32. Korepetytor

7.7K 508 19
                                    

- No dobra, zapytam. Może przyjdzie... – po jej tonie głosu zauważyłam, że sama niechętnie się na to godzi. Nic dziwnego! Nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym, by musiał jeść kolację z moją mamą.

     Teraz miałam humor zepsuty jeszcze bardziej, więc po prostu poszłam na górę, do swojego pokoju. Nie jadłam nawet obiadu ( jeśli tą breję można w ogóle nazwać obiadem... ). Zasiadłam do lekcji, co przyszło mi z trudem, kiedy tylko pomyślałam o fizyce. Wiedziałam, że jak tego nie zdam, to już po mnie. Załamana otworzyłam książkę, po chwili również zeszyt. To co zobaczyłam załamało mnie jeszcze bardziej. Chore formułki, durne zadania i tona dziwnych wzorów przyprawiły mnie o ból głowy.

- Nie ma wyjścia... – jęknęłam sama do siebie, wpisując do telefonu numer z mojej ręki, który Rose nabazgrała mi w szkole.

     Rozmowa z mężczyzną nie trwała długo. Udało mi się umówić z nim na dzisiejsze popołudnie. Przez telefon sprawiał wrażenie bardzo inteligentnego, więc miałam nadzieję, że będzie w stanie mi pomóc.

- Wychodzimy do miasta! – usłyszałam z dołu głos Grace. Uff... na całe szczęście wyszły obie, więc miałam chwilę spokoju.

     Wciąż siedziałam nad fizyką, żeby nie zrobić z siebie totalnej idiotki. Dochodziła 17, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Punktualny!

     Pociągnęłam za klamkę i mało co się nie przewróciłam. W drzwiach stał mega przystojny, wysoki brunet w okularach. Co on tu do cholery robi?! Może się nie znam, ale myślę, że teraz powinien robić karierę światową, a nie uczyć fizyki jakiejś tępej dziewczyny. Powitał mnie miłym uśmiechem.

- Jestem Natalie – podałam mu dłoń.

- Ashton – odwzajemnij uścisk. Zaproponowałam mu cokolwiek do picia, ale podziękował, więc poszliśmy na górę.

     Facet był konkretny, więc od razu rozpoczął naukę, jednak na początku nie mogłam się skupić. Rozpraszał mnie jego wygląd i cudowny zapach. Nie chodzi o to, że się zakochałam, bo po pierwsze- nie wierzę w nic w stylu 'miłość od pierwszego wejrzenia', a po drugie- facet był na oko z pięć, sześć lat starszy.

- Rozumiesz? – jego pytanie wybudziło mnie z zamyślenia. Zaśmiał się widząc moje zmieszanie. - To może powtórzę- dodał po chwili i zaczął tłumaczyć od nowa. Tym razem kontrolowałam się i już nie skupiałam na nim, ale na tym co mówi. Na całe szczęście tłumaczył prosto i zrozumiale. Przy nim rozwiązywanie zadań przychodziło mi dużo łatwiej, choć pomoc była niezbędna.

- Natalie kolac....ja na stole – mama jak zwykle wparowała jak do siebie, bez pukania. Nie spodziewała się, że mam gościa. Jego obecność chyba trochę ją speszyła i nie wiedziała co ma powiedzieć.

- Teraz jestem trochę zajęta – odpowiedziałam oschle.

- Nie, nie... Ja już będę się zbierał, a Ty spokojnie idź zjeść – Ashton uśmiechnął się siepło, kładąc swoją dłoń na mojej. Zarumieniłam się, a przecież w sumie nic takiego nie powiedział...

- Nie zostaniesz na kolacji? – mama mówiła z wyczuwalnie udawaną troską.

- Naprawdę dziękuję – odmówił grzecznie i zaczął zbierać swoje materiały, wkładając je do torby. Już po chwili miał ją na ramieniu i był gotowy do wyjścia. Posłałam matce karcące spojrzenie, pod wpływem którego w ekspresowym tempie opuściła mój pokój.

- Dzięki za lekcje, emmm... ile płacę? – dziwnie mi było o to spytać.

- Zapłacisz wtedy, kiedy okaże się, że czegoś Cię nauczyłem – uśmiechnął się puszczając mi oczko i wyszedł z pokoju. Rzuciłam portwel w kąt biurka i pobiegłam za nim.

     Przeszyło mnie dziwne uczucie, kiedy musieliśmy przejść przez salon. To była jedyna droga do wyjścia. Wszyscy siedzieli przy stole. Mówiąc 'wszyscy' mam na myśli mamę, Grace i Jaysona, który teraz piorunował mnie spojrzeniem. Gdyby był bazyliszkiem, już dawno leżałabym martwa. Stanęliśmy oboje w progu.

- To... jutro widzimy się o tej samej porze? – zapytał.

- Będę czekać – odpowiedziałam z uśmiechem. Cieszyłam się, że Ash znajdzie dla mnie jeszcze trochę czasu, bo moja fizyka naprawdę leżała.

     Pożegnaliśmy się, odprowadziłam go spojrzeniem do bramki i wróciłam do salonu. Tam, czekały mnie już dziwne spojrzenia. Jays nadal patrzył wzrokiem mordercy, Grace z zazdrością, a mama z ciekawością.

- No co?! – jęknęłam zajmując miejsce przy stole. Nikt nie odezwał się ani słowem. Rozśmieszyło mnie ich zachowanie, więc prychnęłam cichym śmiechem, co spotkało się z dezaprobatą towarzystwa.

- Dlaczego Twój przyjaciel nie został na kolacji? – dopytywała mama. Ouuu... Ashton i ja poznaliśmy się dzisiaj, a on już został mianowany moim przyjacielem. Nieźle. Ku złości mojej siostrzyczki i najwyraźniej również jej chłopaka, nie prostowałam już tego, co powiedziała mama.

- Widocznie nie był głodny... poza tym musiał już iść  –  westchnęłam z uśmiechem. Wyszczerzyłam się złośliwie w stronę Jaysona, który zachowywał się jak by dostał w twarz.

     Reszta kolacji minęła mi na słuchaniu nudnych rozmów, w których nie brałam udziału. Wysłuchiwałam przesłuchania matki, która niczym agentka FBI przesłuchiwała 'biednego' Jaysona na każdy możliwy temat. Ze zniesmaczoną miną odeszłam od stołu.

- Idę się uczyć – rzuciłam oschle i zniknęłam u góry.

______________×××_______________

Łooooh... jak na rozdział pisany na kolanie na telefonie w drodze do + ze szkoły to wyszedł wyjątkowo długi.

A w mediach nasz korepetytor, awwwwww! ^.^

Czekam na ★ i wasze komentarze, które wprost ubóstwiam czytać ♥

Say It. / cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz