𝐕

168 10 52
                                    

Musiałam mu to wszystko powiedzieć, bo już nie wytrzymywałam. Facet mnie denerwował samym swoim istnieniem. Może i miał fajne samochody, może i dobrze całował, ale nie chciałam mieć już z nim nic wspólnego poza pracą. Prosiłam go, żeby odwiózł mnie do domu, ale on nawet nie myślał zawracać. W dodatku gwałtownie przyspieszył, przez co przed oczami miałam tamten tragiczny wypadek ze stycznia. Zaczęłam krzyczeć na niego, żeby zwolnił, ale on w ogóle nie słuchał.

– Paul, błagam cię! – zaczęłam płakać ze złości. Jednak nawet to nie sprawiło, że mężczyzna zdjął nogę z pedału gazu. Dopiero po kilku minutach szybkiej jazdy zatrzymał się na jakimś poboczu i spojrzał na mnie pustym wzrokiem. – Specjalnie to zrobiłeś, prawda? – spytałam go.

– Myślałem, że się lubimy – powiedział dosyć cichym tonem. – Wiesz, gdy mi to wszystko powiedziałaś, czułem się tak samo jak ty, gdy jechałem sto trzydzieści mil na godzinę. Ja też mam uczucia. Jak chcesz, możesz wysiąść.

– Sorry, ja po prostu nie lubię tworzyć z kimś fałszywych relacji. Musiałam ci to powiedzieć – wyjaśniłam.

– Rozumiem, ale... Ale ja nie udawałem, a teraz nie jestem nawet w stanie dopuścić do świadomości tego, że ty udawałaś, że mnie lubisz, tylko ze względu na Cody'ego. Po co to robiłaś? Żeby jemu nie było przykro? A wiesz, jak ja się teraz czuję? Nie lubisz fałszywych relacji, to spoko, ale po co to robiłaś?

– Cody mnie wręcz błagał, żebym była dla ciebie miła. Jakoś nie miałam psychy mu odmówić.

– Ale łamać mi serce już masz psychę, tak? – spytał, wywracając oczami. Nic mu nie odpowiedziałam. – Dobra, zawiozę cię na tą zasraną imprezę i baw się z Codym. Mam nadzieję, że nie zaprosicie mnie na wasz ślub.

– O co ci chodzi?! Żadnego ślubu nie będzie! My nawet nie jesteśmy razem! – zaczęłam krzyczeć.

– Ja widzę coś innego – mruknął, po czym wyjechał na drogę. Łaskawie zawiózł mnie na plażę, a gdy wysiadłam, odjechał z piskiem opon. Miałam tylko nadzieję, że nic sobie nie zrobi. W innym przypadku miałabym go na sumieniu. To przeze mnie tak się zachowywał.

Nagle zauważyłam Cody'ego idącego w moją stronę. Odwróciłam wzrok i zaczęłam próbować uspokoić myśli. Nie chciałam się rozpłakać zaraz po tym, jakby powiedział do mnie zwykłe „cześć". Zamknęłam oczy i złapałam głęboki oddech. Po chwili Cody stał już przede mną, więc postanowiłam wysilić się na uśmiech, żeby nie myślał, że coś się stało. Również się uśmiechnął, po czym przytuliliśmy się na powitanie.

– Jak tam? Gdzie masz Paula? Chyba miał być z tobą z tego co wiem – pytał, jednocześnie psując mi humor.

– Trochę się pokłóciliśmy i dlatego nie przyjechał – powiedziałam szybko.

– Co się stało? – spytał zaskoczony.

– Nic takiego. Nie przejmuj się. To tylko taka mała sprzeczka – wyjaśniłam mu, starając się, żeby mój głos się nie załamał. Jednak on to chyba wyczuł.

– Nie kłam, coś się dzieje. Widzę to po tobie. – Cody zmarszczył brwi, patrząc mi prosto w oczy. – O co poszło? Wiesz, że mi możesz powiedzieć.

– Zepsułam wszystko – powiedziałam załamującym się głosem. Po chwili łzy zaczęły mi spływać po policzkach. – Cody, ja nie chciałam. Przepraszam, ale jakoś nie daję rady go lubić. Nawet udawać mi ciężko. Powiedziałam wszystko Paulowi i się wściekł.

– Czekaj, co mu powiedziałaś?

– Że udawałam, że go lubię ze względu na ciebie.

– Cholera. Teraz to chyba miesiąc nie będzie ze mną gadał – zaczął chichotać, obracając to jakby w żart. – Ale wiesz co? W sumie to dobrze, że mu to powiedziałaś, chociaż mogłaś pominąć fakt, że robiłaś to ze względu na mnie.

Can't Forget You | Paul WalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz