23. Nigdy nie próbowałam cię odnaleźć

197 22 11
                                    

Svan do życia potrzebował kawy. Każdego dnia wypijał przynajmniej dwie filiżanki tego wspaniałego napoju, czasami więcej. Lubił eksperymentować z różnymi rodzajami, ale wyznawał jedną zasadę – kawa musiała być bardzo słodka, inaczej nie był w stanie jej przełknąć.

Kiedy został sam, początkowo nie zamierzał wychodzić z pokoju. Even rano przyniósł mu śniadanie, wodę oraz herbatę, które powinny mu starczyć, aż ten wróci z pracy. Jednak brak kawy był nie do zniesienia, dlatego Svan zdecydował się jednak przejść do kuchni, tylko na chwilę, aż będzie miał to, czego jego organizm tak bardzo potrzebował.

Trochę czasu trwało, nim znalazł sobie jakiś kubek, wstawił wodę, a także odnalazł cukier i samą kawę. Ułożył wszystko, czego potrzebował na blacie i oparł o niego dłonie, czekając, aż czajnik da znać, że woda już się gotowała.

Kuchnia całkiem mu się podobała. Białe meble z drewnianymi meblami dobrze współgrały ze sobą. Było wystarczająco dużo miejsca na przygotowanie czegoś większego, a także, by schować po pracy wszystkie potrzebne przyrządy. Znalazła się także wisząca na ścianie półka z kilkoma książkami kucharskimi. Gdyby Svan czuł się pewniej, sięgnąłby po którąś z nich. Przez ostatnie tygodnie był zbyt zestresowany, by myśleć o przyrządzeniu czegoś ciekawego, a kiedyś potrafił spędzać godziny, przygotowując wyjątkowego desery.

Cicho westchnął i wrócił do robienia sobie kawy. Powinien skupić myśli na bardziej naglących rzeczach niż ciasteczka, których smaku mu ostatnio brakowało. W końcu wiedział, że jeśli szybko nie wymyśli dobrego rozwiązania, w Lukkecie nigdy więcej już ich nie zrobi.

Miał dwa problemy. Pierwszym z nich było miejsce, gdzie mógł być bezpieczny. Ostatnia deska ratunku okazała się nie działać i nie miał, gdzie iść, a Even wcale go tutaj nie chciał. Nigdy nie zakładał, że tak właśnie będzie, dlatego nie miał dodatkowego planu na taką ewentualność. Drugi problem był bardziej naglący – nie miał skąd zdobyć leków, a wtedy nawet najlepsza kryjówka nie będzie działać. Jeśli jego zapach zacząłby być wyczuwalny albo dostałby gorączki, zaprowadziłoby go to tylko do jednego miejsca, w którym tak bardzo nie chciał się znaleźć.

Cicho westchnął i nalał gotującą się wodę do kubka z kawą. Sięgnął po cukier i wsypał do środka cztery czubate łyżeczki. Liczył, że Even nie wścieknie się, że ruszył tutaj kilka rzeczy.

Kiedy już miał spróbować, czy kawa była dostatecznie środka, usłyszał przekręcanie klucza w drzwiach. Zerknął w tamtym kierunku, mając nadzieję, że był to właściciel domu. Ucieczka z kuchni i tak teraz nie miała sensu, w końcu zostawiłby za sobą bałagan i gorącą kawę, więc każdy domyśliłby się, że w domu był ktoś jeszcze.

Jednak zamiast Evena, do środka weszła jego siostra.

– Co... co ty tu robisz? – spytała od razu, rozglądając się jakby z lekką paniką.

Svan cicho westchnął. Najwidoczniej brat nic jej nie powiedział, możliwe nawet, że chciał utrzymać to w sekrecie. Teraz jednak Svan to zniszczył, więc jeśli jeszcze mógł liczyć, że Even nie obrazi się za korzystanie z kuchni, tak na pewno będzie wściekły, że Liv dowiedziała się o jego obecności.

– Ja... to dość skomplikowane – stwierdził Svan z lekkim wahaniem. Nie bardzo wiedział, co właściwie powinien powiedzieć.

– Jesteś złodziejem?

– Czy złodziej podczas okradania jakiegoś domu robi sobie kawę?

Tu Liv lekko uniosła brwi, ale pokręciła głową. Przez chwilę wydawało się, że na jej ustach pojawił się nawet cień uśmiechu.

Nadludzie || ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz