25. Tego się nie zapomina

180 26 13
                                    

Z momentów, kiedy Ocavio znajdował się w domu Lucci, najbardziej lubił te, kiedy nie musiał rozmawiać z gospodarzem. Często siadał w kuchni z innymi Omegami i rozmawiał z nimi, w ten sposób dając im trochę nadziei na lepsze życie. W końcu on sam znajdował się kiedyś na ich miejscu, a teraz robił coś, co wydawało się praktycznie niemożliwe – żył w szczęśliwym związku i pracował.

– Naprawdę zazdroszczę ci tego, że związałeś się z Alavandrem. To brzmi tak, jakbyś żył w jakiejś bajce – stwierdził z lekkim rozmarzeniem Theoik. Skupiony był na przygotowaniu kurczaka, którego chciał podać z ryżem, ale co jakiś czas zerkał na Ocavio i Alanna, aby móc bardziej uczestniczyć w rozmowie.

– Nie jest tak kolorowo, ale... to jak taki sen, z którego nigdy nie chciałbym się obudzić. – Ocavio cicho westchnął na samą myśl o partnerze, z którym miał zobaczyć się już za jakiś czas. – Jest naprawdę cudowny i miałem wiele szczęścia, że akurat jego poznałem.

– Aż ciężko uwierzyć, że takie ideały istnieją – dodał Alann, uśmiechając się krzywo. – No wiecie, jest przystojny, bogaty, wpływowy, a do tego traktuje cię jak Alfy Omegi przed wojną, jakby wcale za ciebie nie płacił.

– Bo mnie kocha – stwierdził z rozbawieniem Ocavio. – W zeszłym tygodniu byliśmy na kolacji w takiej jednej restauracji i jakby tylko zignorować właściciela, który początkowo nie chciał uznać moich dokumentów, to było cudownie. Bardzo smakowało mi tamtejsze wino i...

– I pewnie później przypomniał ci, że poza byciem ideałem, jest też naprawdę dobry w łóżku? – zakończył za niego Alann.

Ocavio zaśmiał się cicho, ale skinął głową. Wręcz automatycznie sięgnął dłonią do swojej szyi, kiedy tylko na chwilę wrócił myślami do momentu, gdy mógł czuć na sobie dotyk swojego partnera. Nie potrafił powstrzymać delikatnych rumieńców, jakie wyskoczyły na jego policzkach, kiedy tylko rozmowa zaczęła zmierzać w takim kierunku.

– A chcecie mieć dzieci? – spytał nagle Theoik. – W sensie, macie już więź, jesteście już jakiś czas razem. Nie próbujecie czy coś?

– Alavander nie przepada za nimi. No i obydwoje pracujemy, nie miałby kto zająć się dzieckiem. A ja chyba zbyt dużo nasłuchałem się w Lukkecie, jak ważne jest potomstwo, żeby chociażby o tym myśleć.

– Ile tam właściwie siedziałeś?

– Dwa lata. – Ocavio sięgnął po szklankę z wodą i upił kilka łyków. – Właściwie to niecałe, bo Lucca dość szybko mnie wykupił, ale tego się nie zapomina.

Nie lubił myśleć o tych chwilach spędzonych w Lukkecie. O ciągłym wmawianiu Omegom, że głównym celem było posiadanie potomstwa, o wszystkich nakazach i zakazach, o Alfach, które wydawały się nie widzieć nic złego w całym tym chorym systemie. Lucca był trzecim mężczyzną, którego tam poznał, ale dwóch wcześniejszych czasami dalej śniło mu się po nocach w koszmarach, po których jedynie obecność Alavandera potrafiła go uspokoić.

Chciał coś jeszcze dodać, ale powstrzymał się, gdy zobaczył Luccę. Wszedł do kuchni dość szybko, wyglądał na wyraźnie zdenerwowanego. Kilka minut wcześniej wszyscy mogli przez chwilę widzieć Eirika, który dość szybko wrócił do swojego pokoju. A unoszący się już po całym domu zapach mógł świadczyć o tym, że chłopak miał gorączkę.

I oczywiście Lucca zachowywał się, jakby to nie miało znaczenia.

Wszedł do środka, nawet na nikogo nie zerkając. Na chwilę się zatrzymał, a później przeszedł do części salonowej, gdzie od razu otworzył jedną szafkę. Z niej zaś wyciągnął czerwone wino, które pewnie zamierzał całe wypić, co dość łatwo można było wywnioskować po wściekłości wymalowanej na jego twarzy.

Nadludzie || ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz