3. Możesz skończyć zakopany w ogródku

384 41 28
                                    

Zegarek wiszący na ścianie wskazywał trzynastą czterdzieści. Mówił, że zostało dokładnie dziesięć minut do zakończenia lekcji. Oznaczało to nie tylko koniec lekcji dzisiaj, ale trzydniową wolność. Kończył się w końcu larlion, ostatni dzień pracy i nauki. Po nim następowały trzy dni, które w wielu zawodach oznaczały przerwę od standardowych zajęć.

Liv właściwie lubiła się uczyć. Lubiła siedzieć w budynku szkoły, słuchać kolejnej dawki interesującej ją wiedzy. Mimo to jednak ostatnia lekcja zawsze jej się dłużyła. Danie wiedzy o prawie o takiej godzinie w larlion było bezmyślne – większość osób zerkała z utęsknieniem za okno lub próbowała w ukryciu przeglądać coś na telefonie.

– Może zakończymy sobie dzisiaj na dwudziestym maafsha – powiedziała nauczycielka, zamykając podręcznik. – Właściwie zakończy nam to cały dział o polityce rodzinnej. Ktoś wie, jaka ustawa została podpisana i jakie niosła za sobą konsekwencje? Pytanie kieruję głównie do Alf, to w końcu was dotyczy.

W sali zapanowała cisza. W jej klasie było pięć Alf i dwadzieścia Bet, ale mało kto słuchał o tej porze nauczycielki. Nawet jeśli była życzliwą kobietą i potrafiła ciekawie przekazać wiedzę, nikogo nie interesowała teraz jakakolwiek ustawa. Większość osób myślała już, jak skorzystać z wyjątkowo przyjemnej pogody, jak na lipash.

Kiedy cisza się przedłużyła, Liv cicho westchnęła i podniosła rękę. Nie powinni irytować nauczycieli, więc musiała uratować klasę, zanim ponieśliby konsekwencje za brak wiedzy. Ona, mając za starszego brata doradcę prawnego, wiedziała wystarczająco dużo.

– Chodzi o ustawę o potomstwie – odpowiedziała, prostując się nieco na krześle. Kątem oka dostrzegła, że telefon, który miała położony przed sobą i przykryty piórnik, rozświetlił się. Znowu dostała wiadomość. – Po jej wejściu w życie, Alfy miały prawo zaadoptować Omegi urodzone w Lukketach i być ich opiekunami aż do ukończenia przez nie piętnastego roku życia.

– Dokładnie. Chłopcy, to naprawdę jest dla was ważne, żebyście za kilka lat wiedzieli, czy macie prawo do opieki nad swoim dzieckiem. – Nauczycielka cicho westchnęła i pokręciła głową. – Spakujcie się już, ale nie wstawajcie ze swoich miejsc, aż nie skończy się lekcja.

Liv sięgnęła po swoją różową torbę. Narysowany na niej był czarny kontur tęczy i to sprawiło, że zapragnęła jej w zeszłym miesiącu. Chociaż brat uczył ją sztuki oszczędzania, widząc w niej wiele zalet, czasami Liv nie mogła powstrzymać się przed kupieniem sobie czegoś. Dalej jednak zachowywała w tym umiar, wiedząc, że przecież pieniądze nie rosły na drzewach i miały swoją wartość.

Po schowaniu swoich rzeczy wzięła do ręki telefon. Przesunęła po ekranie, aby go odblokować i odczytać w końcu wysyłane jej wiadomości. Było ich aż cztery i wszystkie od tego samego nadawcy. Uśmiechnęła się lekko. Czy Alfy zawsze tak się zachowywały?

Przez chwilę wahała się, co odpisać. Poprawiła sweter, który trochę zsuwał się jej z ramienia. Gdyby jej brat dowiedział się, że zapomniała swojego i pożyczyła go od – jego zdaniem – praktycznie obcej Alfy, zabiłby ją. Oczywiście, najpierw zająłby się chłopakiem, dopiero później swoją młodszą siostrzyczką.

Szczęśliwie jednak nie widział jej tutaj i nie wiedział, że prawie zaspała i cudem zdążyła na lekcje. Nie musiał o tym wiedzieć, jak i o tym, w czym aktualnie chodziła. Sweter był na nią trochę za duży, ale niezwykle przyjemnie jej się w nim chodziło.

Po szkole rozniósł się charakterystyczny dźwięk kończący lekcje. Dla jej klasy już ostatnią, ale niektórzy musieli jeszcze zostać. Zablokowała telefon i wstała, zabierając ze sobą torbę. Przewiesiła ją przez ramię i wyszła z sali, rzucając jeszcze ciche „Do widzenia, miłego odpoczynku", które i tak zniknęło w tle pomiędzy głosami innych uczniów.

Nadludzie || ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz