21. Krwawy incydent

7.9K 526 17
                                    

     W nocy obudził mnie dźwięk telefonu. Oparłam się na łokciach i przetarłam oczy. Byłam nieprzytomna. Ziewając, wzięłam telefon z szafki. Myślałam, że oślepnę od tego światła. Co?! 10 wiadomości tekstowych? A każda jedna od nieznanego numeru:

Nieznany: Natalie możemy się spotkać?

Nieznany: Natt, chyba się nie obraziłaś..?

Nieznany: a jednak.....

Nieznany: Nie przesadzasz troche?

Nieznany: Natt, proszę.

Nieznany: Gdzie Ty poszłaś? Dlaczego nie wróciłaś na noc?!

Nieznany: Natalie odpisz do cholery!

Nieznany: Ja pierdole..jeśli ten gnój coś Ci zrobi to..nie ręczę za siebie :/

Nieznany: Chociaż daj znak, że jest ok!

Nieznany: Dzwonię na policje...

     Jeszcze przez chwilę nic do mnie nie docierało, kiedy jednak skupiłam się na treści, myślałam, że padnę. Tylko nie to! Jeszcze policji by brakowało!

Ja: Nie.wszstko ok. śpie

.....odpisałam niemal na ślepo i walnęłam głowę z powrotem na poduszkę.

- Coś się stało? – usłyszałam głos Dylana.

- Nie, nie...śpij – odpowiedziałam szeptem.

- Która godzina? – wymamrotał. Wzięłam więc ponownie telefon do ręki, aby sprawdzić to o co mnie zapytał.

- Po trzeciej – odpowiedziałam cicho, czytając przy okazji kolejnego smsa który właśnie przyszedł.

Nieznany: Zajebiście.. Jesteś jebnięta.

     No i świetnie! ale...czy to Jayson? No bo kto inny mógłby być? Skąd w ogóle miał mój numer telefonu? On ciągle robi to co chce!

- Sorry, że się wtrącam, ale... nikt nie ma prawa Cię obrażać – świetnie. Dylan zobaczył smsa.

- Eee tam, to nic takiego – położyłam się, wsuwając telefon pod poduszkę. Cholera! On miał rację. Jayson nie miał prawa mnie obrażać. Po co w ogóle wtrąca się w moje życie? Niech lepiej zajmie się swoim.

- Jak chcesz, ale... ten koleś to jakiś kretyn – uniósł głos i usiadł na łóżku. Po chwili zapalił lampkę. - Muszę się napić wody – wstał.

- Ale Dylan... – spojrzałam na niego z przerażeniem. - Krew leci Ci z nosa.

     Chłopak sam się chyba wystraszył. Przejechał palcem po ustach, rozcierając bordową ciecz.

- Cholera – prychnął. Pokierował się w stronę łazienki. Usłyszałam łupnięcie z korytarza.

- Dylan! – krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę. - Ale mnie wystraszyłeś – złapałam się za klatkę piersiową i głośno wypuściłam powietrze. - Myślałam, że zemdlałeś – powiedziałam, widząc chłopaka schylonego i opartego ręką o ścianę.

     Wyglądało to okropnie. Przypomniałam sobie, kiedy rok temu miałam mocny krwotok z nosa. Zalałam wtedy całe łóżko, przedpokój i wannę. Nie było żartów... Dylan stał pod ścianą, przymykając oczy. Krew leciała bez końca.

- Obudź moją mamę- wydusił, wskazując ręką w stronę drzwi, których wcześniej nie dostrzegłam.

     Zrobiłam tak jak kazał. Nie chciałam go zaraz zbierać z podłogi, więc podeszłam do drzwi sypialni i zapukałam dość głośno. Po chwili weszłam do środka.

- Przepraszam, ja... – nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież ta kobieta nigdy nawet nie widziała mnie na oczy! - Pani syn potrzebuje pomocy – wydukałam.

     Kobieta jak torpeda wyskoczyła z łóżka, nie pytając o nic. Pospiesznie złapała go w pasie i przeprowadziła szybko do łazienki. Umiejscowiła nad umywalną i położyła mokry ręcznik na szyję.

- Wszystko będzie dobrze – powiedziała chyba sama do siebie. - A teraz spokojnie, zostań z nim, a ja zadzwonię po pogotowie – spojrzała na mnie.

     Nie miałam pojęcia, że w jej oczach sytuacja jest aż tak krytyczna, ale okej. Zrobiłam tak jak prosiła. Zostałam z ledwo przytomnym Dylanem, podtrzymując go delikatnie za rękę.

- Przepraszam – chłopak odwrócił twarz w moją stronę, uśmiechając się blado.

- Nic nie mów – uśmiechnęłam się najserdeczniej jak tylko potrafiłam. 

- Już są! – jego mama wpadła do łazienki. Chwyciła syna w pasie, ja stanęłam z drugiej strony.

- Dajcie spokój, poradzę sobie. To tylko nos – powiedział, flegmatycznie wyrywając się z naszych objęć. Spojrzał na swoją matkę, która z niechęcią przystała na jego prośbę. ..a raczej rozkaz.

     Powoli wyszliśmy przed dom. Pogotowie już czekało. Nie było świecących kogutów, ani noszy, ale sam widok ratowników medycznych był odrażający.

- Wszystko okej – powiedział Dylan, wsiadając do pojazdu. - Widzimy się jutro – pomachał powolnie. Po chwili drzwi za nim zostały zatrzaśnięte.

     Jeszcze przez kilka sekund wiodłam wzrokiem za samochodem, ale po chwili zniknął gdzieś za budynkami.

- Odwiozę Cię do domu dziecko, pogładziła mnie po ramieniu – to było naprawdę dziwne. Przecież kobieta w ogóle mnie nie znała, a pomimo to, potrafiła mówić do mnie tak serdecznym tonem. Jej spojrzenie jednak było niespokojne i pełne obaw.

- Wolałabym pojechać z Panią – odpowiedziałam. Wiedziałam, że kiedy pojadę do domu, tak czy inaczej nie zasnę.

- To nie jest dobry pomysł – wbiła wzrok w ulicę. - Chodźmy.

     Wróciłam do pokoju Dylana po telefon i ubrania, po czym wsiadłam do samochodu. Jechałyśmy pół godziny, w końcu dotarłam do domu. Powinnam teraz być gdzieś indziej, ale nie chciałam się napraszać.

- Proszę zadzwonić do mnie, kiedy wyjaśni się przyczyna tego krwawienia – poprosiłam, wysiadając z samochodu.

- To zwykłe osłabienie organizmu – uśmiechnęła się i odjechała. Pokierowała się w stronę najbliższego szpitala.

     Weszłam do mieszkania. Już od progu witał mnie niemiły głos Jaysona.

- Chyba trochę przesadziłaś.. – warknął, opierając się bokiem o ścianę z założonymi rękami.

- Ja przesadziłam?! To Ty prawie pobiłeś mojego kumpla i to Ty mnie obrażałeś przez telefon pisząc jakieś głupie smsy! – wydarłam się.

- O matko.. Twoja twarz... – podszedł do mnie, wyciągnął rękę i bardzo delikatnie przejechał palcami po moim policzku. - Nie mogłem zasnąć, kiedy nie wiedziałem gdzie jesteś – powiedział z rozpaczą w głosie, po czym zwiesił głowę.

     Nie nieee... to nie mógł być ten Jayson... Ktoś go podmienił, czy po prostu zaczął go obchodzić ktoś inny niż on sam? Dziwne... Stałam tak zdezorientowana jeszcze przez chwilę. Nie wiedziałam jak zareagować. Przypuszczałam, że to kolejny zwykły, głupi żart z jego strony.

- Wynoś się stąd – wypychałam go za drzwi.

- Ale Natt – wyciągnął do mnie rękę, będąc już prawie za drzwiami.

- Jestem już w domu, więc spokojnie zaśniesz! – krzyknęłam na 'dowidzenia' i trzasnęłam drzwiami. Nie miałam ochoty bawić się w te jego chore gierki.

     Położyłam się, ale nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, kręciłam po pokoju... 

____________o____________

Wybaczcie, ale nie mam jak dodać dzisiaj mediów, więc zrobię to jutro rano :)

Say It. / cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz