47. No control

6.8K 494 11
                                    

     Zapomniałam się na chwilę i tańczyłam jak księżniczka na balu. Z tej melancholii wyrwał mnie dotyk Jaysona. Poczułam jego dłoń na swoim pośladku. Bardzo nie chciałam powtórki z ostatniej sytuacji. Wyrwałam się z uścisku i 'uciekłam' z jego pola widzenia. Pojedyncze łezki wypłynęły spod moich powiek. Udałam się do toalety, aby je wytrzeć, nie rozmazując przy tym makijażu. Oparłam się o brzegi umywalki, zaczęłam głośno oddychać. Mój oddech stał się płytki, bardzo przyspieszony. Musiałam się uspokoić. Wzięłam kilka głębokich wdechów i znów spojrzałam w lustro. W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że kretyn imieniem Jayson, nie jest mi obojętny. Od dłuższego czasu staram się, aby tak było, ale... ale nie jest. Nie wiem czy to normalne, że przy chłopaku (w sumie chyba byłym) mojej siostry, ciężko mi wyrównać oddech, czuję przyjemne ciepło, mrowienie, denerwuję się kiedy z nim rozmawiam i czuję dreszcze, kiedy jego skóra styka się z moją.

     Wyszłam z toalety i wypiłam przy barze kolejne dwa kieliszki wódki.

 – Jak się bawisz kochana? – obok pojawiła się Rose. Nie czekała jednak na moją odpowiedź. – To jest moja przyjaciółka! – krzyknęła w stronę barmana, ściskając mnie przy tym jedna ręką, drugą pokazując na mnie. Chłopak uśmiechnął się porozumiewawczo w moją stronę.

 – I najlepsza barmanka w Long Beach – zaśmiał się, na co Rose spojrzała na mnie pytająco. Roześmiałam się głośno i opróżniłam kolejny kieliszek. Obie byłyśmy już nieźle wstawione.

 – Musimy zatańczyć – nie przestawała się śmiać.

     Weszła na krzesło, potem na bar i zaczęła tańczyć. Ta noc należała do niej! Zdecydowanie. Przyjaciółka kręciła się, klaskała i wyginała na wszystkie strony. Po chwili chwyciła mnie za rękę i wciągnęła na górę. Po takiej ilości alkoholu zapomniałam o pojęciu 'wstyd' i bawiłam się zajebiście. Nie potańczyłyśmy tam za długo, bo miejsca było zbyt mało i Rose spadła z baru, pod którym na szczęście stał Nick. Złapał ją w ramiona- jak w filmie romantycznym, ale gdzie był do cholery mój książę?! Ja, aby zejść z baru, musiałam najpierw na nim usiąść. Obciągając sukienkę do dołu musiałam zeskoczyć tak, aby nikt nie podejrzał mojej bielizny.

 – Mogę? – Josh podał mi dłoń i dzięki niemu udało mi się zejść.

 – Dzięki – wybełkotałam i oparłam się o bar stojąc od jego wewnętrznej strony.

 – Jakie jest Twoje drugie imię? 'Królowa imprez'? – zapytał, uśmiechając się uwodzicielsko.

 – Raczej 'Szara Myszka' – uśmiechnęłam się.

 – W takim razie chyba 'Szara Myszka O Wielu Twarzach' – wyszczerzył się jeszcze bardziej niż ja. Cała ta sytuacja oglądana oczami kogoś innego mogła wyglądać na flirt, ale to mylne! Nie flirtowałam z Joshem. Z resztą byłam chyba zbyt pijana, aby myśleć o takich rzeczach. Nawet jeśli go prowokowałam, to nie był to celowy zabieg.

 – Ałaa! – jęknęłam, kiedy poczułam czyjś mocny uścisk na swoim nadgarstku. Po chwili już tylko 'leciałam'. Myślałam, że się przewrócę, kiedy nieudolnie omijałam wszystkich ludzi w klubie.

 – Co Ty wyprawiasz, co? – najpierw usłyszałam pretensjonalny głos Jaysona, a po chwili dopiero wyostrzony obraz jego rozzłoszczonej miny.

 – Nie krzycz na mnie! – jęknęłam.

 – Co Ty wyprawiasz się pytam! – ponowił pytanie.

 – Zimno mi... – zadygotałam, pocierając ramiona. Mój zagubiony wzrok błądził po ludziach stojących z papierosami w rękach.

 – Jesteś zalana – warknął i wziął mnie na ręce. Nie protestowałam. Nie mogłam, bo zrobiło mi się niedobrze. Po chwili poczułam przyjemne ciepło. Nie byłam już na dworzu, ale nie do końca udawało mi się ogarnąć gdzie w takim razie jestem. Wszystko wyjaśniło się, kiedy usłyszałam warkot silnika.

 – Gdzie mnie zabierasz? – wybełkotałam, ale chyba trochę ogarniałam sytuację, więc widocznie powoli zaczęłam trzeźwieć.

 – Do domu, a gdzie chciałaś? Na kolejną imprezę? – warknął. Jego ton był kpiący i jednocześnie cholernie oschły. Jeszcze go chyba takiego nie widziałam. Pewne było, że jest wkurzony.

     Nic nie odpowiedziałam. Czułam się trochę jak mała dziewczynka, którą ktoś zganił za złe zachowanie i kazał siedzieć w kącie.

 – Wychodź! – po raz kolejny usłyszałam jego zimny ton. – No jasne... Nie dasz rady – znów zakpił.

     Chłopak chwycił mnie mocno w ramiona i wyciągnął z samochodu jak jakąś kalekę. Popchnął nogą drzwi tak, aby się zatrzasnęły i ruszył w stronę drzwi wejściowych do domu. Nie kojarzyłam tej okolicy, więc nie mógł to być mój dom. Teraz było to jednak mało ważne. Rozluźniłam wszystkie mięśnie i odchyliłam głowę do tyłu, by móc wpatrzyć się w gwiazdy. Genialne przeżycie.

 – Woah...! To jak lot w kosmos! – zachwycałam się. Wyciągnęłam ręce do tyłu i spuściłam je na dół. Znów kręciło mi się w głowie, tylko że teraz, było to mega przyjemne uczucie.

_______ꜛ_ꜛ_ꜛ_ꜛ_ꜜ_ꜛ_ꜛ_ꜛ_ꜛ_______

Hmm... jakiś taki... inny, wydaje mi się ten rozdział. Nie wiem. Albo to ja jestem inna.. ;d

Jak się podoba? :)

Zbliżamy się dużymi krokami do końca... Jest już 47 rozdziałów, a do końca przewiduję jeszcze 10-13, więc trzymajcie się mocno! :D

Jak zawsze, czekam na gwiazdeczki i komentarze ;* KOCHAM je czytać :D

Say It. / cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz