Dwa

482 14 0
                                    

W sobotni ranek obudził mnie hałas. Ariel skakała po kuchni, gorączkowo sprawdzając co jakiś czas torbę, do której zapakowała potrzebne jej do treningów rzeczy. Kącik moich ust drgnął ku górze na widok jej niewinnych uśmiechów i podekscytowanego spojrzenia. Negatywne myśli spychałam na bok. 

Przygotowałam jej śniadanie. Drzwi do pokoju mamy były zamknięte, a ona sama zapewne odsypiała kolejną przepracowaną noc. Zalałam kubek z torebką herbaty wrzątkiem i pozostawiłam jedzącą przy stole ośmiolatkę. Zamknęłam się w łazience, w której chciałam doprowadzić swój wygląd do ładu. Rozczesywałam kosmyki włosów, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Cienie pod powiekami uwydatniły się mocniej po źle przespanej nocy. Przez kilka godzin męczyły mnie wizje związane z utratą pracy i mogących nastąpić po tym konsekwencjach.

Kolejny obraz, który nawiedzał mnie w koszmarach.

Nałożyłam na twarz krem. Kiedy dni zaczynały robić się coraz cieplejsze i słoneczne, piegi na moim nosie i policzkach odznaczały się bardziej. Włosy związałam w luźny i niechlujny kok z tyłu głowy. Umyłam zęby i wytuszowałam rzęsy. Był to jedyny element makijażu jaki wykonywałam. Nie kupowałam kosmetyków. Pieniądze, które mogłabym na nie wydać, odkładałam. Chowałam w żółtej kopercie w jednej z książek, której nikt poza mną nie ruszał. Na czarną godzinę.

Kiedy wyszłam, Ariel stała już na korytarzu. Zerknęłam na zegarek, migający na gazówce kuchennej. Wskazywał ósmą czterdzieści siedem. Jej pierwsza lekcja baletu rozpoczynała się o dziesiątej. 

- Czy to nie za wcześnie by iść już pod ośrodek? - uniosłam badawczo brew. Ariel zawiązała buty i wyszczerzyła się w uśmiechu. 

- Chcę być pewna, że będę na czas. Spóźnianie się jest niegrzeczne. 

Potaknęłam głową. 

- Tak, ale pójdziemy tam maksymalnie czterdzieści minut. 

Wywróciłam oczami. Zajrzałam do pokoju i wzrokiem odszukałam plecaczka, który codziennie mi towarzyszył. Włożyłam do niego dwie przeczytane książki, których nie miałam okazji oddać do biblioteki. Zderzyły się w środku torby z portfelem i kluczami od mieszkania.

Wyciągnęłam metalowy przedmiot z plastikowym brelokiem i zarzuciłam torbę na ramię. W holu wciągnęłam na stopy wytarte już trampki i ściągnęłam z wieszaka dżinsową kurtkę. Opuściłam mieszkanko zaraz za Ariel, która zgrabnymi ruchami zeskakiwała ze schodków w dół. 

Przekręciłam klucze w zamku, starając się by zabrzmiało to cicho. Nie chciałam budzić śpiącej mamy, która miała dość delikatny sen i była wyczulona na tego rodzaju dźwięki. 

Zbiegłam po schodach.  Moja siostra czekała już na chodniku. 

Słońce nieśmiało wychylało się zza chmur. Niebo naciągnięte było błękitem, a lekki letni wiatr muskał moje nagie nogi. W powietrzu unosił się zapach świeżo skoszonej trawy.

- Nie zjadłaś śniadania. - zauważyła Ariel, kiedy szłyśmy już alejką parkową w kierunku szkółki baletowej. Uśmiechnęłam się do niej nic nie odpowiadając. Nie miałam wytłumaczenia na swoje zachowanie. Sama zawsze upominałam ją, że śniadanie jest ważną częścią poranka. - Zjesz u pani Wang?

Wciągnęłam głośno powietrze. Zdarzały się dni, w których pierwszy posiłek dnia zjadałam w towarzystwie rodziny państwa Wang. Zazwyczaj, kiedy wstałam zbyt późno, by pozwolić sobie na jedzenie w mieszkaniu. Mimo to kiwnęłam niepewnie głową. Ariel również nie mogła wiedzieć, że straciłam pracę. 

- Tak. Zjem u pani Wang. - chrypnęłam i przeszłam przez jezdnię, łapiąc chudą rączkę Ariel w swoją dłoń. Uważałam na jadące wokół samochody. 

OrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz