Dwadzieścia cztery

313 6 0
                                    

Zanim opuściłam dom państwa Gardner, podziękowałam Sabine jeszcze kilka razy. Nie potrafiłam powiedzieć niczego więcej. Jej gest, choć niewielki i być może nic nie znaczący, w pewien sposób mnie poruszył. 

Przez drogę powrotną rozstrzygałam w głowie kwestię finansową. Wpatrywałam się w trzymany w dłoniach projekt, szacując kwotę, którą może być warta. Zastanawiałam się z którego z elementów zrezygnować, by koszty były mniejsze, ale żadnego nie potrafiłam wskazać. Suknia była perfekcją w całości. Bez któregoś ze szczegółów, nie wyglądałaby równie zjawiskowo. 

Westchnęłam, składając kartkę na dwa razy i wsuwając ją do torby. Myślałam o starszej kobiecie, która uszyła strój baletowy dla Ariel w całkiem racjonalnej cenie. Suknia balowa kosztowałaby trzy lub cztery razy więcej. Czy byłoby to odpowiednie, wydać taką ilość pieniędzy na kilka minut czucia się wyjątkowo pięknie? 

Kiedy dotarłam do mieszkania, od ścian odbijał się tylko cichy dźwięk telewizora, dochodzący z pokoju Ariel. Zajrzałam do środka, by oznajmić jej swój powrót. Wspomniała, że mama dwie godziny temu zamknęła się w pokoju, chcąc przespać choć chwilę przed pracą. Skinęłam głową, nie wchodząc głębiej do pokoju. Nie usiadłam na brzegu jej łóżka, nie kontynuowałam rozmowy. Wycofałam się i wkroczyłam do swojej sypialni, rzucając się na materac. Zasnęłam niemal od razu, budząc się dopiero, kiedy ktoś przekręcił klucz w zamku z głośnym szczęknięciem. Mama wyszła z mieszkania, by za moment rozpocząć nocną zmianę. 

Dźwignęłam się na łokcie, pokonując odrętwienie jakie zawładnęło moim ciałem. Przetarłam dłonią zaspane oczy, przewracając się na plecy i opadając na poduszki. Machinalnie sięgnęłam po drugi z tomów, leżący na stoliku nocnym. Książka, do której moje pierwsze podejście zakończyło się fiaskiem. Teraz, trzymając ją w ręce, zorientowałam się, że jest znacznie krótsza niż ta poprzednia. 

Po raz drugi otworzyłam książkę na pierwszej stronie. Tutaj, podobnie jak w poprzedniej, do kartek przylepiono kolorowe notatki. Wczytałam się w zawartość tomu z większym zapałem niż uprzednio. Wtedy ta historia z góry została spisana przeze mnie na straty tylko dlatego, że była powieścią współczesną. Teraz zatracałam się w tej współczesności, poznając przeszłość Orena Gardnera. 

Już po pierwszych dwóch rozdziałach zrozumiałam więcej. Widziałam w bohaterce, autorkę, która przy pomocy wymyślonej historii będzie starać się usprawiedliwić swoje błędy z przeszłości. Wprowadziła nas do świata, w którym zmuszona do małżeństwa kobieta, nie otrzymała szansy na rozwój. Dusiła się w ścianach ogromnej willi, zamieszkanej tylko przez dwójkę dorosłych, oczekujących na potomka. Poniżana i gnębiona psychicznie przez męża, szukała ukojenia w malarstwie. Przy pomocy błękitnej karteczki Aspen Reed, podkreśliła swoje nawiązanie do syna. Drobnym pismem nakreśliła kolejne absurdalne wspomnienie, kiedy to dziecięca wersja Orena malowała farbami na kartkach, choć brudne było wszystko wokół. Nie miałam pojęcia czy zdaje sobie sprawę jakim talentem dysponuje Oren aktualnie. Skłaniałam się ku odpowiedzi przeczącej. 

Z każdym kolejnym rozdziałem, który pochłaniałam bez względu na upływający czas, bohaterka przechodziła metamorfozę. Stawała się silna i niezależna. Przeciwstawiała się trudnością, aż w końcu podjęła najcięższą w swoim życiu decyzję o ucieczce. Opis tej sytuacji był na tyle emocjonalny, by pojedyncza łza zaszkliła się w moim oku. 

Próba przedstawienia swojej wersji zdarzeń w ten sposób była pomysłem godnym podziwu. Historia miała wzruszyć. Zagrać na emocjach. Wyjaśnić jej tok rozumowania sprzed lat. Te dwie kobiety różniły jednak kilka mających istotne znaczenie szczegółów. Aspen Reed nie została zaciągnięta do małżeństwa siłą. Wypowiedziała sakramentalne tak, deklarując swoją dozgonną miłość. Nie była również poniżana. Jej mąż był kochającym człowiekiem, chcącym przychylić jej nieba. Nie mężczyzną wyniszczającym ją każdego dnia. Kawałek po kawałku.  Aspen Reed miała wiele możliwości na rozwój. Świat, w którym żyli otwierał przed nią masę drzwi. Ona uciekła, tłumacząc się brakiem przestrzeni. Porzuciła kochających jej ludzi z dnia na dzień, niemal bez słowa. 

OrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz