𝐗𝐈𝐈𝐈

123 7 25
                                    

Sophie obudziła się w wielkim miękkim łożku. Była niewyspana i nie wiedziała, gdzie jest. Nawet nie miała pojęcia, która jest godzina. Wstała powoli z tego łoża i podeszła do okna, również wielkiego, z którego był widok na ocean. Wyglądało to cudownie. Przez kilka minut dziewczyna po prostu stała i sentymentalnie patrzyła na ten widok, aż nagle ktoś zasłonił jej rękami oczy. W pierwszej chwili się przestraszyła, ale gdy się odwróciła, zobaczyła Paula, co ją uspokoiło. Mężczyzna uśmiechał się do niej, a po chwili złączył ich usta. Jones już wiedziała, że skończą w łóżku.

Jakiś czas później zakochańcy postanowili pójść do kuchni, żeby zjeść śniadanie, a raczej obiad, bo jak się okazało, było już grubo po południu. Zeszli po schodach na dół i Sophie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Kuchnia była cudna. Taka jasna, przestronna i wielka. Ten dom był jakąś willą, a przynajmniej brunetka miała takie wrażenie. Spojrzała na Paula, który po prostu stał ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej, oparty o szafki kuchenne i patrzący na nią z lekkim uśmiechem. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak milczał, co zaczęło być po chwili trochę niezręczne.

– Jak ci się tu podoba? – spytał w końcu po upływie kilku minut.

– Jest pięknie – odpowiedziała z uśmiechem Sophie.

– Ogólnie, jak ci się chce, to możesz się przejść po całym domu. Ja w tym czasie zrobię nam coś do jedzenia. Co ty na to? – zaproponował.

– No dobra – zgodziła się. Miała tylko nadzieję, że nie zgubi się w tej „willi".

Ostatecznie dom nie był aż tak wielki, jak to sobie Sophie wcześniej wyobraziła. Był po prostu trochę większy i bardziej przeszklony niż standardowy piętrowy dom. Dziewczyna bez problemu trafiła z powrotem do kuchni, w której Paul siedział przy stole i na nią czekał. Jones uśmiechnęła się na jego widok i od razu się do niego przysiadła. Zjedli zapiekanki, a później Walker wpadł na pomysł, żeby się gdzieś przejechać. Dziewczyna bez mniejszego zastanowienia zgodziła się, chociaż tak naprawdę nie chciała nigdzie jeździć. Była zmęczona, a do tego jeszcze bolała ją głowa. Jednak już nic nie mówiła Paulowi. Nie chciała go rozczarować.

Walker zdążył tylko wyjechać na drogę, a jej już się chciało wymiotować. Nie wiedziała, co się z nią działo, ale obstawiała, że wczorajsze drinki z wódką musiały jej zaszkodzić. Jednak po chwili przypomniała sobie, że już przed tą całą imprezą robiło jej się niedobrze. Sophie oparła się o siedzenie i zamknęła oczy. Chciała usnąć, bo to zawsze jej pomagało, gdy źle się czuła. Otóż nie tym razem. Brunetka nie mogła w ogóle zasnąć. Ból głowy był zbyt silny, a z minuty na minutę coraz bardziej chciało jej się wymiotować. Spojrzała na Paula, a on od razu zjechał na pobocze.

– Sophie, co się dzieje? – spytał, patrząc się na jej bladą twarz. Dziewczyna widziała przerażenie w jego oczach. Paul od razu wysiadł z auta, obszedł je i otworzył drzwi od strony Jones, po czym pomógł jej wysiąść. – Co ci jest? – spytał jeszcze raz, jednak ona mu nie odpowiedziała. Odwróciła się i zaczęła wymiotować na jakieś krzaki, które akurat tutaj rosły.

– Przepraszam – powiedziała, gdy skończyła. – Masz jakieś chusteczki czy coś?

– Poszukam. A już ci lepiej? – Paul patrzył na nią z nadzieją. Sophie kiwnęła głową i wymusiła lekki uśmiech, dając mu znać, że jest okej. Wtedy facet odwzajemnił jej ten gest, po czym zaczął szukać w samochodzie jakichś chusteczek.

– Znalazłem te zwykłe, ale mam też butelkę z wodą, jakby co – powiedział, podając jej te rzeczy.

– Dziękuję – uśmiechnęła się lekko. Po chwili Sophie doprowadziła się do ludzkości i oboje wsiedli do auta. Jednak dziewczyna nadal nie czuła się dobrze. – Paul... – zaczęła nagle.

Can't Forget You | Paul WalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz