Odprowadzałam Ariel na zajęcia baletu. Zarówno ona jak i ja wydawałyśmy się być bardziej spokojne. Każda z nas wiedziała czego się spodziewać. Zazwyczaj to sama niewiedza, nieświadomość tego co czeka na nas za rogiem jest powodem naszego niepokoju. Kiedy już wiesz, możesz się przygotować.
A my obie byłyśmy przygotowane na kolejny dzień. Kolejne wyzwanie. Ściskałam jej dłoń w swojej, delektując się spokojem jaki panował w okolicy. Aut było jakby mniej, więc i gwar uliczny się zmniejszył. Tylko ptaki ćwierkały gdzieś w koronach drzew.
Stanęłyśmy przed szkółką znacznie wcześniej niż powinnyśmy. W innym przypadku nie zdążyłabym stawić się w domu państwa Gardnerów na czas. A spóźnianie się drugiego dnia, wcale nie wpływałoby na moją korzyść. Swój pierwszy minus zapisałam na koncie już wczoraj. Dziś należało sprawić, by znalazło się na nim więcej plusów.
Przykucnęłam przed Ariel, odgarniając z jej czoła maleńki kosmyk włosów, który wymknął się z gładkiego upięcia. Uśmiechnęłam się delikatnie, co odwzajemniła.
- Poradzisz sobie?
- Przebiorę się w szatni i przećwiczę figurę. Później zaczekam na resztę zespołu. - wzruszyła ramieniem, a ja skinęłam głową.
- Dobrze. Mama powinna odebrać cię po zajęciach.
Tym razem to ona kiwnęła, na znak zrozumienia. Jej ciemne oczy świdrowały moją sylwetkę wzrokiem. Byłam rozczulona jej widokiem, choć nie potrafiłam wyjaśnić dlaczego. Przygarnęłam jej drobne ciało i przytuliłam do siebie. Dłonią pogładziłam jej chude plecy, czując pod skórą krawędź jej kręgosłupa. Wydawała się tak krucha i tak słaba.
- Muszę już iść. Nie mogę się spóźnić. - odparłam po kilku sekundach.
Wyprostowałam się i przeczesałam wzrokiem okolicę.
- W takim razie do zobaczenia.
- Baw się dobrze. - uniosłam kącik ust ku górze. Odwróciłam się na pięcie i zerkając na zegarek ruszyłam w stronę posiadłości państwa Gardnerów. Oceniałam swoje szanse na punktualne dotarcie na miejsce, kiedy cichy głosik znów zwrócił na siebie moją uwagę.
- Eloise! - Ariel wciąż stała po środku chodnika. Spojrzałam na nią przez ramię. - Dom pani Wang jest w drugą stronę.
Wciągnęłam desperacko powietrze. W całym tym mętliku, który siał się w mojej głowie zapomniałam, że moja najbliższa rodzina dalej nie ma pojęcia o zmianach jakie zaszły w moim życiu. Że dalej ukrywałam przed nimi wszystko co się działo. Poczułam dziwne poczucie winy. Jakbym była zdrajcą, któremu właśnie udowodniono przewinienie. Jakby to miało zranić tych których kocham. Ale po chwili uświadomiłam sobie dlaczego to zrobiłam i że to właśnie prawda mogłaby zaboleć ich bardziej. Że obawiałam się jakie konsekwencje pociągnie za sobą prawdomówność.
Stałam przez chwilę w bezruchu, nieobecnym wzrokiem wodząc po chodniku i usiłując wymyślić wiarygodną odpowiedź. Serce zaczęło uderzać głośniej, obijając się wariacko o moje żebra a ja zagryzłam nerwowo wargę.
- Ja... znalazłam inną drogę. Krótszą. - chrypnięcie słyszalne w moim głosie, ujawniło zdenerwowanie.
- Żadna z tamtych dróg nie jest krótsza, Eloise. Nie pracujesz u pani Wang prawda?
Wstrzymałam oddech na kilka sekund. Moje brwi uniosły się do góry w zaskoczeniu. Znów rozejrzałam się po okolicy jakby w obawie, że ktoś mógłby nas usłyszeć. Ponownie pokonałam dzielącą nas odległość i przyklękłam, by znaleźć się na wysokości jej twarzy. Wydawała się być niewzruszona. Może delikatnie zmartwiona.
CZYTASZ
Oren
Teen FictionEloise Whitlaw miała zaledwie dwanaście lat, kiedy po tragicznej śmierci ojca, życie zażądało od niej bycia dorosłą. Odpowiedzialność za młodszą siostrę, obskurne mieszkanko i pogrążającą się w depresji mamą spoczęło na jej barkach. Przez pięć lat w...