29. Za bardzo mnie pociągasz

193 25 33
                                    

Nie chciał tego głośno przyznawać, ale odkąd Eirika nie było w mieszkaniu, Fredeirikowi żyło się dużo łatwiej.

Znaczy, oczywiście, tęsknił za bratem i byłby w stanie oddać wszystkie te małe udogodnienia i wiele więcej za możliwość ponownego zobaczenia się z nim. Kiedy tylko myślał o tym, jak bardzo Eirik musiał teraz cierpień, jak bardzo czuł się poniżony i niezrozumiały, drugiego z braci dopadały wyrzuty sumienia. Ale tak naprawdę nie mógł nic zrobić poza próbą dalszej egzystencji.

Jeśli mnie zabiorą, masz się ogarnąć i nie próbować mi pomóc – usłyszał kiedyś i z bólem serca spełniał złożoną wtedy obietnicą.

I rzeczywiście widział pewne małe plusy całej tej sytuacji. Przede wszystkim, w mieszkaniu w końcu było czysto. Żadnych porozrzucanych ubrań, butelek alkoholu czy innych śmieci na podłodze. Praktycznie nie dało się już wyczuć dymu papierosowego – choć Mikkel zawsze przy nim palił – a zamiast tego unosił się przyjemny, lawendowy zapach odświeżacza powietrza.

Fredeirk posprzątał każdy kąt mieszkania, znalazł kilka przedmiotów uznanych już za zaginione, a do tego mógł przygotowywać to jedzenie, na które miał ochotę. I oczywiście ciągle coś piekł, pamiętając o regularnych wizytach Mikkela.

Nawet trochę przyzwyczaił się do odwiedzin Alfy. Dalej podchodził do niego nieufnie, starał się utrzymać bezpieczny dystans i obserwował każdy ruch mężczyzny. Ale powoli zaczynał dochodzić do wniosku, że żołnierz nie chciał go skrzywdzić, w końcu inaczej nie przyjeżdżałby tutaj tak często, jednocześnie nigdy nie wykorzystując okazji.

I – choć to Fredeirikowi też nie mogło przejść przez usta – jego pomoc naprawdę dużo mu dawała.

Mikkel zostawiał mu pieniądze. Początkowo chłopak próbował je zwracać, ale w końcu przełknął dumę i zaczął je przyjmować, rozumiejąc, że to dawało mu szansę na przetrwanie. Mógł opłacić mieszkanie, a nawet trochę ogrzać mieszkanie, kupił też sobie ciepły sweter, którego mu brakowało.

To nie było dużo, ale zaczynał się przyzwyczajać do takiego życia.

Zwłaszcza po spotkaniu z tym nieznajomym mężczyzną. Początkowo czuł się tak bardzo przestraszony, pewny, że za niedługo tak jak Eirik wyląduje w Lukkecie. A później mężczyzna mu pomógł, tak po prostu, nie chcąc niczego szczególnego w zamian. I jeszcze zapewnił go o dobrych intencjach Mikkela – i z jakiegoś powodu Fredeirik był w stanie mu uwierzyć.

Nie lubił wychodzić zbyt późno do sklepu, ale brak mąki zmusił go do ciepłego ubrania się i wyjścia z mieszkania. Chciał na jutro przygotować ciasto z truskawkami, które udało mu się kupić w promocyjnej cenie, ale dopiero przy szukaniu wszystkich składników zorientował się, że zakupy go nie ominą.

W jakiś sposób robienie tych wszystkich wypieków dawało mu satysfakcję. Wiedział, że było to idiotyczne, ale za każdym razem, kiedy Mikkel przychodził, próbował czegoś słodkiego i nie ukrywał, że mu to smakowało, Fredeirik czuł, jak po jego ciele rozchodzi się niezrozumiałe, ale przyjemne uczucie. Wręcz zaczynał wyczekiwać kolejnych takich momentów, chcąc dalej czuć dumę z tego, że jednak coś mu jeszcze w życiu wychodziło.

Wszedł do sklepu, w którym zazwyczaj wykonywał zakupy i zaczął szukać odpowiedniej mąki. Kucnął przy jednej półce i sięgnął po produkt, przez chwilę wahając się, czy nie wziąć innego. Zależało mu, żeby ciasto wyszło naprawdę dobre.

Jakoś tak automatycznie zerknął w kierunku drzwi, kiedy te się otworzyły. Zaraz też, kiedy tylko dostrzegł umundurowanych mężczyzn, schował się za regałem, czując, jak serce zaczyna bić mu szybciej. Nienawidził tych wszystkich momentów, kiedy tak niewiele brakowało, aby wszystko, co do tej pory osiągnął, się całkowicie posypało.

Nadludzie || ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz