11. Mam dla ciebie propozycję

224 31 21
                                    

Fredeirik nie miał zielonego pojęcia, co właściwie powinien teraz zrobić. Miał wrażenie, jakby został dosłownie postawiony przed ścianą. Nie miał żadnego ruchu, który nie sprowadziłby na niego jeszcze większego ryzyka.

Nie miał też na nic siły. Najchętniej zostałby na tej kanapie już na zawsze. Myśl o ruszeniu się brzmiała wręcz nierealnie. Bo i po co miał cokolwiek zrobić, skoro nic już nie miało sensu? Jak miał sobie teraz dać radę?

Eirik nie wrócił na noc do domu. W innej rzeczywistości, gdyby tylko byli Betami, Fredeirik pewnie by się tym nie przejął. Gdyby to było przed wojną, też nie miałoby to znaczenia. Znał Eirika i wiedział, jak bardzo ten lubił się czegoś napić w jakimkolwiek towarzystwie. A jeśli pijany zasypiał, z pewnością nie przejmował się czymś takim jak powrotem do domu.

Ale nie byli Betami. Byli ukrywającymi się Omegami, które musiały zważać na każdy ruch. Eirikowi szkodził alkohol, a raczej mieszanie go z lekami, chociaż nie miał zamiaru zrezygnować z picia. Jednak nie był na tyle nieodpowiedzialny, żeby bez powodu nie wrócić do domu – zawsze wracał, nawet jeśli przypominało to praktycznie próbę doczołgania się do mieszkania. Też niezbyt bezpiecznie, ale przynajmniej Fredeirik był pewien, że brat był w domu.

No, a sami żołnierze nigdy nie lubili męczyć się z pijanymi ludźmi, więc zostawiali ich w spokoju.

W tej sytuacji Fredeirik był jednak pewien – Eirik został złapany. Oczyma wyobraźni widział już brata pobitego przez Alfy, kiedy praktycznie nie może się ruszyć. Słyszał, jak wobec Omeg zachowują się żołnierze i był wręcz pewien, że Eirik nie pozwoliłby na takie zachowanie. Ale słabszy nie mógł się przed nimi bronić.

Bo Eirik był specyficzny. Z jednej strony starał się być tym "starszym bratem", tym odpowiedzialnym, dbającym o młodszego, starającym się rozwiązać wszystkie problemy. Ale z drugiej strony był też sobą, słabą Omegą, która nie potrafiła poradzić sobie z czasami wręcz banalnymi problemami. Im bardziej starał się być silnym, tym później bardziej cierpiał – leżąc godzinami na łóżku, udając, że wcale nie ma ochoty zwyczajnie zniknąć.

Eirik potrafił jedynie świetnie udawać, jak bardzo nie obchodziło go wszystko to, co bardzo przeżywał w sobie.

Dlatego Fredeirik tak bardzo się bał. Wiedział, że jego brat będzie sprawiał wrażenie obojętnego tak długo, jak tylko będzie mógł. A później znowu spróbuje odebrać sobie życie, a nie mógł być pewien, że tym razem też ktoś odpowiednio wcześnie go powstrzyma. Tym bardziej w takim miejscu, jak Lukket, gdzie na pewno ktoś będzie próbował zmuszać go do rzeczy, których Eirik nie będzie chciał. To nie miało prawa skończyć się inaczej.

Wciągnął powietrze do ust i powoli je wypuścił. Fredeirik nie chciał płakać, nawet jeśli w jego oczach zbierały się łzy. Przetarł oczy dłońmi, nie chcąc pozwolić sobie na bycie aż tak słabym. Starali się przez tyle lat – żyli we wręcz fatalnych warunkach, wmawiając sobie, że wszystko było w porządku i tak powinno to wyglądać.

Obydwoje wiedzieli, że wcale nie tym powinno być życie. Nie ciągłym ukrywaniem się, przeliczaniem wszystkich zdobytych pieniędzy, modleniem się, by nie stracić resztek wolności. Gdyby żyli przed wojną, wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Mogliby normalnie podjąć pracę, może nawet mieliby jeszcze matkę.

Albo wcale by ich nie było, a więc też wszystkich ich problemów.

Fredieirk przykrył się szczelniej kocem. Było mu zimno, ale wstanie z łóżka, by ubrać się cieplej, wydawało mu się zbyt wymagające. Pierwszy raz tak dobrze rozumiał, co musiał czuć jego brat, gdy spędzał całe dnie w taki sposób. Ta bezsilność była naprawdę okropnym uczuciem.

Nadludzie || ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz