"She was like her father" cz.2, family/fanchild au

239 18 4
                                    

— Wróciłem! — drzwi jednorodzinnego domu przeciągle się otworzyły i dało się słyszeć męski zachrypnięty głos obwieszczający swój powrót.

— Tata!

Mężczyzna przystanął w przedpokoju i z uśmiechem uniósł głowę. Przez poręcz wychylała się szeroko uśmiechnięta brunetka, której oczy jeszcze bardziej zajaśniały gdy go zobaczyła. Latynoskie dziewczę szybko zbiegło po drewnianych schodach i będąc już na ostatnim stopniu skoczyło w jego stronę. Ledwo zdążył odłożyć swoją torbę i rozłożyć ramiona, by ją podnieść i chwycić w swoje objęcia. Cicho jęknął, gdy dziewczyna całkiem przyległa do niego swoim ciałem. Akurat po swojej córce mógł się spodziewać takiego powitania.

— Straszniee tęskniłaaam! — zawyła płaczliwie, tuląc się do ojca i coraz ciaśniej go obejmując.

Westchnął z uśmiechem i pogłaskał ją po włosach. Coraz bardziej mu ciążyła, jednak postanowił przedłużyć tę chwilę czułości.

— Ja też córeczko…Dawno się nie widzieliśmy. Bardzo się zmieniłaś przez ten czas…

— Ty również…

Faktycznie dało się w nim wyczuć parę zmian. Jego włosy znacznie urosły i widoczne były na nich siwe pasma. Na twarzy miał kilkudniowy zarost, jednak dziewczyna nie zwracała uwagi na takie szczegóły. Poza tym wyglądał tak jak zwykle, może tylko doszło mu więcej blizn niż ostatnim razem. I wciąż był krzepkim mężczyzną w sile wieku.

— Czemu musisz tak ciągle wyjeżdżać? — zadawała mu to pytanie za każdym razem, gdy wracał do domu.

— To moja praca...No i obowiązek.

— Głupi obowiązek… — pociągnęła nosem, a Keith westchnął i przytulił ją mocniej.

Temat misji był u nich w domu tematem tabu, którego szczególnie nie znosiła Kayla. I trudno się jej było dziwić. Jedyne czego chciała to mieć swoją rodzinę przy sobie.

— Mógłbym cię już puścić? Ręce mi drętwieją…

— Oj tatku! Przecież lubisz podnosić ciężary. — zaśmiała się.

— Kayla...Jestem zmęczony. — jęknął, więc dziewczyna przytuliła go po raz ostatni i zeskoczyła na podłogę. — poza tym… — uciął, gdy usłyszeli ciche kroki, a na schodach pojawił się Daniel. — cześć młody… — uśmiechnął się w jego stronę, jednakże chłopak na to nie zareagował.

Przeszył ich tylko spojrzeniem, po czym odszedł z rękami w kieszeniach. Kątem oka Kayla dostrzegła zmieszanie Keith'a, dlatego pokrzepiająco się do niego uśmiechnęła i położyła mu dłoń na ramieniu.

— Co poza tym? — zagadnęła go ponownie.

— Cóż...Musimy o czymś porozmawiać skarbie. — mruknął, a ona naraz ujrzała w jego oczach ogromne zmęczenie.

Miała przeczucie co to będzie za rozmowa. Ale ślepo chciała wierzyć w to, że jednak się myli.

— Jasne tato…

Oboje przeszli zatem do salonu. Czarnowłosy odłożył swoją torbę na fotel i poprosił, by Kayla usiadła obok niego na kanapie. Dziewczyna była całkiem spięta, jednak udawała, że wszystko jest jak w najlepszym porządku.

— Kayla, nie udawaj. Znam cię nie od dziś i wiem, że doskonale wiesz o czym chcę z tobą pomówić.

Dziewczyna westchnęła i odrzuciła z ramienia długi ciemny warkocz.

— Tata ci powiedział, prawda?

— Oczywiście. I poprosił, żebym z tobą porozmawiał… — zaczął ostrożnie, jednak Kayla mu w mig przerwała.

— Ale tu nie ma o czym rozmawiać tato! Ta suka mnie sprowokowała i to wszystko jej wina! I...i… — mówiąc to wstała, ale Keith zaraz ją powstrzymał; podporządkowała mu się i ponownie siadła, jednak nie mogła powstrzymać drgania lewej nogi.

— Skarbie posłuchaj...Dobrze cię rozumiem. Mnie też się zdarzały bójki, również miałem problemy z dyscypliną. I nie mam do ciebie o to żadnych pretensji, wiem jak bardzo ci trudno. Będę cię w tym wspierał ze wszystkich sił. Tylko mam ogromną prośbę do ciebie… — mówiąc to spojrzał jej wnikliwie w oczy.

— Jaką tato? — zapytała już nieco spokojniejszym tonem.

— Nie próbuj tak usilnie być taka jak ja. Nie bądź kimś, kim nie jesteś, proszę. Chciałbym, żebyś była lepszym człowiekiem niż ja. Po prostu bądź sobą.

— Tato… — pociągnęła lekko nosem, po czym przysunęła się bliżej niego, by znowu go przytulić. — j-ja postaram się…

A po kilku sekundach milczenia, dodała coś co znacznie wzruszyło mężczyznę.

— A nawet jeśli mi się nie uda i tak zawsze będę dumna z tego, że jestem taka jak ty.

Obejmowali się jeszcze chwilę, po czym Kayla powoli się od niego odsunęła. Keith uśmiechnął się do niej lekko i potargał jej włosy, na co wytarła nos nadgarstkiem i wkrótce na jej twarzy również pojawił się cień uśmiechu.

— Mam coś dla ciebie… — Kayla patrzyła w skupieniu jak wstaje i podchodzi do fotela na którym leżała jego torba. — Zamknij oczy… — poprosił, a gdy to uczyniła, położył ciężki przedmiot na jej kolanach.

Dziewczyna otworzyła oczy, a gdy zorientowała się co ma w rękach jej źrenice się rozszerzyły ze zdziwienia.

— Przecież to… — odwinęła bandaż ukazujący połyskujące na fioletowo ostrze noża. — ...to twoja broń…

— Tak. Chcę ci go podarować. Mam nadzieję, że zrobisz z niego dobry użytek. — ponownie się uśmiechnął.

— Ale jak to...Czym teraz będziesz walczyć? Nie będzie ci potrzebny? — zapytała, z fascynacją obracając w dłoniach ostrze.

— Cóż...Awansowałem i dostałem nową broń. Możesz mi teraz mówić Generał Dywizji Keith McClain-Kogane. — zaśmiał się i mrugnął do niej.

— Naprawdę?! To wspaniała wiadomość tatku! Bardzo się cieszę! Chodź musimy pójść do papiego* i mu o wszystkim opowiedzieć! — chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą.


Cóż, po tym długim zastoju, w końcu udało mi się coś skończyć. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę. Bałem się, że całkiem się odzwyczaję od pisania i, że trudno mi będzie się do tego znowu wdrożyć.
Przez ostatni czas nic tylko się uczę, odrabiam lekcje i piszę jakieś prace. Strasznie mnie to wszystko przytłacza, a myśl o próbnych maturach w listopadzie sprawia, że mnie skręca.  Jednakże mam nadzieję, że ten one shot sprawił Wam choć trochę radości, bo przyznam, że mnie bardzo podniósł na duchu. Trzymajcie się!

One shoty Klance♣️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz