59. Za chwilę będziemy wolni

177 21 4
                                    

Eirik nie był zbyt spostrzegawczy, a przynajmniej nie na tyle, by od razu rozpoznać, że Lucca miał zły humor. Dopiero kiedy wszedł do garażu i dostrzegł, jak ten wyrzuca kolejne rzeczy z jakichś pudeł, wyraźne dostrzegł tę wściekłość wymalowaną na jego twarzy.

– Wiesz... wcale nie musisz tego szukać – zauważył, opierając się o ścianę i obserwując mężczyznę. – Aż tak nie potrzebuję tego kawałka liny.

Nie słuchał go. Wyrzucił jeszcze kilka rzeczy, które wylądowały gdzieś obok niego, a później w końcu znalazł poszukiwany przedmiot. Gruby kawałek liny, z którego następnie odciął jeszcze krótszy. Symbol trwających właśnie protestów.

– O co się tak wkurwiasz? – spytał Eirik, kiedy Lucca w końcu do niego podszedł.

Miał zaciśnięte wargi i z łatwością dało się zauważyć, jak spięty musiał być. Co było dziwne, skoro nie miał żadnego logicznego powodu, by tak się zachowywać. A przynajmniej Eirik nie umiał żadnego znaleźć.

W odpowiedzi mężczyzna jedynie wręczył mu znaleziony przedmiot i wyminął go, kierując się do drzwi łączących garaż z domem. Stawiał kroki ciężko i wyglądał tak, jakby zamierzał pobić najbliższą osobę, która stanie mu na drodze. Z pewnością należało unikać z nim interakcji, ale Eirik nie byłby sobą, gdyby myślał o bezpiecznych opcjach.

Chciał wiedzieć i nie zamierzał odpuścić.

Poszedł za nim, zastanawiając się, co sprowokuje rozmowę. Mógł po prostu męczyć go pytaniami i po kilku godzinach uzyskałby odpowiedzieć, ale nie chciał na to marnować aż tak wiele czasu. Lucca miał całkiem spore pokłady cierpliwości do zachowania Eirika i skoro z łatwością opierał mu się, gdy ten chciał się do niego zbliżyć, pewnie zniesie tysiące zadanych pytań, nim w końcu coś powie.

Ale wystarczyło sięgnąć do jego słabego punktu. Eirik może nie był wybitnym strategiem i raczej nie skupiał się na takich rzeczach, ale wiedział przynajmniej o dwóch słabościach mężczyzny, z którym był tak blisko. Mógł albo zacząć krzyczeć – co raczej byłoby dziwne i męczące – albo wykorzystać jego niechęć do dotyku. Ryzykowne, ale raczej skuteczne.

Podszedł do niego, gdy ten już w kuchni nalewał sobie wodę. Podszedł do niego i dość niespodziewanie ułożył dłonie na jego ramionach i lekko je zacisnął.

– Jesteś strasznie spięty. Może zrobię ci masaż czy coś? – zaproponował, udając, że nagle zapomniał o bezsensowności tej propozycji.

– Zaraz ci przypierdolę – zagroził Lucca i coś w jego głosie zabrzmiało tak, że Eirik posłusznie się odsunął. Mimo wszystko nie chciał aż tak bardzo się narażać.

– Chcę wiedzieć, czemu się tak zachowujesz.

– Nie spieszy ci się do wyjścia? Jak tak dalej będziesz tu stał i ze mną gadał, zniknie ci okazja do wyjścia na ulicę i pokrzyczenia, jak bardzo jest ci źle.

Między nimi zapanowała cisza. Eirik czuł, jak sens tych słów powoli do niego dociera. Jak ta gorzka ironia miesza się ze zirytowaniem i w końcu staje się jakąś formą odpowiedzi na jego pytanie. Pochodzenie tej wściekłości nabrało teraz sensu.

– Mam nie iść?

– Przecież ci nie zabraniam.

– Ale chyba robię ci tym straszną krzywdę, że chcę dołączyć do tego wszystkiego.

To nie tak, że ciągnęło go do takich rzeczy. Wręcz przeciwnie, zamieszanie związane z protestem wręcz go odrzucało i najchętniej obserwowałby wszystko z bezpiecznego miejsca otulony kocem i jedzący lody o ulubionym smaku. Idealny scenariusz zakładał, że Lucca siedziałby z nim i można by się do niego przytulić, ale w ciągu dnia coś takiego nie miało prawa mieć miejsca.

Nadludzie || ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz