Pobudki z reguły nie są przyjemne. Koniec odpoczynku i początek egzystencji nie ma wręcz prawa być przyjemnym. W końcu tutaj do rywalizacji ze sobą staje brak problemów, odpoczynek i ciepłe łóżko przeciwko odpowiedzialności, problemom i zmęczeniu. Wybór w tej sytuacji staje się całkiem oczywisty.
Dalej jednak takie poranki mogą być różne. Dla Omeg najlepsze są te, kiedy już zaraz po wybudzeniu się czują, że jest przy nich ktoś, kto zapewni im bezpieczeństwo. Ta myśl sprawia, że można jeszcze na chwilę zamknąć oczy, wtulić się w leżącą obok osobę i dać sobie jeszcze te dwie minuty, po których zacznie się kolejny dzień z pełną energią.
A tak przynajmniej mogłoby to funkcjonować w idealnym świecie, czyli na pewno nie tym, w którym żył Eirik.
Rzeczywiście przez chwilę czuł się przyjemnie – jeszcze zanim otworzył oczy, czuł już, że zaraz przy nim znajdował się ktoś naprawdę blisko. Na talii czuł lekki ciężar, jakby ktoś położył na niej rękę, słyszał zaraz za plecami czyjś spokojny oddech. To były cztery czy może nawet pięć sekund słodkiej nieświadomości, kiedy przez chwilę miał wrażenie, że wszystko było w porządku.
Później uświadomił sobie, że jego poranek nie miał prawa tak wyglądać.
Gdy tylko ta myśl zagnieździła się w jego głowie, szybko podniósł się do siadu i rozejrzał dookoła. Nie znał tego pomieszczenia, był pewien, że znalazł się tutaj pierwszy raz. Jasne ściany, zielona roleta zasłaniająca całe okno, drewniane biurko pełne jakichś papierów, kilka obrazów na ścianach. To pierwsze rzuciło mu się w oczy i tylko upewniło go w przekonaniu, że nie miał pojęcia, gdzie właściwie się znajdował.
Z każdą chwilą serce biło mu coraz mocniej. W końcu też odważył się sprawdzić, kto leżał obok niego, tak niebezpiecznie i nieodpowiednio blisko. Odwrócił głowę w lewo i głośniej westchnął, kiedy w budzącym się właśnie mężczyźnie rozpoznał Luccę.
Zaletą całej sytuacji było to, że nie był to obcy człowiek, obca Alfa, której nawet imienia by nie znał. Jednak wadą tego wszystkiego był Lucca – w końcu co musiało się stać, że obydwoje skończyli, śpiąc tutaj razem?
– Musisz się tak rzucać po tym łóżku? – spytał mężczyzna, jedną ręką przecierając oczy.
– Co ja tu robię? – Eirik odwrócił głowę, nie chcąc patrzeć teraz na Luccę. Był zbyt blisko, dodatkowo bez koszulki, no i prawdopodobnie znajdowali się w jego sypialni. Na samą myśl o tym wszystkim, co mogło się stać, już zaczynały palić go policzki, a nie chciał pokazać, jak bardzo sama obecność Alfy obok na niego wpływała.
– Nie miałem zamiaru o trzeciej w nocy nosić cię po schodach – stwierdził Lucca. Mówił to takim tonem, jakby cała ta sytuacja była dla niego całkowicie normalna, jakby regularnie budził się tutaj z jakąś Omegą i nie było to nic dziwnego.
Bo pewnie tak właśnie było – uświadomił sobie nagle Eirik i coś w środku boleśnie go zakuło, gdy tylko ta myśl pojawiła się w jego głowie. To właściwie było całkiem oczywiste, Lucca musiał regularnie sypiać z kupionymi Omegami i był zwyczajnie do tego przyzwyczajony.
– Skończyła mi się woda, a jak wyszedłem, znalazłem cię w kuchni. Prawie się wywaliłeś, a później zemdlałeś, więc przyniosłem cię tutaj. Nie patrz tak na mnie, jakbym miał cię wykorzystać. Byłeś nieprzytomny, a ja nie jestem nekrofilem – dodał jeszcze mężczyzna i po tym podniósł się już z łóżka.
Eirik dalej czuł się dziwnie. Świadomość, że nie zbliżyli się do siebie aż w takim stopniu, była jednocześnie uspokajająca i niezwykle dołująca. Nie chciał być wykorzystanym, ale jednocześnie dalej nie potrafił przestać marzyć o bliskości tego mężczyzny. Nienawidził go i chciał, by więcej nie pojawiał się w jego życiu, ale jednocześnie chciał zmniejszenia dystansu między nimi i bliskości, jakiej nigdy jeszcze nie zaznał.
CZYTASZ
Nadludzie || ABO
FantasyNadludzie - «przedstawiciele wyższej rasy ludzkiej» Lucca pragnął mieć równie wielką władzę i posłuszeństwo, co jego ojciec, kiedy Mikkel po prostu posłusznie złożył swoje papiery w ramach odbycia służby wojskowej. Dalej jednak miał w sobie dużo wię...