"Deszczowa pogoda nie zawsze musi być nudna"

540 52 7
                                    

         Schyłek wtorkowego dnia zakończył się niesłychanie deszczową pogodą. 

Niestety nie był to ten przyjemny rodzaj deszczu w trakcie, którego można wyjść na romantyczny spacer. Ten był wyjątkowo ulewny; jakby ktoś wylewał z góry wiadra wody, która teraz ciężko odbijała się od podłoża. Sprawiał wrażenie tworzącej się nieprzeniknionej ściany, ilekroć spojrzało się przez szybę po której w szybkim tempie spływały ociężale krople.

 Jak to bywa w taką pogodę było też przejmująco zimno, a panująca wokół aura nie zachęcała absolutnie do niczego.

— Kosmo patrzy na mnie takim smutnym wzrokiem… — Odezwał się szatyn stojąc przy oknie i zerkając na swojego chłopaka.

Pies siedział przy nim i patrzył na niego bystro. W tym wzroku faktycznie było coś nieopisanie smutnego. 

— No to wpuść go do domu — Mruknął Keith, nie podnosząc wzroku znad szkicownika.

Nawet nie zorientował się, że pies jest w domu. Tak pochłonęło go rysowanie. W taką pogodę szczególnie lubił szkicować, siedząc w swoim ulubionym fotelu i popijając ciepłe kakao. Lubił deszcz, ale tylko gdy patrzył na niego przez szybę. Wprawiał go w melancholijny nastrój z którego czerpał sporo weny do rysowania. 

— Ale on chce wyjść… — Sprostował, widząc jak błagalnie patrzy na okno.

Natomiast Kosmo wręcz uwielbiał wychodzić na spacery, właśnie w taki deszcz. Wówczas szalał po dworze, wskakując w każdą napotkaną kałużę oraz tarzając się w błocie.

— Nie ma mowy, znowu wróci cały mokry i brudny. Ja go tym razem nie będę kąpać — Odmruknął, nie odrywając ołówka od kartki i zawzięcie coś na niej kreśląc — Poza tym przecież może się w każdej chwili teleportować na zewnątrz...

Pies znowu popatrzył na szatyna. Zaczął cicho skomleć, by przekonać Lance'a do wypuszczenia go na zewnątrz. 

— No to mu to powiedz. Kosmo chyba chce zachowywać się jak normalny pies — Powiedział trochę rozbawiony Latynos, schylając się, by go pogłaskać.

— Uh możecie mi nie przeszkadzać? Proszę? Staram się to skończyć. W każdym razie skoro nie chce się teleportować to mu tego nie ułatwiaj. 

I właśnie wtedy Kosmo zerwał się i podbiegł w stronę Keith'a. Wskoczył na niego i zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć czy zrobić, błysnęła niebieska poświata i oboje zniknęli. Lance tknięty jakimś przeczuciem, odwrócił się w stronę okna. I nie mógł powstrzymać wybuchu śmiechu, od którego aż się zgiął. Kosmo właśnie teleportował Keith'a w sam środek deszczu, a potem zjawił się z powrotem w domu, pozostawiając czarnowłosego na zewnątrz. Kiedy Latynos wychynął spod parapetu i starając się uspokoić, spojrzał na swojego chłopaka. Keith był tak oszołomiony tym co się stało, że po prostu tak stał z głupią miną, zupełnie nie zwracając uwagi na zacinający deszcz. Patrząc na niego, ponownie miał ochotę się roześmiać. Dlatego odwrócił się z zamiarem skarcenia Kosmo, który w porównaniu do Keith'a był całkiem suchutki. Ale zanim zdążył to zrobić, po psie pozostała już tylko słaba błękitna poświata. Po upływie dwóch sekund zjawił się z powrotem. Tym razem z przemoczonym do suchej nitki Keith'em, który drżał jakby dostał febry. Na długo jednak nie zagościł w ciepłym mieszkaniu, gdyż pies ponownie ich teleportował. Lance nie zdążył nawet na to zareagować. Przez kilka minut pojawiali się w domu i na zmianę znikali w odstępie 2-3 sekund. W końcu widocznie mu się to znudziło, gdyż zostawił czarnowłosego w środku, a sam zniknął i tym razem pozostał na zewnątrz. Latynos wziął kilka wdechów i zasłaniając sobie usta, starał się nie śmiać. Ale, gdy patrzył na Keith'a w tak żałosnym stanie to było naprawdę niewykonalne. Z chłopaka dosłownie lała się woda i cały drżał jeszcze bardziej niż wcześniej. W dodatku jedyne co z siebie wyduszał to pojedyncze wściekłe piski, co było naprawdę przekomiczne. Brzmiał trochę jak rozdrażniony kot, któremu ktoś przeszkodził w drzemce lub nadepnął na ogon. Co jakiś czas również kichał i toczył wokół wściekłym spojrzeniem. Latynos natychmiast ugryzł się w język i podszedł do niego. Zdusił w sobie chęć powiedzenia mu czegoś uszczypliwego, co zwykle miał w zwyczaju robić. Pomyślał, że wygląda zbyt żałośnie, by jeszcze mu dokuczać. 

— Tak tak skarbie, wiem wiem. Chodź przygotuję ci ciepłą kąpiel — Powiedział i objął go czule ramionami, gdy czarnowłosy ponownie wydał z siebie jakiś niezrozumiały, ale wyjątkowo rozdrażniony dźwięk — Wiem co masz na myśli…

...
Chyba będę co jakiś czas pisać takie krótkie shoty. A przynajmniej będę się starać hah. To nawet miła odskocznia od tych co mają 2-3 tys słów ~ Aczkolwiek nie zrezygnuje z nich, bo nie miałabym wtedy zabawy.

One shoty Klance♣️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz