"Silence after rain"

868 65 10
                                    

-Cholera...Nie teraz - Jęknął, czując kilka kropel padających na jego twarz.

Zwolnił biegu, akurat przy najbliższej altanie. Wszedł po drewnianych schodkach i usiadł na ławce, oddychając ociężale. Teraz deszcz przybrał na sile, a krople ciężko odbijały się od podłoża. To była dosłownie chwila. Moment temu, jeszcze nie było ani jednej chmurki i w dodatku świeciło słońce. Dlatego zdecydował się wyjść pobiegać. O takiej porze jak te, w parku można było spotkać wiele pięknych dziewcząt, które również biegały lub po prostu cieszyły się cudną pogodą. Przeważnie w tej porze roku nosiły dość skąpe stroje, lub obcisłe spodenki do biegania, więc było na co popatrzeć. Właśnie dlatego uwielbiał letnie popołudnia. Ale patrząc na zacinający deszcz, z każdą chwilą coraz bardziej ich nienawidził. Niby zdarzało się coś takiego jak przelotni letni deszczyk, jednak teraz zdecydowanie nie zanosiło się, by przestało lać. Nie miał zamiaru siedzieć i czekać aż się uspokoi. Od wiatru zaczynało robić mu się zimno, w końcu miał na sobie tylko strój do biegania. Potarł ramiona i wbił zniechęcony wzrok w aleję prowadzącą do wyjścia z parku. Do swojego domu miał dość daleko, a jakoś nie wyobrażał sobie, że będzie biegł w ten deszcz. W ogóle nie wyobrażał sobie, że się stąd ruszy. Ale z każdą chwilą robiło mu się coraz chłodniej, więc miał do wyboru zostanie w altanie i zamarźnięcie, lub szaleńczy bieg pomiędzy kroplami deszczu. Zastanowił się co miał do stracenia. Do głowy przyszły mu jedynie jego fryzura, telefon i ewentualne przeziębienie, przez które straci ze dwa tygodnie leżąc w łóżku.

-To i tak lepsze, niż zamienienie się w sopelek lodu... - Stwierdził skonsternowany - Dobra przecież, nie po to codziennie biegam. To właśnie na takie okazje - Wstał i zaczął biegać w miejscu, próbując się trochę rozgrzać i przyszykować do biegu - Teraz, albo nigdy... - Przełknął ślinę i wyskoczył z altanki.

Momentalnie poczuł jakby ktoś wylał na niego strugę zimnej wody z wiadra. Zdekoncentrowało go to na chwilę, dlatego przystanął w miejscu, podczas gdy deszcz zalewał mu oczy. Po chwili jednak się otrząsnął i czym prędzej ruszył, przed siebie w stronę bramy. Deszcz wokół niego stworzył nieprzepastną kurtynę, przez którą nic się nie mogło przedostać. Nie widział co się działo, przed oczami miał tylko rozmazany przez strugi deszczu obraz. Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się na ulicy. Jedyne na czym się teraz skupił, była chlupocząca woda w jego nowych trampkach oraz nieprzyjemnie przylegające do ciała ubrania. Przez to zrobiło mu się jeszcze zimniej, niż wtedy w altance. Nawet nie chciał wiedzieć, jak teraz musiały wyglądać jego włosy. Do rzeczywistości przywrócił go długi dźwięk klaksonu przejeżdżającego samochodu, który przy okazji go ochlapał, po czym odjechał z piskiem opon. Wzdrygnął się, kiedy woda zmieszana z błotem poleciała w jego stronę. Na szczęście, zdążył zasłonić twarz. Mimo to ponownie rzucił się do biegu. Teraz myślał już tylko o tym, żeby zdjąć przemoczone ciuchy i wziąć długą kąpiel. Nieważne gdzie. Stanął przed przejściem dla pieszych. Rozglądnął się w obie strony, przy okazji ocierając twarz. Deszcz ani na chwilę, nie ustawał. Przestąpił z nogi na nogę, a woda w butach rytmicznie zabulgotała. Nic nie jechało, więc przebiegł przez pasy, zatrzymując się dopiero pod dachem jakiegoś sklepu. Musiał na chwilę odsapnąć. Zgiął się wpół i przez kilka minut oddychał głęboko, uspokajając swoje tętno. Przejechał dłonią po mokrych włosach, by zebrać je z czoła. Stojąc i wsłuchując się w padające na daszek krople, przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Jednak tak szybko jak się tam znalazł, tak szybko również został stamtąd wywalony. Jedyną opcją było teraz pobiegnięcie do Keith'a, który mieszkał najbliżej miejsca w którym aktualnie się znajdował.

-No przecież chyba, nie zostawi mnie pod drzwiami i każe spadać...A nie. To właśnie zrobiłby Keith - Pomyślał kwaśno.

Ale nie mógł w nieskończoność tkwić, pod tym daszkiem. Pogoda raczej nie zamierzała się zmieniać, przez najbliższe godziny. Może akurat Keith się zlituje i mu pomoże. Wziął głęboki oddech, po czym wyrwał się biegiem w prawo. Keith mieszkał kilka minut stąd. Już prawie widział dach jego domu. Wiedział jaki irracjonalny, to był pomysł, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy. Chciał się znaleźć, gdziekolwiek tam, gdzie jest ciepło i miło. Przyspieszył ostatkiem sił i znalazł się, na rozwidleniu. Teraz wystarczyło przebiec parę metrów w lewo i...

One shoty Klance♣️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz