𝐗𝐗𝐗𝐈𝐈

108 9 37
                                    

W domu Cody'ego były duże ślady imprezowania. W każdym pomieszczeniu był bałagan, zapach alkoholu, a w salonie lepiący stół i poprzewracane na nim kieliszki oraz puste butelki po wódce albo piwie. Paul już rozumiał, dlaczego jego brat chciał zrobić libację alkoholową akurat u niego, a nie u siebie, ale już nie komentował tego. Z zażenowaniem patrzył na Cody'ego, który właśnie stawiał swój asortyment na stole i na szybko sprzątał tamten bałagan po ostatnim piciu. Tyrese i Enzo tak się z tego śmieli, że dosłownie już prawie się kładli na podłodze, a Paul i Jacob, którzy byli trzeźwi, po prostu stali i patrzyli się na tą całą sytuację.

– Sorry, nie zdążyłem wcześniej ogarnąć, ale już jest czysto – powiedział Cody, wynosząc do kuchni brudne kieliszki i butelki.

– Może jeszcze wytrzesz ten stół i podłogę umyjesz? – zaśmiał się Jacob.

– Po co? Jak tu zaraz znowu syf będzie – stwierdził, wracając z kuchni z czystymi kieliszkami.

– Cody i jego super podejście do wszystkiego. – Paul zaczął się śmiać.

– Ej, a może zamówimy kurwy? – wymyślił nagle Enzo.

– Jasne. Dzwoń po nie – uśmiechnął się Cody.

– Niezła biba się zapowiada! – stwierdził Tyrese, śmiejąc się i opierając o Enza. – Ej, włączcie jakąś muzykę! Bo zaraz stypa się zrobi, haha!

– Chcecie stypę? To zaraz możecie ją mieć – powiedział z uśmiechem Paul.

– Czy ty coś sugerujesz? – Ciemnoskóry spojrzał na Walkera jak na idiotę.

– Nie, coś ty?

– On po prostu na trzeźwo też pierdoli głupoty – zaśmiał się Cody. – Nie słuchaj go lepiej.

– Ale ty o sobie gadasz, gówniarzu – stwierdził starszy Walker.

– Chlopaki, czy ja gadam o sobie? – spytał wielce zaskoczony, patrząc na swoich kolegów.

– Tak jakby macie te same geny, więc gadasz o nim i o sobie jednocześnie – stwierdził Jacob.

– Nie wytrzymam, jakie zjeby! – wykrzyknął, po czym nalał sobie wódki do kieliszka i wypił jego zawartość.

– Kurwa, Cody nie wytrzymuje nawet po trzech piwach! – zaczął śmiać się Enzo, po czym on i Tyrese też sobie nalali wódki.

– Alkoholicy jebani – powiedział Paul, patrząc się na nich jak na idiotów, po czym też do nich dołączył.

– Zauważyłeś, że właśnie sam o sobie powiedziałeś, że jesteś jebanym alkoholikiem? – spytał go Jacob, zaczynając się śmiać.

– A ty czemu nie chlasz? – spytał Cody, patrząc na bruneta.

– Zapomniałeś, że miałem odwozić tych debili do domu?

– Tak. Znaczy nie! Nie zapomniałem! Po prostu pytam, bo może nie chcesz być całkiem trzeźwy – zaśmiał się. – Dobra, to jak nie pijesz, to dzwoń po kurwy.

– Ale Enzo chciał kurwy, to niech on dzwoni! – krzyknął.

– Ja pierdolę. – Latynos wywrócił oczami, po czym zadzwonił pod numer jakiejś dziewczyny, który znalazł w kontaktach. – Chcesz się pobawić ze mną i czterema innymi chłopakami?

Są przystojni? – spytała go.

– Jeszcze jak! – wykrzyknął. – Przyjeżdżaj szybko. Zaraz ci wyślę adres.

Oki – zgodziła się, po czym zakończyła połączenie, a wtedy Enzo dał Cody'emu swój telefon, żeby ten wysłał swój adres do tamtej dziewczyny.

Can't Forget You | Paul WalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz