"Kochanie to sytuacja awaryjna!"

1.2K 87 1
                                    

Nie zastanawiał się długo. Niezwłocznie zadzwonił do swojego chłopaka. Keith jak zwykle, nie odbierał przez kilkanaście minut. A gdy w końcu to zrobił, nie był specjalnie zadowolony z tego, że musiał to zrobić. Lance rozpoznał już po tonie jego głosu, że coś było nie tak. Doskonale wiedział, kiedy chłopak był zły, a kiedy zirytowany.
-Oh Keith! Miłości ty moja! Ja-
-Czego chcesz? Zajęty jestem-Przerwał mu zniecierpliwionym tonem.
-Uh... A co robisz?
-Piorę twoje brudne ciuchy, które mi zostawiłeś? Bo oczywiście ja nie mam, innych zajęć-Mruknął z irytacją-Zepsuła mi się pralka i muszę to robić ręcznie...
-Ach...Potrzebuję twojej pomocy-Powiedział, bez ogródek-Ja...-
-Ech... Ile?-Przerwał mu, jeszcze bardziej zniecierpliwiony.
-Huh?
-Ile tym razem? I dlaczego moja karta kredytowa znowu, będzie pokrzywdzona?
-Ale, myszko... -
-Nie nawijaj mi tu o myszkach, tylko mów o co ci chodzi...
Lance szybko wyjaśnił, mu sytuację. I oczywiście wyraził nadzieję, że Keith mu pomoże. W końcu to sprawa życia i śmierci. Jego życia, które może szybko zakończyć Veronica, oraz jego śmierci, która mogłaby każdego zmartwić.
-Czekaj, czekaj... Że niby JA mam bawić się w dziewczynę?? Tylko po to, by iść jako twoja partnerka do szkoły tańca? Oraz na wesele twojej siostry? -Spytał wolno Keith, jakby chciał się upewnić, że się nie przesłyszał.
-Tak! Tak się cieszę, że-
-Odpada. I nawet pomijając to... Wiesz, że nienawidzę  tańczyć Lance-Mruknął-Mogę z tobą iść, na to wesele normalnie. Tak w ogóle, to myślałem, że umiesz tańczyć...
-Eee...No... Nie bardzo, ale w każdym razie i tak cię potrzebuję!
-Dlaczego nie możesz iść sam? Albo jeszcze lepiej... Znajdź sobie, jakąś dziewczynę i niech ona udaje twoją partnerkę do tańca. Wtedy się nauczysz i ładnie jej podziękujesz za jej chęci i cierpliwość. A potem pójdę z tobą na to wesele i będziesz mógł, każdemu pokazać jaki to z ciebie utalentowany tancerz. I co ty na to? - Spytał, przedstawiając mu swój scenariusz.
-Ale kochanie!...
-Nie kochaniuj mi tu-Uciął, krótko-Powiedziałem, że nie. I zdania nie zmienię.
-No proszęęę! Miłości moja! To sytuacja awaryjna-Prosił go nieubłaganie-Dlaczego nie?
-Dlaczego? Bo to głupie. Kompletnie nie wiem, do czego ja ci jestem potrzebny. Zrób jak powiedziałem ci na początku i będzie świetnie.
-Nie chcę iść, z jakąś obcą laską. Chcę iść z tobą. Przy okazji ty, również nauczysz się tańczyć i będziemy wymiatać na parkiecie na weselu-Powiedział słodkim tonem
-Czego nie rozumiesz w "nienawidzę tańczyć"?-Zapytał, z rosnącą irytacją-Chwila...W ten sposób chcesz MNIE zmusić, do lekcji tańca? - Spytał z naciskiem-O to ci właśnie chodzi?
Zaległa cisza, w której słyszał jedynie dość przyspieszony oddech Lance'a. A, więc miał rację.
-Wiedziałem. Przecież ty umiesz tańczyć. Czemu się wypierasz?
-Skąd niby wiesz?-Zapytał ostrożnym tonem.
-Udowodniłeś to w 2 klasie gimnazjum, kiedy raz wygrałeś, ze mną w ping-ponga i tańczyłeś swój taniec zwycięstwa, przez 2 godziny-Powiedział, znudzonym tonem Keith.
-No, ale... Może chce się, podszkolić jeszcze?
-Boże Lance... Ty sam mógłbyś dawać korepetycje z tańca. Jesteś w tym świetny.
-Oh to miłe Keith! Przecież o tym wiem-Powiedział, chichocząc uroczo.
-No to skoro, o tym wiesz to koniec tematu.
-Proszę! Tak ładnie proszę. Zgódź się ten, jeden raz... Wtedy nie będziesz musiał udawać dziewczyny, na weselu...
-A właśnie. Po co niby, miałbym to robić? Twoja rodzina przecież wie, że jesteśmy razem... Chyba, że to ja czegoś nie wiem...
-Eee... Noo... Oczywiście, że wiedzą! Tylko nie wszyscy... I dlatego chciałem to ogłosić, na weselu Veronici!
-Ach, to nie będzie szok dla nikogo? No wiesz, w końcu ona będzie ze swoją wybranką, a ty nagle wyskoczysz z czymś w rodzaju:"A ja mam chłopaka!"...Znaczy wiesz, twoja rodzina z pewnością jest tolerancyjna itp...
-Spokojnie, załatwię to. A na razie, dasz mi odpowiedź?
-Ech... Dobrze... Zastanowię się ok? Zadzwoń... No nie wiem... Za moment...-Powiedział od niechcenia, wiedząc że i tak nie zmieni swojego zdania.
-Dobrze!
Westchnął, ponownie wkładając dłonie do letniej już wody. Dorzucił trochę proszku i płynu do tkanin. Zaczął energicznie pocierać bluzę Lance'a. Jak na złość czerwona plama po farbie znajdująca się na rękawie, nie chciała zejść. Po chwili namysłu wlał odrobinę wybielacza. To powinno pomóc. Już po chwili, zobaczył efekty swej pracy. Westchnął zadowolony, ocierając czoło nadgarstkiem. Nagle jego telefon zadzwonił. Zerknął na wyświetlacz. A minęło niecałe 5 min. Westchnął, wycierając ręce w jakąś szmatkę leżącą obok. Odebrał.
-Jeszcze się, nie namyśliłem-Powiedział na wstępie, kiedy tamten już otwierał usta, by coś powiedzieć.
-No bo pomyślałem, że trochę Ci pomogę z podjęciem decyzji... No boo... Idealnie pasujesz do roli dziewczyny... Masz długie włosy, jasną cerę, piękne oczy, małe dziewczęce dłonie...
-W każdej chwili, mogę cię udusić tymi małymi dziewczęcymi dłońmi-Mruknął, z rozdrażnieniem.
-No nie o to, mi może chodziło... Znaczy... No i ogólnie masz taką szczupłą figurę itp...
Westchnął.
-Nadal jestem zajęty, Lance...Zadzwoń za jakiś czas...-Jęknął, rozłączając się.
Ponownie zajął się, wywabianiem plamy. Tym razem upłynęło 10 min, kiedy znowu zadzwonił.
-Boże... Dobra, niech Ci kuźwa będzie. Pójdę z tobą na te tańce... - Jęknął, zrezygnowanym tonem.
-Naprawdę? To takie miłe z twojej strony Keith'y! Tylko ogarnij sobie jakąś sukienkę. Najlepiej czerwoną, bo będzie podkreślała twoją figurę! Wpadnę później. Kocham cię! - I rozłączył się.
Chłopak uśmiechnął się lekko, pod nosem i pokręcił głową.
-To z pewnością, skończy się źle... dla mnie.

One shoty Klance♣️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz