-Dzięki, że zrobiłeś śniadanie… - Latynos uśmiechnął się miło i zasiadł razem ze swoim chłopakiem do stołu.
-Wiesz, że lubię gotować...A gdy wpadasz mam szansę, zrobić coś dla dwóch osób… - Sięgnął po dżem truskawkowy, którym posmarował swojego naleśnika.
-Uwielbiam, gdy mi gotujesz...Zwłaszcza naleśniki - Powiedział zabierając się łapczywie za jedzenie.
Czarnowłosy uśmiechnął się, patrząc jak Lance pochłania kolejne kawałki naleśnika. Gotowanie sprawiało mu przyjemność i czuł się szczęśliwy, gdy widział jak wszystko co zrobił tak smakowało Lance'owi. Niestety rzadko miał ku temu okazję. Lance mógł do niego wpadać tylko wtedy, kiedy nie było jego współlokatora, który często wyjeżdżał do rodziny spoza miasta. Ostatnio jednak przestał to robić, tłumacząc, że pokłócił się z rodzicami.
Nie miał także szansy odwiedzać Lance'a, gdyż mieszkał on w prestiżowym akademiku, do którego nie miał wstępu nikt spoza niego. Jego rodzina była bardzo zamożna, a każde z jego rodzeństwa było kimś ważnym w wielkim świecie. Pragnęli, by ich najmłodszy syn także zabłysnął i stał się tacy jak oni. Posłali go, więc do najlepszego liceum w mieście i pilnowali by spotykał się tylko z ludźmi "na poziomie". Nie wiedzieli jednak, że Lance'a nudziło takie życie; chciał być inny i niezależny od nich. Mimo to nie mógł ot tak, powiedzieć im, że nigdy nie chciał być lekarzem i że jest to tylko ich wymysł. Czasem tylko rozmyślał nad tym, że kiedy skończy liceum wyjedzie i odetnie się od nich. Od nich i tego ich cholernego wygodnego życia…
Za to zawsze pociągało go życie zwykłych ludzi. Zastanawiał się jak żyją z myślą, że prawdopodobnie nigdy nie będą nikim ważnym czy popularnym. Że pozostaną sobą, na całe życie...Oni nie musieli się martwić tym co nadejdzie, ani nie mieli z góry narzuconych celów…
W momencie, kiedy te myśli były już nie do zniesienia, poznał Keith'a. Był zwykłym szkolnym chuliganem, który chodził do technikum, które znajdowało się obok jego liceum. Przeważnie omijał go z daleka, tak jak każdy. Ale pewnego dnia został zmuszony do interakcji z nim. A zdarzyło się to, gdy Keith prawie przyjechał go swoim motocyklem.-Złaź z drogi lamusie! To, że chodzisz do tego zasranego liceum dla snobów, nie oznacza, że cała droga do ciebie należy - Warknął z wrogim spojrzeniem, aż Lance'owi zjeżyły się włosy na głowie.
-P-przepraszam...A-ale… - Na moment głos uwiązł mu w gardle; nie wiedział co odpowiedzieć, ani czego się po nim spodziewać.
-Hę? - Zszedł z motocyklu i stanął przy nim, nadal się w niego wpatrując.
Ten wzrok…Czuł jak dosłownie prześwietlał go na wylot, jakby już doskonale wiedział z kim ma do czynienia. Właśnie...Przecież nie był tylko zwykłym prostakiem, takim jak on - był w końcu tym McClain'em. A ktoś taki jak on nie mógł mu mówić co ma robić.
Dlatego prychnął tylko i przybrał bardziej pewniejszą pozę; by pokazać, kto tu rządzi. Keith zauważył tę nagłą zmianę, ale nic na to nie odpowiedział.
-A ty co? Jesteś zwykłym ulicznym kundlem...Nie będziesz mi rozkazywać. Jeśli nie umiesz jeździć tym swoim głupim motocyklem, to przerzuć się na jakiś bardziej plebejski środek transportu… - Zakpił, patrząc na niego z wyższością.
Keith na moment zaniemówił. Jego wypowiedź zrobiła na nim pewne wrażenie. W końcu rzadko kto odważył się, tak do niego odezwać.
-Tak twierdzisz? Więc musisz być naprawdę pewny swego frajerze… - Przystąpił do niego - Rozkazywać? Jestem jedyną osobą, która może to robić...I uwierz mi nie chcesz, ze mną zadzierać… - Wyciągnął z kieszeni sztylet, który wymierzył w jego stronę.
CZYTASZ
One shoty Klance♣️
FanfictionShoty, shociki i inne lemonki. Mogę być twoim lekiem na depresję, jak i jej przyczyną~ Zapraszam, bo Klance, Klance i jeszcze raz Klance❤️💙 A przecież wszyscy lubią Klance (*'ω`*) Są tutaj one shoty słodkie jak miód, a także gorzkie niczym najgors...