𝐗𝐋𝐈

64 11 24
                                    

– O co ci chodzi? – Paul spytał dziewczynę zdziwiony.

– Ty mi powiedz. Co się z tobą stało? – spytała, a on patrzył na nią i nie wiedział, co jej odpowiedzieć.

– Przecież nic. Kobieto, o co ci chodzi? – Facet był już trochę poddenerwowany.

– Jesteś jakiś inny – stwierdziła. – Skakałeś z okna i nic ci się nie stało, słyszysz dźwięki, których normalny człowiek raczej by nie usłyszał, znikasz i pojawiasz się w losowych miejscach. Co jest z tobą? – spytała, jednak on milczał. – Kiedyś spytałeś mnie, czy wierzę w magię i wiesz co? W tamtym momencie nie wierzyłam, ale teraz byłabym w stanie w to uwierzyć.

– Ale ja z tą magią to żartowałem – zaczął się śmiać. – Sophie, masz gorączkę. Nie myślisz racjonalnie. Idź się połóż, a ja przyniosę ci leki.

– Nie! Wyjaśnij mi to wszystko! – krzyknęła.

– Ale co? – spytał, udając, że nie rozumie, o co chodzi dziewczynie.

– Co się z tobą stało przez ten czas, gdy byłam w śpiączce?

– Nic. Żyłem sobie dalej – powiedział krótko.

Kilka dni później wszystko wróciło do normy. Sophie wyzdrowiała i już nawet nie wracała do tematu „inności" Paula, a on nie musiał martwić się wymyślaniem wymówek na poczekanie. Chciał normalnie żyć i w pewnym momencie nawet wpadł na pomysł, żeby wymazać z umysłu Caleba fakt, że jest wampirem, ale ostatecznie tego nie zrobił. Chciał mieć jedną zaufaną osobę, której mógłby się ewentualnie wyżalić w przypadku jakiegoś załamania nerwowego.

Mijały tygodnie i wszystko zaczęło się układać, poza tym, że w mediach znowu zaczęły pojawiać się informacje o zamaskowanym mordercy. Mieszkańcy Los Angeles ponownie żyli w strachu o swoje życie. Nikt nie chciał umrzeć. Sophie właśnie czytała o tym kolejny artykuł i miała już dość. Była zażenowana tymi wszystkimi wpisami, więc w pewnym momencie postanowiła zadzwonić do Paula. Chciała, żeby do niej przyjechał, bo strasznie nudziła się w domu, a te artykuły o mordercy ją tylko dobijały. Po chwili skończyła rozmawiać z Walkerem, a wtedy usłyszała dzwonek do drzwi. Od razu poszła otworzyć.

– Już jesteś? – zdziwiła się, widząc Paula.

– Akurat już szedłem do ciebie, jak zadzwoniłaś – powiedział z uśmiechem, po czym zdjął buty. – Jak tam? – spytał, nie mogąc oderwać wzroku od Sophie. Miała na sobie tylko białą bluzkę na krótki rękaw i czarne stringi.

– A dobrze. Wstałam niedawno i tak sobie przeglądałam jakieś głupoty w telefonie – odpowiedziała, chociaż Paul i tak jej nie słuchał.

– Co robiłaś? – spytał ją, tym samym przyznając się, że jej nie słuchał.

– Nic takiego. Dowiedziałam się, że morderca znowu zabija tu ludzi – wywróciła oczami.

– Niedobrze. Może go złapią w końcu – westchnął. – W ogóle chciałabyś gdzieś wyjechać? Gdzieś daleko stąd? – zaproponował nagle, zmieniając temat.

– Ale gdzie ty chcesz wyjechać? – spytała zaskoczona.

– Może do Birmingham? – zaproponował, a Sophie po prostu ścięło z nóg.

– Oszalałeś?! Wiesz, że nie chcę tam wracać! – krzyknęła zdenerwowana.

– Uspokój się. Żartowałem – zaczął się śmiać. – Pojedziemy gdzieś indziej.

– No dobra, ale skąd w ogóle ten pomysł? Źle ci tu? – pytała zdziwiona.

– Nie, ale mieszkam tu praktycznie od urodzenia i trochę mi się znudziło to miasto – stwierdził. – To co? Wyjedziemy stąd?

Can't Forget You | Paul WalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz