48.

129 8 2
                                    

      Isabella czuła się niepotrzebna.
     
     
      Czasem siadała przy oknie i wpatrywała się w widok za szybą. Jej rodzice pracowali w jednym z najwyższych wieżowców w mieście.
     
      Ojciec pracował w jakiejś fundacji. Robił mnóstwo rzeczy, za które ludzie byli mu wdzięczni. Wkładał w swoją pracę cały czas i serce.
     
      Matka pełniła ważną funkcję dyrektora w firmie. Całe dnie a czasem i noce spędzała w biurze.
     
     
      Isabella nie wiedziała czym dokładnie zajmowali się jej rodzice. Wiedziała natomiast, że to co robili było ważne. Ludzie ich potrzebowali, a oni potrzebowali ludzi.
     

      Pewnego dnia Isabella nie miała ochoty patrzeć na wysokie budynki. Drogie samochody pędzące po nowojorskich ulicach, zlewały się ze sobą. Wszystko było szare, mdłe. Wycięte drzewa w pobliskim parku zostały zastąpione nowymi budynkami. Mężczyzna z kolorowym kapeluszem zaczął nosić szare okrycie głowy.
     
      Wszystko wydawało się dziewczynie banalne. Mało wyraziste. Przeciętne. Nijakie.
     
      Ludzie nie potrzebowali już mężczyzny z kolorowym kapeluszem, który zarażał uśmiechem. Nikt nie chciał oglądać starszej pani karmiącej gołębie. Ludzie nie słuchali śpiewu ptaków ani śmiechu małego dziecka bawiącego się na karuzeli.
     
     
      I nikt nie potrzebował Isabeli.









***
Co myślicie o dzisiejszym rozdziale?

Pamiętajcie kochani, że jesteście cholernie ważni. Potrzebuję Was.

Trzymajcie się ciepło ❤️

nonamegirl_02

Trying to be brave Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz