22. Ulga

8.3K 535 9
                                    

     Położyłam się, ale nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, kręciłam po pokoju... Nie chciałam się martwić, ale ten niepokój siedział w mojej podświadomości. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie espresso. Bez tego, chyba padłabym na twarz, a nie zasnęła. Przecież nie chciałam też wylądować w szpitalu... Noc ciągnęła się niemiłosiernie. Spojrzałam na zegarek- była już prawie szósta. Wpatrując się w wyświetlacz, przypomniały mi się smsy od Jaysona. Z jednej strony byłam na niego wkurzona, a z drugiej strony było mi go żal, ale tylko w chwili kiedy pomyślałam, że może faktycznie się martwił. Potem przeszło mi i stwierdziłam, że udawał, by znowu zrobić mi na złość.

     Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wyszłam z domu. Miałam w dupie szkołę, tym bardziej, że wiedziałam, jaka jest sytuacja. Poza tym nie miałam ochoty na to, by wszyscy przyglądali mi się jak debilowi z powodu ran, jakie miałam. Teraz przekonałam się jak groźne mogą być tipsy i jak głęboko w skórę można je wbić. Musiałam nałożyć na twarz pół tony pudru, aby w miarę je zakryć. Zależało mi tylko i wyłącznie na tym, aby siostra, która zapewne miała dyżur w szpitalu, nie zobaczyła mnie kiedy odwiedzę Dylana, a zamierzałam to zrobić jak najszybciej. Tak więc ukończyłam makijaż i udałam się do autobusu.

     Po drodze miałam chwilę czasu na przemyślenie i uporządkowanie kilku spraw. Cieszyłam się, że tamtej nocy nie wróciłam do domu. Kto wie jak mogłaby skończyć się ta historia. Czułam, że mogło stać się coś naprawdę złego. ...ale to tylko moje głupie przeczucia. Skoro jego matka stwierdziła, że to zwykłe osłabienie to nie zamierzałam tego podważać.

     Wślizgnęłam się do szpitala, po chwili do windy. Pojechałam od razu na pierwsze piętro, bo właśnie tam mogłam się dowiedzieć gdzie leży chłopak. Podeszłam do recepcji, która oczywiście była pusta. Chrząkałam i kaszlałam jak najgłośniej, aby w końcu ktoś zainteresował się moją obecnością. Po kilku minutach recepsjonistka raczyła w końcu podejść, odrywając się od porannej kawki.

- Słucham? – spytała z wielką łaską.

- Szukam .. Dylana...

- Nazwisko – była coraz bardziej bezczelna wchodząc mi dodatkowo w słowo. O kurcze! Przecież ja nawet nie znałam jego nazwiska!

- On wczoraj przyjechał tu.. a właściwie dzisiaj – jąkałam się, nie wiedząc co powiedzieć.

- Nazwisko – powtórzyła. Wkurwiała mnie niemiłosiernie.

- Do cholery jasnej! Szukam Dylana, tak?! Przyjechał tu dzisiaj o 4 w nocy i proszę mi powiedzieć gdzie w tej chwili leży! – wrzasnęłam, uderzając pięściami w blat recepcji. Kobieta była strasznie zdziwiona, ale chyba zadziałało, bo w końcu raczyła podnieść wzrok i spojrzeć na mnie.

- 69 na drugim piętrze – warknęła. Cholera! nie można było tak od razu?! –  pomyślałam.

     Weszłam do windy. O taak... nie chciało mi się zapieprzać po schodach nawet o jedno piętro wyżej. W końcu znalazłam wskazaną mi salę. Zatrzymałam się na chwilę przed drzwiami. - 69? A to zboczeniec...! – zaśmiałam się w duchu.

     Cieszyłam się, że mogę go w końcu zobaczyć. Delikatnie pchnęłam drzwi. Chłopak leżał na łóżku, nie spał. Uśmiechnął się na mój widok, a mi w oczach pojawiły się łzy. Albo nie! Po prostu miałam oczy w mokrym miejscu... Emocje wzięły górę i rzuciłam się w jego stronę, mocno wtulając się w klatkę piersiową Dylana. Zrobiłam to bez żadnego słowa. Przywitałam się dopiero wtedy, kiedy oderwałam od niego swoje ciało.

- Cześć królewno – uśmiechnął się.

- Jak się czujesz? – zapytałam. Bardzo chciałam wiedzieć, bo właśnie to nie dawało mi spokoju przez całą noc i dzisiejszy poranek.

- Jest dobrze. Nigdy nie czułem się lepiej – zaśmiał się unosząc dłoń, aby pokazać mi wystający wenflon i kroplówkę, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi.

- No tak... – westchnęłam.

- Gdyby nie było Cię w nocy przy mn...

- O tak! Dzisiaj przeprowadzam się do Ciebie. Będę utulać Cię do snu i pilnować każdej nocy czy grzecznie śpisz – zaśmiałam się na głos.

- Byłoby super – chłopak wyszczerzył się.

     Po chwili drzwi raptownie otworzyły się, a w nich stanęła wielka kobieta w białym fartuchu.

- A co tutaj tak wesoło? – zapytała, kładąc leki obok łóżka Dylana, na małej szafeczce.

- Przecież ja zawsze jestem wesoły – odparł chłopak, po czym uśmiechnął się do niej. Ummm... dziwne. Po chwili spojrzał na mnie i automatycznie spoważniał.

- Za godzinę możesz zbierać się do domu – pielęgniarka uśmiechnęła się pierwszy raz od wejścia do sali. Po chwili wyszła.

- Poczekam tu z Tobą – zaproponowałam.

- Na to liczę – uśmiechnął się.

- A potem pójdziemy coś zjeść. Jestem straaasznie głodna – wyłupiłam oczy okazując jak "bardzo" chce mi się jeść.

- Nie ma sprawy. Sam zgłodniałem.

- Mam ochotę na... cheesburgera i wielki deser lodowy – w mojej głowie powstała cudowna wizja spożywania góry lodów z czekoladową polewą. Wyobraźnia działała. To nic, że Dylan właśnie patrzył na mnie jak na żarłoka, słuchając dalej moich wywodów na temat "TO muszę zjeść". Odpowiadał jedynie śmiechem na kolejne potrawy, które wymieniałam.

     Kolejna godzina mijała nam na wymienianiu moich fantazji kulinarnych, żartach Dylana i stałym odrzucaniu połączeń od Grace. Zawsze musiała mi zawracać dupę wtedy, kiedy była na to nienajlepsza pora. Teraz byłam... może nie do końca jeszcze szczęśliwa, ale... poczułam ogromną ulgę. Choć miałam milion innych zmartwień, cieszyłam się, że z Dylanem okazało się wszystko w porządku, a to całe zamieszanie było właściwie o nic. Fajnie było znów się do niego przytulić i usłyszeć jego śmiech...

_________________o________________

Dziś tak trochę pozytywniej, ale .. wy pewnie chcielibyście jakiejś dramy, co?? ;D

Say It. / cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz