25. Na złość

7.2K 518 18
                                    

- Mogłaś mnie chociaż ostrzec – rzucił na powitanie Dylan.

- Też się cieszę, że Cię widzę – rzuciłam mu się na szyję ( właściwie to całkiem przypadkowo, bo potknęłam się o czyjeś "zwłoki" ).

- Łołoło... tylko spokojnie – zaśmiał się, ściągając ostrożnie moje dłonie ze swojego karku.

- Wypijesz? – zapytałam, podając mu drinka.

- Tylko jednego – chwycił niepewnie szklankę z napojem, bo czym krzywiąc się upił jeden łyk i odstawił z powrotem na stolik. Ja znów pociągnęłam z gwinta i zabrałam go na "parkiet", jeśli tak można nazwać środek naszego salonu.

     Czułam jak alkohol powoli uderza mi do głowy,

nogi lekko miękną,

serce przyspiesza tempa,

zapominam o wszystkim...

     Nagle poczułam jak tracę równowagę i zataczam się. Na całe szczęście jest przy mnie Dylan i łapie mnie w porę.

- Ejj królewno. Chyba trochę za dużo procentów, co? – zapytał z lekkim rozbawieniem w głosie. Nie odpowiedziałam.

     Chłopak złapał mnie w talii i zaprowadził na kanapę, gdzie usiedliśmy oboje. Wtedy właśnie dostrzegłam Jaysona z kumplami, którzy stali przy sofie naprzeciwko i otwierali puszki z piwem jedna po drugiej. Teraz miałam okazję by się na nim odegrać. Zmierzyłam go z pogardą od góry do dołu, po czym przeniosłam oczy na jego zdezorientowaną gębę. W tej chwili role się odmieniły, a ja byłam panią sytuacji. Jego wyraz twarzy zmienił się o 180 stopni, kiedy zobaczył, że bez zastanowienia wskakuję Dylanowi na kolana. Zbliżyłam swoje usta do jego szyi, potem twarzy. Zaczęłam ssać jego dolną wargę. Zatraciłam się w głębokim, ale nieodwzajemnionym pocałunku. Spojrzałam na Jaysona, którego twarz wyglądała jak kamień, jak skała. Agresywnym ruchem postawił piwo na stole, które wylało się częściowo na blat i pokierował się w stronę drzwi, za którymi już po chwili zniknął. Cel osiągnięty. Dalej siedziałam na kolanach Dylana. Nasze spojrzenia znowu sie spotkały. Patrzył głębgoko w moje oczy, które były teraz... tak płytkie. Uciekłam wzrokiem. Sama nie mogłam zrozumieć swojego postępowania. On jednak rozumiał i interpretował wszystko doskonale. Zeszłam z jego kolan i usiadłam obok. Nastała między nami chwila ciszy. Po kilku minutach zebrałam się na odwagę i znów odwróciłam twarz w jego stronę. Nie do wiary... ciągle na mnie patrzył. Czułam się tak okropnie, że w moich oczach pojawiły się łzy. Ledwo otworzyłam usta...

- Nic nie szkodzi – uśmiechnął się blado i przejechał delikatnie dłonią po moim policzku.

     No i stało się- łzy spłynęły po moich policzkach. Instynktownie wtuliłam się w jego tors. Chłopak przycisnął moją głowę do swojej klatki piersiowej i objął mnie ramieniem.

     Tej nocy nie wypiłam już ani grama alkoholu. On też nie. Nikt nie wypił, bo Grace coś odjebało i po chwili wyrzuciła wszystkich do domu. Wszystkich, którzy oczywiście byli w stanie wyjść, bo część zaniemogła gdzieś pod ścianą, czy pod stołem.

     Widząc, że w domu z minuty na minutę robi się coraz bardziej pusto, a goście wychodzą, sama chciałam się stamtąd ulotnić. Zrobiłam się cholernie senna. Wstałam i poraz kolejny zrobiło  mi się słabo i poraz kolejny Dylan uratował mnie przed upadkiem.

- Nie martw się księżniczko, dopóki będę obok, nie pozwolę Ci upaść – puścił do mnie oczko, mówiąc żartobliwym tonem.

- Więc mnie zanieś do łóżka rycerzu – powiedziałam patetycznym tonem, śmiejąc się resztkami sił. 

     Chłopak wziął mnie na ręce i instynktownie pokierował się do mojego pokoju. Byłam pełna podziwu, że zdołał wnieść takiego klopsa na górę. Kątem oka widziałam jeszcze jak moja siostra samotnie tańczy jakiś rozpaczliwy taniec deszczu z butelką w ręku i popija co chwilę wódkę. Ta to potrafiła się bawić...

     Dylan delikatnie ułożył mnie na łóżku i przykrył kołdrą. Miałam przymknięte oczy, ale widziałam, że stoi i jeszcze przez chwilę patrzy na mnie z delikatnym uśmiechem, po czym odwraca się i zmierza ku wyjściu z pokoju.

- Proszę, zostań... – wyszeptałam, czując nieprzyjemny chłód wiejący od drzwi. Chłopak zatrzymał się i znów odwrócił w moją stronę, ale nie powiedział ani słowa. - Obiecałeś, że nie pozwolisz mi upaść, a co jeśli spadnę z łóżka, albo będę lunatykować i spadnę ze schodów? – zapytałam, ziewając głośno.

- No dobra, przekonałaś  mnie – odpowiedział z uśmiechem. Zgasił światło, zdjął buty, zamknął drzwi i już po chwili był przy mnie. Położył się na brzegu łóżka. Czułam jego głośny oddech.

- Mogę się przytulić? – zapytałam nieśmiało, na co chłopak zbliżył się do mnie i umożliwił wtulenie się w swoją klatkę piersiową.

     O tak, teraz było mi zdecydowanie dobrze...

______________***_______________

Mówiłam, że będzie późno!! :P ale tak jak obiecałam- zdążyłam jeszcze dzisiaj :)

Say It. / cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz