Stałam przy plaży. Mokry piasek ziębił mnie w gołe stopy, a wiatr dochodzący znad oceanu targał materiałem sukienki, w którą byłam ubrana. Włosy były związane z tyłu głowy i tylko kilka kosmyków wymykało się z uścisku gumki. Stałam nieruchomo, patrząc się w horyzont, do momentu aż ciemne chmury przysłoniły niebo a ciepłe krople deszczu nie zaczęły spływać po moich policzkach. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Ariel, jakby dopiero teraz przypominając sobie, że powinna być w pobliżu. Zabawki, którymi zazwyczaj się bawiła leżały bezwładnie na piasku, aż w końcu porwała je fala. Przypływ obmył moje bose stopy, rozbudzając mnie do działania.
- Ariel? - mój głos był słaby, choć chciałam krzyczeć z całych sił. Czułam się dziwnie. Jakbym patrzyła na siebie z boku.
Odpowiedziała mi cisza. A dopiero po chwili krzyk. Pobiegłam w jego kierunku.
- Eloise! - głos młodszej siostry był zapłakany, a ja słyszałam już tylko swój własny oddech i przyspieszające bicie serca. Zostawiałam po sobie ślady - mokre wgłębienia na piaszczystej plaży.
- Ariel!
Biegłam machinalnie w nieznajomym mi kierunku. Czułam, że właśnie tam muszę się udać. Nie wiedziałam jak daleko iść i jak długo to potrwa. Po prostu biegłam, choć czułam się dziwnie ciężko.
Plaża zniknęła gdzieś za moimi plecami, a ja widziałam już tylko most. Stary, drewniany i spróchniały. Jakby zaraz miał się zarwać, a wszystko co znajdowało się pod nim miało zostać przez niego pogrzebane. Czyjś cień przebiegł po jego konstrukcji. Deszcz nadal moczył moje ubranie. Włosy przyklejały się do mojego policzka.
- Ariel?
Ariel siedziała skulona w kałuży błota, która zdążyła się wytworzyć pod wpływem ulewy. Przyciskała policzek do kolan. Podchodząc bliżej, widziałam krew spływającą wzdłuż jej czoła. Moje nogi ugięły się pod ciężarem ciała. Upadłam tuż obok niej.
- Ariel, dlaczego tutaj jesteś?
To pytanie wydało mi się absurdalne, ale nie potrafiłam się powstrzymać by go nie zadać. Jej główka skierowała się w moją stronę. Była we krwi, ale nie wyglądała na ranną.
- Mieszkam tutaj. Zapomniałaś?
Jej głos był dziwnie spokojny, co z kolei mnie wprawiało w panikę. Dlaczego była taka beznamiętna? Dziwnie spokojna, jakby pogodzona z własnym, żałosnym losem, który tutaj na nią czekał.
Nie mogłam pozwolić by taka była.
- Ariel, gdzie mama?
Wskazała brodą. Ciało kobiety leżało kilka kroków dalej. Dopiero teraz usłyszałam jej przerażający jęk, plączący się z płaczem. Ten dźwięk sprawił, że rozbolało mnie całe ciało. Łzy dusiły się pod moimi powiekami.
- Mamo?
Nie odpowiadała. Płakała dalej, a ja poczułam się bezsilna. Jakbym nic nie mogła poradzić.
- Mamo?
Poddałam się szybko. Nawet kiedy otwierałam usta, nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. W mojej głowie odbijał się echem jej przeraźliwy szloch. Jakby coś rozdzierało ją od środka.
Przetarłam mokrą od deszczu twarz. Przyjrzałam się dłonią i spanikowałam widząc na nich szkarłatną ciecz. Podniosłam się z kolan. Uniosłam głowę ku niebu i poczułam narastające we mnie przerażenie, przeobrażające się w obrzydzenie. Niebo płakało krwią.
Jej krople skapywały na ziemię, tworząc na niej przerażający krajobraz, którego nie chciałam oglądać. Ale nie potrafiłam zamknąć oczu. Kręciłam się więc w kółko, zaciskając palce na pasmach włosów.
![](https://img.wattpad.com/cover/259159540-288-k550150.jpg)
CZYTASZ
Oren
Teen FictionEloise Whitlaw miała zaledwie dwanaście lat, kiedy po tragicznej śmierci ojca, życie zażądało od niej bycia dorosłą. Odpowiedzialność za młodszą siostrę, obskurne mieszkanko i pogrążającą się w depresji mamą spoczęło na jej barkach. Przez pięć lat w...