Nieduży, taki, któremu nie robił nikomu krzywdy. Właściwie wręcz przeciwnie – jeśli przeczucie go nie myliło, jego działanie miało przynieść korzyść całemu Nikeolowi, a o to przecież chodziło.
Musiał jedynie na chwilę złamać zasady. Znaleźć informacje, do których niekoniecznie miał dostęp na swoim stanowisku. Przekroczyć uprawnienia, sprawdzić coś i przekonać się, czy należało wdrożyć działanie. Podejrzewał, że tak trzeba było, ale chciał jeszcze to sprawdzić. Upewnić się, zanim kogokolwiek poinformuje o swoim znalezisku.
Codziennie zostawał dłużej w pracy i nikt już specjalnie nie zwracał na to uwagi. Siedział przy swoim stanowisku jeszcze godzinę czy dwie, segregował dokumenty, pisał maile, sprawdzał bazy danych, do których miał dostęp. Wykonywał głównie zadania, które nie pozwalały mu się rozwijać, ale rozumiał to – był tutaj nowy, to logiczne, że nikt nie chciał obarczać go zadaniami związanymi z odpowiedzialnością.
Miał się zająć bałaganem w raportach z magazynów rządowych. Miejsc pełnych nie tylko broni i mundurów, ale też wszystkich rzeczy przekazywanych później do Lukketów. W szczególności dużo tam było skonfiskowanych leków. Wszystkie sprawdzano, później spisywano, raporty pojawiały się co tydzień.
Ludjais był tym typem perfekcjonisty, który nie potrafił znieść bałaganu. Nie tylko tego w postaci niepoukładanych rzeczy w pokoju, niedościelanego łóżka czy nieumytych naczyń. Do szału doprowadzały go także źle podpisane pliki, niechlujnie wypisane dokumenty czy nieposegregowane dokumenty. Więc zawsze wszystko dzielił, opisywał i składał w odpowiednich teczkach.
Dlatego nie tylko posegregował raporty według miast, do których należały magazyny, ale też posprawdzał, czy wszystko zostało poprawnie wypisane i w każdym segregatorze zostawiał notatkę z informacją, w jaki sposób zostały podzielone złożone tam dokumenty. Tyle że w niektórych miastach zaczął znajdować błędy.
Miał dane jedynie z ostatnich dwóch miesięcy. Podawano ilość wszystkich rzeczy, ale dość szybko zauważył, że niektóre raporty były przekłamane. Brakowało niektórych przedmiotów, spisane liczby wydawały się zawsze zaokrąglone, jakby niedokładnie policzone. Przez to dość szybko zorientował się, że prawdopodobnie ktoś wynosił zaopatrzenie.
Zwłaszcza problem był z lekami.
Zastanawiało go, czy nie powinien tego komuś zgłosić. Jednak ludzie, z którymi pracował, nie wydawali się wystarczająco kompetentni do takich spraw. Wykonywali swoje obowiązki dość niedbale, nie na tyle, żeby mieli przejąć się problemami niedotyczącymi ich bezpośrednio. Dlatego zostawił tę informację dla siebie.
Wybrał miasta, w których dane wydawały mu się najbardziej zakłamane w porównaniu z informacjami, do których miał dostęp. I – chociaż przy przekładaniu wszystkich raportów nie chciał o tym myśleć – wśród tych kilku było Sigven, miejsce, gdzie przecież jego brat był dowódcą.
CZYTASZ
Nadludzie || ABO
FantasyNadludzie - «przedstawiciele wyższej rasy ludzkiej» Lucca pragnął mieć równie wielką władzę i posłuszeństwo, co jego ojciec, kiedy Mikkel po prostu posłusznie złożył swoje papiery w ramach odbycia służby wojskowej. Dalej jednak miał w sobie dużo wię...