17. Dzikie myśli

9.2K 543 10
                                    

Previous...

- Zobaczymy się jeszcze?  –  spojrzałam prosto w jego lekko zaszklone oczy. Czekałam na odpowiedź jak na zbawienie. Ta chwila była wiecznością. Dylan był... swego rodzaju ucieczką, a spotkania z nim ukojeniem. W pewien sposób zależało mi na nim i nie chciałam go stracić, a już na pewno nie ranić...

________________________________

- Oczywiście, że tak. Niczego bardziej nie pragnę  –  uśmiechnął się. Jego słowa były jak miód na moim sercu. Kiedy to powiedział, zapomniałam o tym jak bardzo jestem zła na Jaysona i jak bardzo jestem zła na siebie.

     Pocałowałam Dylana w policzek i nie odwracając się, poszłam do domu. Nie wiem nawet, czy od razu zawrócił, czy jeszcze przez chwilę stał przy bramie... Chciałam jak najszybciej zapomnieć o tym okropnym wieczorze.

     Napuściłam całą wannę wody i weszłam do niej, by zapomnieć o wszystkim. Chciałam się trochę zrelaksować, jednak był to relaks jedynie czysto fizyczny, bo w głowie wciąż miałam bałagan. Z jednej strony stał Jayson, który odwala jakieś chore akcje. Grozi mi, potem całuje, wścieka się, czasem jest miły, czarujący, potem znów zmienia się w bestię...a z drugiej strony Dylan, który zachowuje się jak prawdziwy przyjaciel. Umie wybaczać, jest cierpliwy... Wybór wydaje się być bardzo prostym, prawda? Ale wcale nie jest...

     Owinięta ręcznikiem wyszłam z wanny. W mieszkaniu było dość chłodno, więc od razu skierowałam się do pokoju, aby ubrać piżamę. To co w nim zobaczyłam, trochę mnie zdziwiło.

- Rose?  –  zapytałam. Przyjaciółka siedziała na moim łóżku, pisząc coś na telefonie.

- No w końcu  –  rozłożyła ręce. - Coś Ty tak długo w tej wannie robiła?  –  to było jednak pytanie retoryczne, bo nie dała mi odpowiedzieć, kontynuując swoją wypowiedź. - Tak szybko zniknęłaś po szkole, że nie zdążyłam Ci tego dać  –  wyciągnęła w moją stronę rękę, trzymając w niej kilka karteczek. - To bilety wstępu na moją imprezę osiemnastkową. W przyszłym tygodniu. Chyba pamiętasz?  –  spytała podejrzliwie. Oczywiście, że zapomniałam...

- No jasne, że pamiętam  –  skłamałam, biorąc bilety z jej dłoni. - Aż cztery?

- No tak. Dla Ciebie, osoby towarzyszącej- w tym momencie poruszyła brwiami, jakby coś mi sugerowała. - I możesz zabrać jakiś znajomych jeszcze... Im więcej osób tym lepiej  –  uśmiechnęła się szeroko.

- No dobra  –  wzruszyłam ramionami i odwzajemniłam uśmiech. Nie chciałam, by poznała po mojej minie, że teraz raczej nie mam głowy do spotkań towarzyskich.

- To ja będę się zbierać, bo zrobiło się dość późno  –  uścisnęła mnie, że ręcznik mało nie spadł mi na podłogę. - Do jutra!  –   krzyknęła i opuściła mój pokój.

     Rzuciłam bilety na biurko i opadłam na łóżko. Naprawdę nie miałam głowy do imprez, ale nie mogłam zawieść Rose. Przecież to moja najlepsza przyjaciółka. Jeszcze zanim wszystko się tak popieprzyło, cieszyłyśmy się na tą imprezę jak głupie. Teraz w ogóle nie sprawiała mi przyjemności myśl, że będę musiała iść i cokolwiek udawać.

     Położyłam się do łóżka i nakryłam kołdrą by nie zmarznąć. Pomimo tego, że zarzuciłam poduszkę na głowę, nadal słyszałam jęki dochodzące z pokoju Grace. Choć byłam ciekawa z kim tym razem... nie chciałam zagłębiać się w to co tam robią. Okropne... Stwierdziłam, że w ten sposób nie zasnę. Wzięłam więc kołdrę i owinięta nią, zeszłam na dół. Położyłam się na kanapie i włączyłam jakiś film. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo drzwi od razu się otworzyły. Powoli wstałam z kanapy i prześlizgnęłam się do kuchni. Chwyciłam pierwsze co wpadło mi w dłoń- patelnia. Nie wiedziałam, czy to nie jest jakiś złodziej. Z drugiej strony... złodziej, który puka?

