16. Nieudane spotkanie

8.4K 553 10
                                    

- Co to za koleś?  –  spytał mnie Dylan, nie będąc pewnym już niczego.

- Chłopak mojej siostry  –  uspokoiłam go. - Czasem lubi zachowywać się jak debil  –  puściłam do niego oczko.

     Zamówiliśmy frytki i napoje. Czekając na nie stwierdziłam, że muszę iść do toalety. Muszę przyznać, że nie było tam luksusów. Mało tego, myślałam, że uduszę się od dymu, który wleciał mi do płuc. Miałam wrażenie, że każdy centymetr sześcienny tego pomieszczenia, wypełniony jest dymem papierosowym. Nie zważając na to podeszłam do lustra. Nagle zobaczyłam za sobą chłopaka. To był Jayson. Znowu zaczął mnie prześladować! Odwróciłam się, powoli przysuwając się w stronę ściany. Chłopak miał nie za ciekawą minę. Wyglądał na wkurzonego. Chwycił moje nadgarstki (niezbyt delikatnie) i siłą przyparł do ściany.

- I co? Spotykasz się z takim frajerem?  –   mało co nie napluł mi na twarz.

- Co Cię to obchodzi?!  –  krzyknęłam ze złości.

- Desperatka  –  prychnął, śmiejąc się przy tym.

- To Ty jesteś frajerem! – na te słowa docisnął moje dłonie jeszcze bardziej.- Puszczaj! –   próbowałam się uwolnić. Po raz kolejny przekonałam się o jego sile.

     Przez chwilę przeszło mi nawet przez myśl, że Jayson, kiedy się denerwuje, jest jeszcze bardziej seksowny. Teraz biała koszulka opinała się na jego bicepsach, spod których wystawały tatuaże.

- Wkurwiasz mnie gówniaro  –   syknął, puszczając jedną z moich dłoni. To był jego błąd, bo wolną ręką pchnęłam go z całej siły, której z drugiej strony nie było aż tak wiele. Chłopak zatoczył się aż do umywalek puszczając przy tym moją drugą rękę.

- Nigdy więcej tak nie rób!  –  uderzyłam go z pięści w tors. Wątpię, żeby go to zabolało (chyba już mnie bardziej), ale przynajmniej się trochę wyżyłam.

- Czego mam nie robić?  –  uśmiechnął się łobuzersko. - Tego?  –   złapał mnie w talii i przycisnął do siebie. Złożył na moich ustach szybki, ale intensywny pocałunek. To nie było delikatne muśnięcie, ale raczej 'wbicie' w moje wargi. Byłam oszołomiona i zaskoczona. Po chwili nie wiedziałam nawet, czy to mi się wydawało, czy to moja chora wyobraźnia, czy on pocałował mnie poraz kolejny tak bezkarnie...? Po jego cwaniackim uśmieszku poznałam, że chyba ta druga opcja.

- Jesteś kretynem!  –   krzyknęłam i odwróciłam się na pięcie. Wybiegłam z łazienki z zaciśniętymi w pięści palcami.

     Dylan siedział sobie spokojnie przy barze, nie zdając sobie sprawy z sytuacji, która przed chwilą miała miejsce. Podeszłam do niego w miarę spokojnie.

- Dylan... przepraszam... nasze dzisiejsze spotkanie chyba się nie uda. Musimy przełożyć je na inny dzień  –  zwiesiłam głowę. Nie chciałam opowiadać mu o moim zjebanym życiu, o tym co ciągle dzieje się wokół mnie. Miły wieczór zamienił się po raz kolejny w koszmar. Nie mogłam patrzeć na Jaysona, który teraz świetnie się bawi przy stole bilardowym, zerkając co chwilę w naszą stronę, do tego śmiejąc się bezczelnie.

- Nasze spotkanie chyba nigdy się nie uda  –   zaśmiał się, ale niezbyt wesoło.

- Nie mów tak  –   spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.

- Mogę Cię chociaż odprowadzić?  –   zapytał, równie błagalnie.

- No jasne  –   powiedziałam ochoczo. Znów musiałam go olać! Czułam się okropnie, ale nie miałam ochoty siedzieć z przyklejonym do twarzy, sztucznym uśmiechem, albo tłumaczyć się z tego, dlaczego jestem smutna. Nienawidzę rozmawiać o problemach, a już na pewno nie o swoich.

     Przez prawie całą drogę milczeliśmy, wymieniając jedynie pojedyncze zdania. Dylan odprowadził mnie praktycznie pod sam dom. Nie miałam pojęcia nawet jak się z nim pożegnać. Nie wiedziałam, czy będzie jeszcze w ogóle chciał się ze mną spotkać. Przecież olałam go już chyba ze trzy razy, ale... nie specjalnie. Szkoda tylko, ze on tego nie wiedział. Szkoda...

     Staliśmy teraz na przeciwko siebie, oświetleni jedynie bladym blaskiem księżyca. Nagle pod wpływem emocji rzuciłam mu się na szyję.

- Proszę Cię, zrozum...  –   wydukałam, cały czas będąc do niego przytulona. Chłopak delikatnie objął mnie w pasie.

- Nie musisz mi nic tłumaczyć Natalie  –   powiedział, powoli odsuwając mnie od siebie. Znowu był smutny.

- Zobaczymy się jeszcze?  –  spojrzałam prosto w jego lekko zaszklone oczy. Czekałam na odpowiedź jak na zbawienie. Ta chwila była wiecznością. Dylan był... swego rodzaju ucieczką, a spotkania z nim ukojeniem. W pewien sposób zależało mi na nim i nie chciałam go stracić, a już na pewno nie ranić...

____________o____________

No starałam się :) Mam nadzieję, ze docenicie. Caaały czas zmierzam do rozkręcenia akcji ;P

Jeśli się podobało, po prostu zostaw po sobie ślad w postaci  ★ .

Say It. / cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz