34. Dlaczego traktujesz mnie jak inne Omegi?

224 27 62
                                    

Dochodziła osiemnasta, kiedy uwagę leżącego na łóżku i próbującego znaleźć sobie jakieś mało męczące zajęcie Eirika zwrócił dźwięk szurania czymś po podłodze. Właściwie to nawet nie było szuranie – bardziej jakby coś na kółkach przesuwało się po niej i to w pokoju obok, tym zajmowanym między innymi przez Theoika. Coś jakby obrotowe krzesło przepychane po pokoju.

Eirik przez chwilę się wahał. Z jednej strony całkiem dobrze mu się leżało na łóżku. Podrzucał w rękach zwiniętą bluzę należącą do Lucci, którą dwa dni wyjął z szafy i po prostu zabrał. Robił to z pewną satysfakcją, bo zawsze, kiedy mężczyzna dostrzegał go w swoich ubraniach, przewracał oczami i jakby z trudem powstrzymywał się od komentarza. Zaś Eirika to nawet bawiło, chociaż nie tylko po to sięgał po nieswoje ubrania – lubił to, że był w stanie wyczuć zapach mężczyzny, więc kiedy tylko przytulał się do takiego materiału, od razu czuł się lepiej.

Dlatego też teraz złapał podrzuconą do góry bluzę i przycisnął ją do swojej klatki piersiowej. Bo tak, z jednej strony rzeczywiście dobrze się tutaj czuł. Ale z drugiej zaczynało mu się nudzić, więc mógłby sprawdzić, co działo się w pokoju drugiej Omegi i przy okazji zorientować się co do planów na kolację, w końcu kuchnią i tak zajmował się tutaj Theoik.

Uznając to za całkiem dobry pomysł, podniósł się do siadu i odłożył bluzę obok swojej poduszki. W domu było ciepło, co było naprawdę miłą odmianą o tej porze roku. Zazwyczaj Eirik przyzwyczajony był do chłodu nieogrzewanego mieszkania, a teraz mógłby tu nawet chodzić bez koszulki i temperatura wcale by mu nie przeszkadzała. Chociaż, oczywiście, nie miał zamiaru tego robić, myśl o odsłonięciu przy Lucce czegoś więcej niż ramion dalej budziła w nim zbyt dużo sprzecznym emocji.

Wstał i wyszedł z pokoju. Nie musiał nawet nigdzie dalej się kierować, bo Theoik też opuścił swój. Wyglądał normalnie i Eirik już zamierzał spytać jedynie o kolację, ale wtedy dostrzegł trzymaną przez chłopaka rączkę granatowej walizki.

– Po co ci to?

– Pan Lucca uznał, że tak jak Alann powinienem już z kimś innym zamieszkać.

Eirik lekko uniósł brwi. Ta sytuacja była dziwna. Rozumiał już, że Lucca mógł mieć jakieś powody, żeby pozbyć się stąd Alanna. Być może nie był już mu potrzebny, a chciał zwolnić miejsce dla kolejnej Omegi czy coś takiego. Oczywiście, że to dalej było zachowanie z kategorii, które Eirik umiał opisać jedynie wulgarnymi przymiotnikami, ale był w stanie uznać, że tą sytuacją nie należało się martwić.

Teraz już nie umiał o tym nie myśleć, skoro Lucca pozbywał się też drugiej Omegi. Bo to stawiało Eirika w bardzo problematycznej sytuacji – po pierwsze, zostanie tutaj z malarzem sam na sam, a to budziło w nim nieprzyjemny niepokój. Po drugie, być może będzie chciał zaraz też pozbyć się jego samego, a tego nie chciał, za bardzo przyzwyczaił się do obecności tej konkretnej Alfy i nie chciał już nikogo innego. Po trzecie, kto od tej pory przejmie obowiązki w kuchni i zrobi dzisiejszą kolację?

– A ty jesteś taką ciotą i nie umiesz mu się sprzeciwić? – spytał, starając się nie okazać, że ta sytuacja zaczynała go trochę stresować.

– Wiesz, do tej pory tylko ty się buntowałeś i pan Lucca jest chyba na ciebie wściekły. Może dlatego chce, żebyś tylko ty tu został? Znam Alfę, z którą mam zamieszkać i nie mam z tym problemu, nie będę się sprzeciwiał tylko dlatego, że ty widzisz w tym rozwiązanie – powiedział szczerze Theoik i Eirik przez dłuższą chwilę nie wiedział, co powiedzieć. Nie wiedział tylko, czy bardziej szokowało go ciągłe posłuszeństwo chłopaka, jego niespotykana dotąd bezpośredniość, czy jednak sam sens słów i fakt, że Lucca podobno chciał zostać z nim sam.

Nadludzie || ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz