— Zacnie Kosmo! Dobry piesek! W nagrodę dostaniesz tę wiewiórkę. Ale najpierw ją oskóruję — Młody Kogane przyklęknął przy psie i wyjął z jego pyska martwe już zwierzątko; obejrzał je z każdej strony, dostrzegając że nie ma łebka, który pies pewnie oderwał podczas zabawy.
Kosmo wydał z siebie kilka radosnych głuchych szczeknięć, gdy chłopak poklepał go po łbie. Po tym schował wiewiórkę do jednej z saszetek przypiętych do paska. Wstał i wyprostował się. A gdy tylko to zrobił Kosmo od razu na niego wskoczył, opierając przednie łapy o jego piersi. Przed kilku laty w czasie zimy, chłopak uratował go przed niechybną śmiercią. Był wówczas młodym wilczkiem. Musiał odłączyć się od stada, lub został porzucony. Błąkał się samotnie po lesie i starał ochronić przed mrozem. Wtedy to wpadł w jakąś dawno zapomnianą pułapkę na niedźwiedzie, skrytą głęboko w śnieżnej zaspie. Swoim skomleniem ściągnął znajdującego się nieopodal niedźwiedzia, który od razu ruszył w jego kierunku. I kiedy prawdopodobnie zbliżał się jego koniec, pojawił się Keith — był wtedy niespełna ośmioletnią sierotą; jego rodzice zmarli na febrę, pozostawiając go samego na świecie. On wówczas znajdował się na polowaniu wraz ze starszymi myśliwymi ze swojej wioski i również postanowił na chwilę się od nich odłączyć. A widząc ogromnego niedźwiedzia i wystający z zaspy czarny kudłaty łeb od razu rzucił się na większe zwierzę. Wtedy właśnie uratował Kosmo, przy okazji kończąc z ogromną blizną na twarzy. Z początku wilczek był bardzo nieufny wobec niego, ale chłopak starał się mu pokazać, że ma dobre zamiary; w końcu nie miał powodu, by go krzywdzić. Co więcej, dostrzegł w tym wilku jakieś podobieństwo do własnej osoby. I musiał to wyczuć, gdyż pozwolił mu wyswobodzić swoją łapę, którą następnie Keith opatrzył. W ten sposób wywiązał się między nimi pewien rodzaj więzi, którą nie sposób było zerwać. Czarny jak mrok nocy Kosmo stał się jego towarzyszem na wszelkich polowaniach, a także jego najlepszym przyjacielem i w pewien sposób także rodziną.
— No już, już! Hej! Przestań! — Wilk polizał go po twarzy, podczas gdy Keith starał się go z siebie zepchnąć — Wystarczy! Wracajmy już... Spójrz jak się ciemno zrobiło. Nie to, żebym się bał, ale wiesz...Różne rzeczy mówią o tej okolicy — Powiedział, a wilk posłusznie zostawił go w spokoju.
Zanim jednak zrealizował swoją myśl, odwrócił głowę w momencie gdy słońce chyliło się już ku zachodowi. Właśnie był świadkiem obłędnego widoku — dość krwawego zachodu słońca, którego czerwień przedzierała się przez plątaninę drzew okalających polanę. Był to niesamowity widok, który chłopak uwielbiał obserwować każdego dnia.
— Słońce krwawo zachodzi, a z nim reszta nadziei*... — Mruknął sam do siebie z nadal utkwionym wzrokiem, który zawisł, gdzieś ponad drzewami.
W jego wiosce mieszkała pewna drobna Polka o wdzięcznym imieniu Pola; każdy jednak wymawiał je jak "Paula" co samej dziewczynie nic, a nic nie przeszkadzało. Była niewiele starsza od niego z wiecznie rumianą buzią i śmiejącymi się oczami; zdecydowanie kłóciły się z jej wyglądem jej zawsze poobdzierane kolana i masa ran na bladych nogach odzianych zwykle w skórzane ciepłe botki z dzwoneczkami. Pola również straciła rodziców, więc od paru lat zdana była na łaskę lub niełaskę ludzi z wioski, na którą rzadko liczyła. Podobnie jak Keith, często sama wybierała się na polowania i chodziła własnymi ścieżkami niczym jej rudy kot Świteź*. Poznali się, kiedy dziewczyna siedziała samotnie na gałęzi wierzby w zagajniku nieopodal wioski i czytała tomik poezji Mickiewicza; czytała na głos, a jej melodyjny głos toczył się echem po zagajniku. Co jakiś czas również wzdychała z rozmarzeniem, przerywając czytanie i przykładając rozpadającą się książkę do piersi. Poezja Mickiewicza potrafiła ją doprowadzić do takiego stanu za każdym razem, gdy czytała choćby pojedyncze fragmenty. Przypominała jej o tym jak bardzo tęskni za swoimi rodzicami, którzy to właśnie wpoili jej miłość do mickiewiczowskiej twórczości. I, kiedy zbliżała się do swojego ulubionego fragmentu z sonetu "Burza", wówczas obok wierzby przechodził Keith. Przystanął, kiedy usłyszał obco brzmiący język. Właśnie wtedy akurat ten cytat tak zapadł mu w pamięci, mimo że nawet nie umiał go dokładnie powtórzyć.
CZYTASZ
One shoty Klance♣️
FanfictionShoty, shociki i inne lemonki. Mogę być twoim lekiem na depresję, jak i jej przyczyną~ Zapraszam, bo Klance, Klance i jeszcze raz Klance❤️💙 A przecież wszyscy lubią Klance (*'ω`*) Są tutaj one shoty słodkie jak miód, a także gorzkie niczym najgors...