- O kurwa!  –  usłyszałam po kilku sekundach. Zbliżyłam się do korytarza, nie wypuszczając patelni z rąk. Widok leżącego na ziemi Jaysona trochę mnie rozbawił.

- Co tu do cholery robisz?!  –  opieprzyłam go od razu, a po chwili przypomniałam sobie również, że na górze Grace pieprzy się z jakimś kolesiem, a nie sądzę, żeby Jays był z tego jakoś specjalnie zadowolony. Nie potrzebowałam tu interwencji policji.

- Ło ło ło! Spokojnie!  –  uniósł ręce w geście obrony, widząc mnie z patelnią lekko uniesioną do góry. Chłopak udawał powagę, ale po chwili sam wybuchnął śmiechem. Podniósł się nieudolnie. Ledwo trzymał się na nogach.

- Jesteś pijany  –  skrzywiłam się. - Powinieneś iść do domu  –  spojrzał na mnie pytająco. - Do swojego!- podkreśliłam.

- Przyszedłem pogadać- wydukał. Język plątał mu się tak bardzo, że ledwo udało mi się go zrozumieć.

- Grace jest... trochę...  –  szukałam słowa. - ...zajęta!

- Pewnie pieprzy się z nowym 'przyjacielem'  –  zaśmiał się głośno.

- Właśnie  –  westchnełam.

- To może się do nich przyłączymy?  –  zbliżył się do mnie, i próbował chyba przytulić, ale zatoczyło go aż na ścianę. Jego głupkowaty uśmieszek nie schodził mu z twarzy.

- A może nie?  –  zmarszczyłam czoło. - Możesz tu na nią poczekać, ale trzymaj łapy przy sobie  –  zastrzegłam.

     Złapałam go za rękaw kurtki i zaprowadziłam go na kanapę i lekko pchnęłam. Opadł bezwładnie jak kukła. Mogłam zrobić z nim dosłownie wszystko, a nie miałby siły nawet by mnie powstrzymać. Dziwiło mnie jak w ogóle dotarł aż tutaj. Mogłabym go wyrzucić z domu, ale cholera wie co mogłoby się stać po drodze. Wolałam, by trochę przetrzeźwiał tutaj. Wtedy bynajmniej nie miałabym wyrzutów sumienia.

     Ponownie owinęłam się kołdrą i usiadłam na kanapie. Jayson nie odezwał się ani słowem. Zauważyłam jak powoli zsuwa się po oparciu. Już po chwili jego głowa wylądowała na moich kolanach. Zasnął. No trudno... przynajmniej miałam go z głowy. Nie musiałam bynajmniej wysłuchiwać głupot, chorych teorii, wystarczyło mi już, że musiałam słuchać pisków i jęków, siedząc w swoim pokoju.

     Film leciał dalej, a ja nie mogłam się w ogóle na nim skupić. Obok mnie leżała kupa mięśni. W dodatku całkiem seksowna kupa mięśni, która leżała w bezwładzie na moich kolanach, które swoją drogą zaczęły mi drętwieć. Ok, wytrzymałam tak przez godzinę, ale potem czułam, że...że już ich nie czuję. Próbowałam więc wyprostować nogi, ale nie było łatwo. Jays przebudził się trochę i zaczął coś mamrotać pod nosem. Podniósł głowę i przewrócił się na drugi bok tak, że głowę miał na moim brzuchu. Objął mnie w pasie rękami i zasnął z powrotem. Siedziałam jak sparaliżowana, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Teraz po głowie chodziły mi jakieś..dzikie myśli. Zaczęłam fantazjować, wyobrażają sobie co byłoby gdyby chłopak był trzeźwy i zobaczył ją w samej koszulce. Na pewno nie byłoby tak jak teraz.

     Wsunęłam delikatnie dłoń pod jego koszulkę.

- Ughh... skarbie  –  westchnął, ale nadal nie obudził się. Trochę się wystraszyłam i szybko wyjęłam rękę spod jego bluzki.

     Nie doczekałam się Grace, więc zasnęłam po prostu w takiej pozycji jak leżałam, a właściwie bardziej siedziałam...

_________________o_________________

Jak się podoba rozdział? Zmotywujcie mnie troszkę! ;D

Say It. / cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz