Domestic/mature au cz. 1/?

1.2K 73 30
                                    


-No chodź do mnie... - Lance jęczał tak już od kilkunastu minut, bez przerwy.

Leżał na wznak, na łóżku patrząc na siedzącego na parapecie okna Keith'a. Czarnowłosy właśnie szkicował krajobraz za oknem czyli kawałek ich ogródka, oraz stojącą za ogrodzeniem latarnię i ławkę. Od kilku dni, miał art blocka, dlatego chciał teraz wykorzystać okazję i coś narysować. W skupieniu szkicował, ignorując przy tym Lance'a. Rysowanie zawsze skutecznie pochłaniało, jego całą uwagę. Co jakiś czas przygryzał końcówkę automatycznego ołówka, gdy zastanawiał się co jak narysować. Przed postawieniem jakiejkolwiek prostej kreski, zawsze zastanawiał się przynajmniej kilka razy. Jeśli chodziło o rysowanie można rzec, że był naprawdę skrupulatny.

-Keeeith...Nie mam co robiić... - Wzdychał ciężko, przekręcając się na plecy i patrząc w sufit; wiedział, że gapieniem się na niego, kiedy szkicuje nic nie wskóra, a może jeszcze bardziej go wkurzy i zmusi do rzucenia czymś w niego.

-Hmm, idź pozmywaj... - Mruknął, poprawiając szkicownik na swoich kolanach.

-...Aż tak to mi się nie nudzi...

-To może nastawisz pranie, na jutro?

-Nie.

-Posprzątasz?

-Niee.

-Wyjdziesz z Kosmo na spacer?

-Nie...I zlituj się nade mną. Nie będę nic robić o tej porze...

-No to właśnie, a do mnie masz pretensje, że nie masz co robić. Sam sobie robisz kłopot - Powiedział nie odrywając wzroku, od szkicownika.

Właśnie zajął się szkicem lampy. Chciał ją narysować z jak najdrobniejszymi szczegółami. Już niewiele mu zostało.

-Keith! - Latynos ciągle nie dawał za wygraną; jeśli pomęczy go wystarczająco długo to w końcu zmięknie.

Keith przymknął na moment oczy i westchnął. Ledwo przyłożył ołówek do kartki, a ten już jęczy. Nie zważając na nic, postanowił rysować dalej.

-Kotkuu...

Dalej zero reakcji, z jego strony. Nawet zaczął coś nucić, pod nosem tylko po to, by zagłuszyć Lance'a.

-Myszkoo...

Właśnie w tym momencie uliczna lampa zgasła, a on zastygł z ołówkiem, który zawisnął dosłownie centymetr od kartki. Na ulicy było zbyt ciemno, by dalej mógł rysować; w końcu nie widział dokładnie lampy, którą ciągle szkicował. Lance także zobaczył, że za oknem zrobiło się ciemno. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał w stronę Keith'a. Mężczyzna westchnął; wiedział co zaraz nastąpi, albo po prostu mógł się tego spodziewać.

-Hej Keeithh... - Szatyn usiadł na łóżku, skierowany w jego stronę - Widzę, że coś ci nie pyka z tym rysowaniem... - Wyszczerzył zęby.

Czarnowłosy uśmiechnął się krzywo, zamykając z hukiem szkicownik. Zszedł z parapetu, odkładając go na półkę nad biurkiem. Rozejrzał się po ich małej sypialni. Łóżko zajmowało tu ponad połowę powierzchni; Lance bardzo chciał dla nich obu mahoniowe łóżko małżeńskie. Pozostałą część stanowiły szafy, szafki oraz biurko. I w zasadzie to było wszystko, jeśli chodzi o meble.

Na wprost łóżka znajdowało się duże okno z szerokim parapetem, na którym leżały poduszki czy koce; to było ulubione miejsce Keith'a, do szkicowania. Na ścianach zaś było pełno ich wspólnych zdjęć, czy pojedynczych obrazów namalowanych przez Keith'a. Wszystko to idealnie do siebie pasowało i nadawało temu miejscu pewnego klimatu. Do tego nie zabrakło stylowych akcesoriów, zakupionych przez Lance'a. Zatem nie brakło tutaj błękitnych ledowych lampek w kształcie delfinków, łapacza snów w odcieniach granatu czy innych kiczowatych rzeczy typowych dla gustu Lance'a. Oczywiście Keith też coś wniósł, jeśli chodzi o umeblowanie sypialni. To jego pomysłem, był właśnie szeroki parapet, przeszklona szafka na jego przybory do malowania czy funkcjonalne biurko. Od razu widać kto się bardziej przyłożył. Jednak nawet Keith czasem miewa chwile słabości; dlatego wśród poduszek na parapecie ukryty leżał pluszowy hipopotam, a wśród zdjęć na ścianie uwieczniona była fotografia owego zwierzątka.

One shoty Klance♣️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz