42. Problemy

7.4K 483 20
                                    

     Nerwowym krokiem szłam w stronę miasta, kiedy Rose była już z powrotem w drodze do szkoły. Obiecałam jej, że wrócę do domu i ochłonę, ale nie mogłam. Musiałam spotkać się z Jaysonem. Natychmiast. Kierowałam się w stronę salonu tatuażu. Na wejściu powitało mnie niemiłe spojrzenie wytatuowanego grubasa.

 – Gdzie jest Jayson? – zapytałam ostrym tonem.

 – Też chciałbym wiedzieć – mruknął. – Od godziny powinien już być w robocie.

 – Poczekam – powiedziałam i weszłam do pokoju, w którym kilka dni wcześniej Jays robił mi tatuaż.

      Podeszłam powoli do lustra. Odsłaniając ramię, znów przejechałam opuszkami palców po swoim obojczyku. Przypomniałam sobie jego oddech, jego dotyk... Usłyszałam hałas otwierających się drzwi. Już po kilku sekundach w przejściu stał Jayson.

 – Co tu robisz? –  zapytał całkiem miłym tonem, ale poznałam, że jego uśmiech jest wymuszony. Podeszłam do niego pewnym krokiem, nie dając się pokonać jego zniewalającemu spojrzeniu.

 – Byłam tam dzisiaj. Logan zniknął. Nie przyszedł do szkoły. Co z nim zrobiłeś?! – uniosłam głos.

 – Spokojnie, zająłem się nim – spojrzał na mnie pytająco, z cwaniackim uśmieszkiem. Teraz już jasne było, dlaczego tak nagle zniknął. Po prostu tam wrócił!

 – Co?! – wystraszyłam się. – Jesteś totalnym idiotą. Przestań w końcu wpieprzać się we wszystko! – wrzasnęłam, na maxa wkurzona. Myślałam, że chwycę pierwsze co mi w ręce wpadnie i roztrzaskam mu łeb. – Wynoś się z mojego życia! – wrzasnęłam po raz ostatni i wybiegłam z pomieszczenia. Szybkim krokiem opuściłam miejsce jego pracy.

 – Natalie! – wołał za mną, ale miałam to w dupie. Nie zamierzałam się obejrzeć za siebie, a tym bardziej zawrócić.

     Nawet nie wiem kiedy dobiegłam do domu. Na całe szczęście było w nim pusto. Grace musiała być jeszcze w szkole, ale to lepiej dla mnie. Lepiej, jeśli wróci dopiero wieczorem.

     Rzuciłam torbę na ziemię w bliżej niezidentyfikowane miejsce i pobiegłam na górę. Otworzyłam laptopa, chwyciłam kartkę i długopis. Spisałam numery telefonów do wszystkich szpitali w Long Beach. Na całe szczęście było ich jedynie około dziesięciu. Wbijałam do telefonu po kolei każdy numer. Wypytywałam o Logana van Persie, ale nikt nie słyszał w ostatnim czasie o takim nazwisku. Byłam załamana. Bałam się, że Jayson zrobił mu coś naprawdę złego, a z jego słów wynikało, że tak właśnie jest. Nie mogłam skupić się na niczym. Poczucie winy powoli wyniszczało mnie od środka, siało spustoszenie w mojej głowie. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie mogłam normalnie funkcjonować.

     Stwierdziłam, że jeśli jutro Logan nie zjawi się w szkole, zadzwonię na policję. To nie mogło dłużej trwać. Pomimo tego jak mnie potraktował, chciałam wiedzieć co się z nim teraz dzieje. Co miały oznaczać słowa ,, zająłem się nim " ?! Jedno było pewne- nie jest dobrze...

     Przez cały dzień nie wychodziłam z domu. Cały czas biłam się z własnymi myślami. Od rana nic nie piłam, nic nie jadłam. Kręciłam się jedynie z kąta w kąt, nie mogąc znaleźć sobie miejsca.

 – Jak tak dalej pójdzie, to ześwirujesz do końca – Grace śmiała się, jak zwykle nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.

     Co ona mogła wiedzieć...? Zachowywała się jak zamknięta w puszce, jak by nie chciała nic wiedzieć o świecie, jak by nie przyjmowała do wiadomości pewnych rzeczy. Nie chciała wiedzieć, że jej chłopak spotyka się z setką innych dziewczyn, że rodzice też tak naprawdę mają nas w nosie, że świat nie jest tak różowy, jakim go bierze... Całe życie w bańce mydlanej, która kiedyś pęknie, a wtedy malutka Grace dowie się, jakie życie jest brutalne. Nie chcę zachowywać się jak wielce doświadczony człowiek, bo sama jeszcze niewiele przeżyłam, ale to co już za mną, nauczyło mnie naprawdę dużo.

     Po chwili do domu wpadł Jayson. Była prawie 18, więc skończył pracę, ale co tu znowu robił? Czy ja niewyraźnie się wyraziłam, mówiąc, że ma zniknąć z mojego życia?

 – Cześć kochanie – Grace mówiła przesłodzonym głosem i udała się w jego stronę. Jays chyba najrywaźniej nie miał ochoty na pogaduszki ze swoją dziewczyną. Od razu kierował się w moją stronę. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, więc pobiegłam do swojego pokoju.

 – Natt, otwórz te pieprzone drzwi! – krzyknął, uderzając w nie pięścią.

 – Spieprzaj! – warknęłam.

 – Chcę pogadać! – mówił już nie co ciszej. Podeszłam powoli i przekręciłam klucz w zamku, aby mógł wejść. Liczyłam na jakieś wytłumaczenie. Zaciekawiona Grace stała już w progu, ale ten zatrzasnął jej drzwi dosłownie przed nosem.

 – Masz minutę, bo nie mam czasu – jęknęłam, siadając przy biurku. Naprawdę nie miałam ochoty więcej go oglądać. Chciałam jedynie wiedzieć co z Loganem, a na to wystarczyła minuta, którą wyznaczyłam Jaysonowi. Ten usiadł na łóżku, na przeciwko mnie i nie odzywał się ani słowem. Jego cwaniacki uśmieszek rozwalał mnie. Znów miałam ochotę przypieprzyć mu w łeb. – Mów co z nim zrobiłeś! – rzuciłam się na niego, szczerząc zęby ze złości. Nie mogłam się opanować. Jays złapał mnie za ramiona i ze stoickim spokojem, usadził obok siebie, na łóżku.

 – Spokojnie Natt – ułożył dłoń na moim policzku. – Mówiąc ,,zająłem się nim" miałem na myśli to, ze wróciłem i zaprowadziłem do domu. To znaczy w sumie... w sumie zaniosłem, bo siły go opuściły.

     Słysząc to, pojedyncze łzy zaczęły opuszczać się na moje policzki. To chyba łzy szczęścia. Cieszyłam się, że to zrobił. Cieszyłam się, że wrócił i pomógł mu dotrzeć do domu. Jednak on też ma czasem poczucie winy jak widać... Wszyscy jesteśmy ludźmi.

 – Twoja minuta już minęła – przetarłam ręką nos i wzięłam się w garść. Chłopak jednak nie takiej rekacji się chyba spodziewał. Był zaskoczony, kiedy wskazałam dłonią w stronę drzwi.

     Po chwili usłyszałam charakterystyczne skrzypienie drewnianej powłoki. Drzwi zostały otwarte, a w nich stała moja siostra i Ashton.

 – Cześć! – pomachał mi na przywitanie.

     Jayson jedynie jęknął pod nosem coś niezrozumiałego i wyszedł z pokoju. Jego humorek chyba nie co się popsuł. Trudno...

 – Chyba nie zapomniałaś o dzisiejszych korkach? – Ash upewniał się.

 – Niee, jasne, że nie, tylko... Miałam ostatnio małe problemy – uśmiechnęłam się blado.

 – Nie tylko Ty – również odpowiedział uśmiechem. Jego głos nie był tak wesoły jak ostatnio.

     Po co Bóg wymyślił coś takiego jak 'problemy'? Czy nie łatwiej żyło by się bez nich?

_____________°•°•°•°•°_____________

Juuuż kochani mam kolejny rozdział :) Tak jak obiecałam- trochę więcej waszego ukochanego ( nie muszę mówić z imienia, prawda? ;> ).

Co powiedzielibyście na zwiastun? Powinien być w sumie na początku, ale lepiej późno niż wcale. To jak? :)

Czekam na ★ i KOMENTARZE ! ♥

Say It. / cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz