"Na basenie"

487 39 10
                                    

        Usadowił się wygodniej, na krześle ratownika. Tymczasowo zastępował Shiro, który aktualnie był dość zajęty. I z bólem serca, musiał poprosić Lance'a o pomoc. Wszakże posiadał licencję ratownika i umiał udzielić pierwszej pomocy. No i do tego mógł nosić obcisłą ratowniczą koszulkę, oraz spodenki! A przede wszystkim teraz mógł gapić się bezkarnie, na wszystkie laski na basenie! To nawet nie jest przyjemność, to obowiązek sam w sobie!
Dzisiaj była sobota, więc nie brakowało tu ruchu. Ciągle ktoś przebiegał, obok basenu i naprawdę mało brakowało, by się poślizgnął i zrobił sobie krzywdę. Jednak nie wszyscy byli tacy żywi. Niektórzy leżeli na leżakach i opalali się. A inni beztrosko taplali w wodzie. Co jakiś czas musiał, wychylać się z miejsca, by skarcić kolejne rozbrykane dzieciaki, które korzystając z okazji, że rodzice się nimi nie zajmują, kręciły się gdzie popadnie. Jednak i tak więcej uwagi zwracał, na ładne dziewczęta w skąpych strojach kąpielowych, które co jakiś czas spacerowały obok jego miejsca. Niektóre go ignorowały, inne odwzajemniały uśmieszek, gdy uśmiechał się do nich i puszczał oczko. Stąd miał na nie, naprawdę świetny widok. Dziękował w duchu projektantowi, który poustawiał część leżaków tuż pod ratowniczym krzesłem. Przez to nawet nie musiał się wychylać, by na nie popatrzeć. I nawet nie musiał się tłumaczyć, dlaczego się na nie gapi. W końcu jest ratownikiem! To dla ich dobra! Bo co jeśli stanie im się krzywda, akurat wtedy kiedy on nie będzie zwracał na nie uwagi? Nawet nie chciał dopuszczać, do siebie takiej myśli.

— To tak jakby założyć koszulkę trenera na siłowni i podchodzić do każdej laski i pomagać jej w ćwiczeniach… — Pomyślał, posyłając uśmiech jednej blondynce.

Wtem, kiedy tak rozglądał się po basenie jego wzrok przykuła pewna osoba. Pewien czarnowłosy dość blady chłopak w czerwonych spodenkach, leżący na leżaku na wprost niego. Na jego widok, aż podskoczyło mu ciśnienie. Mimo, że nie robił nic złego. Po prostu czytał książkę. Nawet jeśli w tym czasie miał na sobie ciemne przeciwsłoneczne okulary; to ciągle było zwykłe wykonywane przez niego zajęcie. Mniejsza połowa osób na basenie, była w trakcie owej czynności, co nie powinno go wcale zdziwić. Jednak nie o samą czynność tu chodziło.
A gdy poczuł na sobie czyjeś spojrzenie, zsunął je z nosa i podniósł głowę. Jednak Lance'a, nie było już na swoim stałym miejscu. Zamiast tego skrył się za najbliższym koszem na śmieci, by uniknąć potencjalnego kontaktu wzrokowego. Keith jeszcze chwilę rozglądał się z okropnym wrażeniem, że ktoś mu się przyglądał. Wzruszył, więc po prostu ramionami i powrócił do czytania, a Lance przysiadł za koszem oddychając ciężko. Dotknął swoich policzków. Były okropnie gorące, wręcz palące. Dlaczego on zawsze, tak na niego działał? Przeczekał jeszcze chwilę, po czym wyszukał wzrokiem Pidge. Dziewczyna leżała na leżaku, pod ogromnym rozłożystym parasolem, w dodatku w kapeluszu na głowie i posmarowana mnóstwem olejku. Miała bardzo wrażliwą i jasną cerę i jak sama mówiła, nie do twarzy jej w opaleniźnie. Dlatego chroniła się, na milion różnych sposobów. Mimo to często przychodziła na basen, odpocząć od różnych rzeczy i ponabijać się z nieudanych flirtów Lance'a.

Wziął głęboki oddech i wyszedł zza śmietnika. Teren czysty, potencjalny rywal był zbyt zajęty książką. Odetchnął z ulgą i poszedł w stronę Pidge. Po drodze uważał na mokrą podłogę, oraz w dalszym ciągu na bezpieczeństwo innych.

— Hej Pidge, mogę—

— Nie. Nie możesz wyrzucić stąd Keith'a — Powiedziała na odczepne, nawet nie podnosząc na niego wzroku — Już o tym rozmawialiśmy.

— Ale jest irytujący — Powiedział chłopak, spoglądając na niego i mrużąc oczy.

— Wcale nie. On nawet nie robi nic szczególnego — Odpowiedziała sennym głosem.

Widocznie Lance, wybudził ją z drzemki, do której właśnie zamierzała powrócić, bez względu na wszystko.

— Właśnie, że robi! Zawsze zajmuje ten sam leżak, na wprost mnie! I zawsze muszę na niego spoglądać. Robi to specjalnie — Powiedział rozdrażnionym tonem, jakby to było jego największym życiowym problemem.

— Ciekawe po co mógłby to robić...Jestem tego szalenie ciekawa…Bo to wcale nie tak, że może sobie zająć miejsce na dowolnym leżaku, phi.

— Jak to po co? Żeby mnie wkurzyć!

— Mhm, myśl sobie jak chcesz. Tylko daj mi spać — Mruknęła, odwracając się do niego tyłem tym samym kończąc dyskusję.

Westchnął i postanowił wrócić, z powrotem na swoje krzesło ratownicze. Bo w końcu co innego mu pozostało? Wgapianie się w Pidge tak długo, aż w końcu się złamie i ponownie palnie mu jakąś głupią wiązankę?
Przechodząc tym razem, obok Keith'a mruknął coś w stylu:

— Głupi Mullet… — Po czym jak najszybciej, by ukryć rumieńce oddalił się.

Tymczasem czarnowłosy, zaśmiał się pod nosem i powiódł za nim lekceważącym spojrzeniem. Coś jednak nie pozwoliło mu na wykonanie innego ruchu i czemu się wcale nie dziwił. Po raz ostatni, więc obleciał wzrokiem jego uwydatnione przez spodenki pośladki. Po tym, jakby z ociąganiem powrócił do lektury, gdy poczuł, że Lance ponownie się na niego gapi.

Dlaczego niby nie miałby przychodzić na ten cholerny basen, za każdym razem, gdy Lance pełnił na nim swoją przypisaną mu przez Shiro profesję? Dzięki temu spełniał zarówno swój obowiązek czyli denerwowanie Lance'a samym swoim istnieniem, a jednocześnie z tym odbierał swoją zasłużoną przyjemność czyli możliwość podziwiania w pewnej odległości jego atutów.

Wyzwanie przyjęte, Pidge — Pomyślał i poprawiając okulary, zabrał się za czytanie.

...
A, więc ten shocik kurzył się u mnie od jakichś 2 lat i think... Więc stwierdziłam, że nieco go podrasuję i Wam dam. Bo w końcu why not.

Zainspirowałam się chyba jednym komiksem u Ikimaru...

One shoty Klance♣️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz