49. Dziwak

7.5K 502 17
                                    

 – Dlaczego mi to mówisz? – głos zaczął mi lekko drżeć. Ten jedynie wzruszył ramionami, nie zmieniając pozycji. – ...bo jestem jak prawdziwa księżniczka? – zapytałam, powtarzając jego poranne słowa.

 – Co? Nie wiem o co Ci chodzi – zrobił głupkowatą minę.

 – Nie jestem taka bezbronna jak Ci się wydaje – uśmiechnęłam się, unosząc delikatnie kąciki ust. Na te słowa chłopak wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Znów stał obok i wpatrywał się w wieżowce. Po raz kolejny zapadła cisza, którą po raz kolejny ja musiałam przerwać. – Nie spałam, kiedy byłeś w sypialni – przyznałam się. – Słyszałam co do mnie mówiłeś – sprowokowałam go, aby w końcu na mnie spojrzał.

 – Co?! Chyba upadłaś na głowę i coś Ci się pomieszało – machnął ręką i wyszedł z kuchni. – Zbieraj się! – usłyszałam jego krzyk, dobiegający z innej części mieszkania.

     Nie rozumiałam jego zachowania. Najpierw zachowuje się porządnie, jest miły i nawet powiedziałabym, że troskliwy, a po chwili zmienia się nie do poznania. Coś mu po prostu odwala. Nie rozumiem facetów.

     Nie zwróciłam uwagi na to, że praktycznie kazał mi się wynosić. Po prostu usiadłam na wyspie kuchennej, podkuliłam pod siebie nogi, oplotłam je rękoma i kładąc podbrudek na kolanach, zamarłam. Moją uwagę przykuwały najdrobniejsze szczegóły- taksówkarz denerwujący się na przechodniów, starsza pani z rozsypanymi na chodniku zakupami, ogrodnik podlewający miejski trawnik, tańczący z wężem od szlauchu czy nawet para siedząca na ławce. To wszystko sprawia, że świat można pokochać na nowo, ale jak tu pokochać świat, kiedy upierdliwy i złośliwy dupek stoi ci nad uchem i jęczy?

 – Gotowa do wyjścia?

 – Co? Yyy... tak, tak – potrząsnęłam głową.

     Poprawiłam jeszcze przed lustrem fryzurę, związując włosy w koka, założyłam buty, które poprzedniej nocy doprowadziły moje stopy do opłakanego stanu i wyszłam, a za mną Jayson.

 – To Twoje mieszkanie, czy Twoich rodziców? – pytałam, kiedy byliśmy już w drodze do domu.

 – Moje – niemal warknął, co puściłam mimo uszu.

 – Masz szczęście, że nie masz rodzeństwa. Wtedy nie byłoby w nim tak czysto i cicho – uśmiechnęłam się i trochę rozmarzyłam. Też chciałabym już mieszkać osobno, a nie znosić ciągle humorki i nowych partnerów Grace.

 – Wysiadaj – zatrzymał się gwałtownie i kliknął przycisk odbezpieczający drzwi. Spojrzałam na niego pytająco.

 – Myślałam, że...

– Spieszę się – przerwał mi. Syknął, zaciskając dłonie na kierownicy. Wpatrywał się w drogę, którą miał przez sobą. Dziwak...

     Bez słowa wyszłam z samochodu i zatrzasnęłam drzwi. Co ja sobie myślałam?! Że normalnie porozmawiamy? Że uraczy mnie szczerym uśmiechem? Że będzie się normalnie zachowywał?! Jestem głupia...

     Szłam chodnikiem, wzdłóż ulicy. Musiałam przejść jeszcze całkiem spory kawałek, aby dotrzeć do domu. Wielki problem sprawiło mu, by podwieźć mnie pod sam dom, ale to po prostu kolejne z szeregu głupich zachowań chłopaka.

 – Gdzie Ty się podziewałaś?! – Grace rzuciła mi się naszyję i uścisnęła mocno. Nie do wiary! Zachowała się jak siostra, która... martwi się?

 – No właśnie. Wczoraj o północy napisałaś smsa, że wracasz do domu. Dość długo szłaś – Rose, która siedziała na kanapie, uniosła brew w oczekiwaniu na moją reakcję.

 – A Ty co tutaj robisz? Nie powinnaś teraz leżeć nieprzytomna w łóżku? – zaśmiałam się, wymijając jej pytanie.

 – Tak, leżałam rano, ale teraz... – spojrzała na zegarek. – ...teraz jest już po trzynastej – wywróciła oczami.

– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – wtrąciła groźnie Grace.

 – No spałam u koleżanki – jęknęłam i poszłam do pokoju. – Zaraz wracam! – krzyknęłam już ze schodów.

     Szybko zrzuciłam z siebie sukienkę, którą już chyba szczerze znienawidziłam. Tyle godzin w takiej kiecce to zdecydowanie za dużo. Podczas odwieszania jej na wieszak, wysypała się na mnie z szafy cała góra ciuchów. Wygrzebałam ze sterty kilka ubrań. Włożyłam na siebie czarny top, a na niego szary tank top, który związałam u boku. Do tego ciemne legginsy i biały zegarek na rękę. W końcu poczułam wygodę i jednocześnie ulgę. Przemyłam twarz i upięłam włosy. Nie miałam nastroju na zabawę w wizażystkę, więc tą sferę zostawiłam bez zmian. Zeszłam na dół, naciągając jeszcze po drodze skarpetki.

 – Natt, możemy pogadać? To znaczy... chodźmy na kawę – Rose coś kombinowała i nie chciała przyznać się przy mojej siostrze- czułam to.

 – No dobrze. Chodźmy – wzruszyłam ramionami.

     Autobusem miejskim dostałyśmy się do samego centrum Long Beach. Była sobota i do tego cudowne słońce na niebie, co było równoznaczne z pustkami na mieście. Teraz pewnie wszyscy siedzieli na plaży. Weszłyśmy do ulubionej kawiarni na rogu głównej ulicy. Najpierw zamówiłyśmy przy barze podwójne Macchiato, a potem dopiero szukałyśmy miejsc. Pomimo, że było ciepłe popołudnie, wszystkim nagle zachciało się gorącej kawy. Nie do wiary! Znalazłyśmy jedyne dwa wolne miejsca przy samej szybie, gdzie promienie słoneczne padały na cały stolik. Nic dziwnego, że nikt nie chciał tam usiąść. Niechętnie pokierowałyśmy się w tamtą stronę, postanawiając, że szybko pijemy i wychodzimy, żeby się nie rozpłynąć w gorącu.

 – Czy ta koleżanka, u której spałaś, nie jest przypadkiem płci męskiej i nie ma na imię Jayson? – zapytała prosto z mostu, na co prawie zakrztusiłam się napojem.

 – Co? – zapytałam kaszląc, bo właśnie się zachłysnęłam.

 – Widziałam Cię wczoraj z nim przy wyjściu i tak pomyślałam...

 – Przestań. Nie ma co roztrząsać. Jayson to tylko znajomy – zapewniałam, przerywając przyjaciółce wypowiedź, bo chyba nie chciałam wiedzieć co jeszcze ma w tym temacie do powiedzenia.

 – No jak chcesz – upiła łyk kawy. – A jak tam twoje korepetycje z fizyki? – uśmiechnęła się szeroko, ukazując wszystkie zęby. – Jak wczoraj przyprowadziłaś to ciacho na moje urodziny to nie wiedziałam czy rzucić się na niego i schrupać, czy rzucić się do Twoich stóp i wycałować je – śmiała się dość głośno, w skutek czego oczy reszty klientów przez chwilę zwrócone były na nas.

 – Trochę ciszej – położyłam palec wskazujący na ustach. – Nie miałam z kim iść, więc go zaprosiłam – powiedziałam z obojętnością w głosie, przy czym wzruszyłam ramionami.

 – Masz farta – powiedziała rozmarzonym wzrokiem. – Kobieto! Marzę o nim odkąd go poznałam, czyli... – zamyśliła się, licząc coś w pamięci. – ...czyli od jakiś dziesięciu lat. Kiedyś nie był aż taki przystojny, ale teraz... – wyszczerzyła się.

 – Opamiętaj się – nie wytrzymałam, również się zaśmiałam, dopijając ostatni łyk mojego napoju.

      Byłam już prawie ugotowana, pomimo lekkiego ubioru, więc obie odniosłyśmy puste naczynia i wyszłyśmy z kawiarni. Już przy drzwiach uderzyła we mnie fala gorąca. Myślałam, że zaraz zemdleję, więc pospiesznie udałam się wraz z przyjaciółką w stronę pobliskiej fontanny, tryskającej chłodną wodą. Nabrałam wodę na dłoń i przemyłam kark. Ukojenie dla ciała i duszy...

░▒▒▓▒▒░░░▒▒▓▒▒░░░▒▒▓▒▒░

I jest kolejny rodział. Zamierzałam go dodać dopiero jutro wieczorem, ale dostałam od was tyle gwiazdek pod poprzednim rodziałem, że pomyślałam sobie- czemu nie?! przecież ich kocham...

Czekam na gwiazdeczki i komentarze 

To baaaaaaaaaaaaaaardzo motywuje 

Say It. / cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz