Po obsłużeniu ostatniej uroczej klientki, która kupiła pyszną tartę cytrynową w przytulnej cukierni w której pracował, postanowił ulotnić się na zaplecze. Tak jak zwykł to robić, gdy tylko nadarzała się ku temu okazja. Zwykle w takich chwilach szczerzył się do lusterka i ćwiczył swój najlepszy zawsze onieśmielający jego klientki uśmiech. Chciał mieć pewność, że nie traci swojego uroku. Minęło kilkanaście minut, odkąd stanął przed małym prostokątnym lusterkiem wiszącym na szafie na zapleczu. Przez cały ten czas ciągle się uśmiechał, błyskając przy tym białymi zębami i mrużąc uroczo oczy. Od czasu do czasu rzucał sam do swojego odbicia jakieś teksty typu "hej piękna czemu kupujesz te słodkości? Już jesteś wystarczająco słodka". Jeszcze żadna na to nie poleciała, ale postanowił się nie poddawać. Jeszcze miał czas, choć aktualnie dość ochoczo przystanąłby na spotkanie z jakąkolwiek przedstawicielką płci pięknej.
Słysząc melodyjny dzwoneczek dobywający się, gdzieś z głębi cukierni, poprawił kołnierzyk koszuli, zawiązał ciaśniej fartuszek i po raz ostatni wyszczerzył się do lusterka. Po czym wybiegł z zaplecza. Przecież nie mógł pozwolić czekać jakiejś pięknej klientce…
— Witam! Mamy dziś olśniewająco piękny dzień, prawda? Ale nie tak piękny jak ty — Zaszczebiotał na wstępie, gdy tylko stanął za ladą.
Dość szybko zorientował się, że coś jest nie tak. Głównie dlatego, że atmosfera nagle jakby zgęstniała. Bowiem nie stała przed nim piękna klientka do której skierował swój flirt. Po drugiej strony lady na których znajdowały się słodkości, stał kruczowłosy mężczyzna w podobnym co on wieku. Serce podeszło mu do gardła. Delikatniej mówiąc mężczyzna nie wyglądał jak ktoś, kogo chce się spotkać, gdzieś w ciemnym zaułku. Miał dość odpychający i groźny wygląd, jednak posiadał jakiś magnetyzm, który kazał nie myśleć o nim źle. Teraz patrzył na niego z niechęcią, unosząc przy tym jedną brew. Widocznie tekst Lance'a trochę, albo nawet bardzo go zdenerwował. Latynos trochę się skulił pod wpływem jego spojrzenia, a jego pewność siebie gdzieś uleciała. Jednak długo nie zaszczycił go spojrzeniem. Lance odetchnął, gdy jego wzrok przeniósł się, gdzie indziej. Szczerze czuł się trochę nieswojo. Może to jego wyobraźnia, ale miał wrażenie, że mężczyzna może być członkiem jakiejś mafii czy coś. Może to przez tę paskudną bliznę, która ciągnęła się po przekątnej jego prawego policzka. W pewien sposób jednak dodawała mu atrakcyjności i niewątpliwie również charakteru. Złapał się na tym, że trochę za długo mu się przyglądał. A jeszcze przed chwilą kulił się ze strachu przed jego spojrzeniem. Wystarczyło jednak jedno zerknięcie na ten niemodny mullet i już odwrócił wzrok z niesmakiem.
Tymczasem czarnowłosy nieznajomy wyciągnął z kieszeni kurtki złożoną karteczkę. Rozłożył ją i chwilę przebiegał po niej wzrokiem. Lance mógł dostrzec jak jego dolna lewa powieka zaczyna drgać, a na jego twarzy pojawia się zniecierpliwienie. Obracał karteczkę na różne strony, mrużył oczy i raz po raz przybliżał ją do twarzy. Lance patrzył zdziwiony na to co wyprawia. A po pewnym czasie po prostu się wyłączył. Jak się zdecyduje to przecież mu powie.
— Ugh jak zwykle się po nim nie doczytam — Mruknął nagle i niespodziewanie położył przed nim karteczkę — Chcę to co jest tutaj napisane.
Drgnął, kiedy usłyszał jak mężczyzna uderza dłonią o drewnianą ladę. Wytrącił go z zamyślenia i teraz niezbyt wiedział co się wokół niego dzieje. Jednak widząc przed sobą karteczkę w kratkę oraz jego ponaglające spojrzenie, szybko powrócił myślami na ziemię.
— Em podać to co jest napisane tutaj, tak? — Wolał się upewnić, by nie popełnić żadnej gafy, ani zdradzić się, że odpłynął; a mężczyzna nie wyglądał na cierpliwego.
— Ta.
Żadnego prostego "proszę" czy nawet "dzień dobry" na początku. Widocznie takie zwroty były mu obce tak samo jak poczucie estetyki. Od razu spisał go na straty. A, kiedy sięgał po karteczkę, w oczy rzuciła mu się obrączka nawleczona na rzemyk, którą nosił jako naszyjnik. A przynajmniej sądził, że to była obrączka, a nie jakaś zwykła zawieszka. Prawdopodobnie był żonaty lub miał partnera. W myślach zaczął już współczuć jego drugiej połówce. Czarnowłosy zauważył, że Latynos lustruje go wzrokiem, dlatego pośpiesznie schował naszyjnik pod koszulę. Zmieszał się i ponownie zatopił spojrzenie w tekście wypisanym dekoracyjnym pismem, przypominającym damskie. Rzeczywiście było odrobinę nieczytelne, głównie przez te wszystkie zawijasy przy literach, ale powinien dać radę się doczytać. Podczas rozszyfrowywania nazw łakoci, zastanawiał się w myślach nad tym, kto wysłał tego biedaka na zakupy, wiedząc jak marnie mu to pójdzie. Prychnął cicho, czym zwrócił jego uwagę, dlatego również zakasłał, by się jakoś zreflektować. Postanowił skupić się na świstku papieru w swojej dłoni.
CZYTASZ
One shoty Klance♣️
FanficShoty, shociki i inne lemonki. Mogę być twoim lekiem na depresję, jak i jej przyczyną~ Zapraszam, bo Klance, Klance i jeszcze raz Klance❤️💙 A przecież wszyscy lubią Klance (*'ω`*) Są tutaj one shoty słodkie jak miód, a także gorzkie niczym najgors...