Ta noc nie należała do najłatwiejszych.
Mimo zmęczenia Fredeirik przez dobre kilkadziesiąt minut obracał się z boku na bok. Głowę miał pełną myśli, które atakowały go, kiedy tylko zamykał oczy.
Mikkel zrobił dla niego wiele. Właściwie za samo to, że znalazł się w jego domu, już był mu bardzo wdzięczny. Zjedli kolację, wypili coś, co miało wzmocnić im odporność, a później Fredeirik mógł wziąć ciepły prysznic, którego naprawdę potrzebował. Kiedy gorąca, praktycznie parząca jego skórę woda spływała po jego ciele, dość szybko pozbył się wyrzutów sumienia o to, że przecież narażał gospodarza na spore koszty. Tamta chwila przyjemności była zbyt cudowna, żeby mógł się nią przejmować.
Żołnierz pożyczył mu do spania jakąś swoją koszulkę, którą niedawno sobie kupił i jeszcze nawet nie miał okazji jej założyć. Kiedy podał mu ją, z jednej strony Fredeirik poczuł się rozczulony tym, że ledwo przytomny Mikkel jeszcze pomyślał o jego komforcie i tym, że noszona rzecz mogła jakoś na niego wpłynąć. Z drugiej jednak strony był trochę zawiedziony, w końcu założenie czegoś, co już należało do żołnierza, byłoby niczym pewna forma przytulenia – a przynajmniej słyszał, że Omegi potrafiły odbierać to w ten sposób.
Położył się w pokoju, który – jak Mikkel w skrócie mu wyjaśnił – kiedyś należał do jego brata, a tymczasowo robił za graciarnię, bo jeszcze nie pojawił się pomysł, co z nim zrobić. Stały tu jakieś niepasujące do siebie meble i wiele wypchanych kartonów. Ale po trzeciej w nocy wystrój nie miał absolutnie żadnego znaczenia.
Fredeirik długo leżał na łóżku, myśląc o tym, co powinien zrobić. Rozsądek podpowiadał mu jak najszybszą przeprowadzkę. Mieszkanie z obcą Alfą zawsze stanowiło pewne zagrożenie, nawet jeśli Mikkel nie miał złych intencji. Przecież wystarczyłoby trochę alkoholu i żołnierz przekroczyłby granice, których nie powinien. Tylko że Fredeirik nie potrafił widzieć w tym czegoś bardzo złego. Oczywiście, nie miał zamiaru wchodzić w jakiś zupełnie niepotrzebny mu romans. Ale nie mógł oszukiwać samego siebie, że akurat ten żołnierz trochę mu się podobał.
Myślał też o Eiriku. O tym, czy jego brat naprawdę był bezpieczny. Wyglądał, jakby czuł się dobrze i to było naprawdę dziwne. Dawno nie widział go takiego. Nie był może szczęśliwy, ale spokojny. Być może znalazł miejsce, które utożsamiał z bezpieczeństwem, a o to przecież zawsze chodziło. O bezpieczeństwo.
I – chociaż starał się wyrzucić te myśli z głowy – gdzieś z tyłu pojawiała się tajemnicza Iris. Dziewczyna, którą Mikkel opisywał w ten wyjątkowy sposób. Musiała zawrócić mu w głowie chyba nawet bardziej, niż on sam to dostrzegał. Uśmiechał się, kiedy nazywał ją najseksowniejszą i najpiękniejszą, a Fredeirik czuł się przy tym dziwnie żałosny. Zwłaszcza gdy pod koniec historii okazało się, że była Omegą.
Miał nadzieję, że ta kryjąca się w jego sercu zazdrość była wynikiem zmęczenia.
Obudził się ledwo kilka godzin później. Przez dłuższą chwilę leżał jeszcze na łóżku, zastanawiając się, co powinien zrobić. Powiedzieć Mikkelowi, że tu zostaje? Czy jednak zacząć szukać sposobu, jak załatwić sobie jakieś mieszkanie? Chciał zostać i nie chodziło tylko o komfort, z jakim się to wiązało. Naprawdę polubił towarzystwo Alfy i, chociaż strach dalej pozostawał, miał nadzieję, że ich relacja pozostanie tak przyjemna. Ale czy mógł tak go wykorzystywać, żeby praktycznie za darmo tutaj mieszkać? Przecież to generowało zbyt wielkie koszta.
Ale... może mógł zostać chociaż na kilka dni, zanim wymyśli coś rozsądnego?
Z tą myślą w końcu podniósł się z łóżka i wyszedł z pokoju. Na dworze było już całkowicie jasno, ale nie miał pojęcia, która mogła być godzina. Trochę się obawiał, czy nie obudzi zmęczonego gospodarza. Chociaż... może mógł zrobić mu śniadanie, żeby minimalnie się odwdzięczyć?
CZYTASZ
Nadludzie || ABO
FantasyNadludzie - «przedstawiciele wyższej rasy ludzkiej» Lucca pragnął mieć równie wielką władzę i posłuszeństwo, co jego ojciec, kiedy Mikkel po prostu posłusznie złożył swoje papiery w ramach odbycia służby wojskowej. Dalej jednak miał w sobie dużo wię...